do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- James Clemens 2 Witch Storm
- 002. Field Sandra Kobieta O Zielonych Oczach
- 252. Field Sandra Razem dookoła świata
- Lord of the Fantastic Stories Martin H Greenberg
- Jennifer Roberson Sword Dancer 4 Sword Breaker
- FR 260
- Star Wars. Wojny Klonów. Zestaw 4 książek praca zbiorowa
- Harry Harrison Bill 05 On the Planet of Zombie Vampires (Jack C. Haldeman)
- Laurie Marks Elemental Logic 02 Earth Logic
- Cherrie Lynn Far From Heaven [Samhain] (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sharon i zaproponował spacer, a potem pizzę w mieście, a we wtorek poszedł z
Sharon kupować nową kanapę do jej mieszkania.
W środę Josh umówił się na randkę z sąsiadką Pete a, rozwódką. Miała na imię
Xantia, była tak egzotyczna, jak imię sugerowało, i była też, jak mu się zdawało,
chętna.
Poszli do kina na film Wożąc pannę Daisy . Kiedy odwiózł Xantię, zaprosiła
go do domu na pożegnalny kieliszek. Kochała się w jaskrawych, kłócących się ze
sobą kolorach i sztuce tak abstrakcyjnej, że aż bezmyślnej. Nalała Joshowi do pełna
doskonałej brandy, zapaliła jedną niską lampę i puściła taśmę z piosenkami w
wykonaniu jakiegoś śpiewaka o namiętnym głosie. Potem usadowiła się tuż koło
niego na kanapie, ze swobodą sugerującą długą praktykę, i zaczęła się bawić jego
uchem.
Całowali się. Z pewnością studiowała Kamasutrę. Jego zmysły powinny chyba
oszaleć. Ale nie szalały. Jej perfumy dusiły go, jej bransoletka łaskotała w ucho, a
jego umysł pozostał rozpaczliwie jasny. Wiedział, że gdyby skorzystał z wdzięków
Xantii, następnego ranka bardzo by tego żałował. I jeszcze coś innego mu
przeszkadzało, coś, co tkwiło w podświadomości i czego nie potrafił nazwać. Toteż
wyrwał się od niej i pojechał do domu.
Dolna część domu Clem jarzyła się od świateł. Było wpół do dwunastej w
nocy, następnego dnia Clem szła do pracy... Serce Josha zaczęło bić mocno. Coś
się musiało stać.
Nigdy nie przebiegł drogi od samochodu do drzwi tak szybko. Klucz gładko
obrócił się w zamku, Josh wpadł jak burza do środka.
Clem! krzyknął. Czy nic ci się nie stało?
I dopiero wtedy pomyślał, że wyjdzie pewnie na idiotę, jeżeli ona jest z
Douglasem, Jamesem lub tym nudnym prawnikiem.
Jestem w kuchni! odpowiedziała.
Przebiegł przez hol. Klęczała na podłodze, trzymając w objęciach kota. Jej
widok długie nogi w spranych dżinsach, włosy związane nieporządnie w koński
ogon pozwolił mu natychmiast zrozumieć swoje uczucia: dlatego nie wylądował
w łóżku Xantii, bo Xantia to nie była Clem!
Spytał nagląco:
Co się stało?
Gdy podniosła ku niemu oczy, spostrzegł, że płakała.
To Armand jest chory. Gdy był w ogrodzie wyglądał normalnie. Ale
kiedy tu przyszłam pięć minut temu, leżał tak jak teraz.
Josh dotknął delikatnie czarnego nosa kota. Był gorący i suchy. Armand
oddychał z trudem, brzuch miał wzdęty.
Dzwoniłaś po weterynarza?
Tuż przed twoim przyjściem. Będzie w klinice za pięć minut. Miałam
właśnie wezwać taksówkę.
Owiń go w coś. Zaraz pojedziemy.
Ani się nie sprzeczała, ani nie dziękowała. Sprawiło mu przyjemność, że
uważała za normalne to, iż on jej pomaga.
Armandowi operowano przepuklinę. Clem czekała, aż operacja się skończy.
Krążyła po poczekalni to w jedną, to w drugą stronę, z rękami w kieszeniach,
sztywno wyprostowana.
Josh siedział, udając, że czyta jakieś pismo. Poczekalnia miała ostre neonowe
oświetlenie, a krzesła były niewygodne. Jakby nie mogąc znieść ciszy, Clem
powiedziała:
Wiem, że to tylko zwierzę, że to nie człowiek, i pewnie myślisz, że jestem
zbyt sentymentalna, zwłaszcza po tym wszystkim, co widziałeś w Afryce...
Ja tak nie myślę, Clem.
Ja kocham te koty i nie mogę znieść, kiedy cierpią. Głos jej się załamał i
łzy pociekły po policzkach.
Josh nie mógł patrzeć na jej płacz. Odłożył pismo, wstał i rzekł:
Chodz tu, Clem.
Spojrzała na niego wojowniczo.
Ja nie płaczę, wcale nie płaczę. A potem się skrzywiła. Masz szminkę
na uchu jęknęła zauważyłam to, jak tylko wszedłeś do kuchni.
Gdy Josh potarł ręką ucho, miał palce koloru fuksji. Przeszedł przez
poczekalnię, spojrzał jej prosto w oczy i rzekł głośno: ]
Nic się nie stało, Clem. Nic.
Co mi do tego, nawet jeśli się stało odparła, trąc oczy wierzchem dłoni.
Josh nie był tego taki pewny.
I żeby wszystko było jasne, nie byłem też z Sharon dodał.
Nie tracisz czasu, co? rzuciła napastliwie.
Tak samo jak ktoś, kogo mógłbym wskazać palcem odpowiedział i
uśmiechnął się do niej porozumiewawczo. Nie będziemy się tu kłócić. I wez
sobie chusteczkÄ™.
Przyglądał się, jak wycierała nos i zapłakane oczy drobne, prozaiczne
czynności, które napełniały go tkliwością.
Muszę wyglądać okropnie mruknęła.
Miała zaczerwieniony koniec nosa i plamy na policzkach.
Zachwycająco odrzekł uroczyście.
Usta jej zadrgały. Josh powiedział impulsywnie:
Nienawidziłaś mnie, gdy byłaś dzieckiem, prawda, Clem? Dlatego że to ja
powiedziałem ci, co było między moim ojcem a twoją matką?
Zwrócił na siebie jej całą uwagę. Armand, przynajmniej chwilowo, był na
drugim planie. Spontanicznie wyjawiła całą prawdę.
Przedtem byłeś dla mnie księciem z bajki, Paulem MacCartneyem i
Tarzanem w jednej osobie. Miałeś o pięć lat więcej niż ja i chodziłeś ze wszystkimi
dziewczynami pod słońcem. A ja obiecywałam sobie, że dorosnę, zdejmę klamerki
z zębów i wtedy zwrócisz na mnie uwagę.
Zamiast tego wylałem na ciebie swoją wściekłość z powodu rodziców i
stałem się twoim przyrodnim bratem.
Tak... właśnie. Wydaje się, że to tak dawno.
A tymczasem urosłaś i pozbyłaś się swoich klamerek.
Jeśli ma to oznaczać, że w końcu mnie zauważyłeś, to jesteś prawie o
dwadzieścia lat spózniony zauważyła Clem z wymuszonym uśmiechem.
Wcale nie. Ja wędrowałem po świecie, a ty zdobywałaś wykształcenie.
Pobyt w więzieniu był dla mnie punktem przełomowym. Nie ma nic lepszego jak
kilka miesięcy odosobnienia, aby ocenić swoje życie i stwierdzić, co jest naprawdę
ważne. Teraz już wiem, na czym mi zależy, i nie zadowolę się niczym mniejszym.
%7łebyś tylko nie miał na myśli mnie.
Nie jestem pewien, czy nie mam rzekł powoli ale...
Otworzyły się drzwi.
Clem!
Weterynarz, siwy, starszy pan o łagodnej twarzy, stwierdził:
Armand czuje się dobrze. Zdążyliśmy na czas. Zatrzymam go dzień czy dwa,
a potem będziesz mogła go zabrać do domu.
Ramiona Clem opadły, łzy znowu zalały jej oczy.
Dziękuję powiedziała tłumiąc szloch. Bardzo dziękuję.
Przyjechali do domu. Josh powiesił płaszcz w holu i rzekł:
Jutro będziesz bardzo zmęczona.
Jutro żadnych spotkań, pójdę wcześnie spać. I dodała z prostotą:
Dziękuję ci, Josh. Jestem ci wdzięczna za pomoc.
Był głęboko świadom faktu, że są w całym domu sami. Tak bardzo pragnął ją
pocałować, że z trudem trzymał ręce przy sobie.
Zawsze do usług rzekł. Zpij dobrze.
Nagle Clem wspięła się na palce i złożyła na jego policzku pocałunek tak lekki
jak dotyk motyla. Po czym, zaróżowiwszy się uroczo, otworzyła usta, żeby coś
powiedzieć; nie powiedziała jednak nic. Odwróciła się i prawie uciekła korytarzem
do siebie. Josh miał wrażenie, że słońce przedarło się przez chmury.
ROZDZIAA PITY
W czwartek rano lało. Majowa ulewa. Clem wyszła do pracy, zanim Josh się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]