do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- 01. Hingle Metsy Klub bogatych kobiet Niezapomniany bal
- Schone Robin Erotic romance 02 Kobieta Gabriela
- 137. Baxter Mary Lynn Kobieta Danclera
- 021. Jennifer Greene Kobieta z wyspy
- Lee Miranda Niezapomniana kobieta
- 252. Field Sandra Razem dookoła świata
- Field_Sandra_Clementina
- 1036. Lindsay Yvonne GśÂ‚ód seksu
- 1 Sten
- Beaton M.C. Hamish Macbeth 07 Hamish Macbeth i śÂ›mierć‡ śźartownisia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anusiekx91.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i przygasłe oczy. Pomyślała, że ma dosyć oszukiwania.
Wczoraj wieczorem byłam na balkonie, kiedy ty
i twoja rodzina wyszliście na patio. Słyszałam wszystko,
całą rozmowę.
Travis zawsze starał się chronić swoją prywatność i nie
podobało mu się, że Julie zna wszystkie sekrety Strather-
nów. Dotąd nikt, poza Bryce em, nie wiedział o jego
przeszłości.
Masz w zwyczaju podsłuchiwanie cudzych roz-
mów?
KOBIETA O ZIELONYCH OCZACH 53
Jasne... Przechyliła na bok głowę. To jest to, co
mnie naprawdę kręci.
Travis nie lubił uległych kobiet; o Julie mógł być pod
tym względem spokojny.
Ojciec, z nieznanych mi powodów, chce, żebym
w najbliższym tygodniu wyjechał z Portland.
Zrobisz to?
Nie. Zostanę do końca lata.
Julie patrzyła na niego w milczeniu. Portland było
małym miastem. Za małym dla nich obojga, a ona pod-
pisała kontrakt na trzy miesiące.
Nie mogę iść z tobą na spacer w tej chwili. Obieca-
łam Kathy i Michaelowi, że Uojdę z nimi, kiedy ona
będzie karmiła dziecko... Chodziłam z nimi do szkoły
i strasznie chcą się pochwalić swoją córeczką. O, właśnie
Kathy do mnie macha.
Pójdę z tobą.
Nie sÄ…dzÄ™...
Hej, Julie powiedziała Kathy właśnie dzwoniła
opiekunka, Andrea już się obudziła. Travis, chcesz obe-
jrzeć nowego członka naszej rodziny? Jutro skończy trzy
miesiÄ…ce.
Jasne powiedział zuśmiechem, podając jej ramię.
Chodzmy.
Po kilku godzinach chodzenia w nowych sandałach Julie
miała obolałe stopy, i w ogóle czuła się niewyraznie. Szła
wstronę zamku, starającsię trzymać jak najdalej od Travisa,
każdym nerwem wyczuwając jego długi, swobodny krok.
Gdyby nie był taki wysoki, taki męski, tak cholernie przy-
stojny... Kiedy dodała do tego upajający wieczór z zapa-
chem róż i szelestem fal omywających plażę, była stracona.
54 SANDRA FIELD
Niemowlę leżało w kołysce w jednej z gościnnych
sypialni na parterze. Kathy wzięła dziecko na ręce, pod-
czas gdy Michael poszedł z opiekunką do kuchni, by
podgrzać butelkę.
Julie, potrzymaj przez moment AndreÄ™. MuszÄ™ wy-
jąć czystą pieluchę.
Gdy dziecko wylądowało na jej rękach, Julie instynk-
townie przytuliła czarną główkę do swojego ramienia,
drugą ręką podtrzymując kręgosłup. Kwilenie Andrei
i ciepło małego ciałka obudziło w Julie głęboką czułość.
Travis stał przy drzwiach, z oczami przyklejonymi do
kobiety z dzieckiem. Jak mało w rzeczywistości o niej
wiedział! O jej marzeniach i pragnieniach, o tym, co się
w jej życiu nie powiodło, o jej potrzebach. Zawsze się
uważał za bystrego faceta, ale ona była enigmą.
Julie podniosła wzrok, jak gdyby nie mogła się oprzeć
magnetycznemu spojrzeniu Travisa. Jego oczy zdawały
się wwiercać w jej duszę.
Połóż ją na łóżku, Julie powiedziała Kathy. Co ci
jest? Dobrze siÄ™ czujesz?
Tak, tak... Wszystko w porządku. Julie położyła
dziecko na flanelowym kocyku.
Podeszła do Travisa. Kiedy objął ją ramieniem, wtuliła
się w jego silny, ciepły tors, zamykając oczy. Nie mogła
się rozpłakać. Nie tu. Nie teraz.
Dlaczego miałaby płakać? Travis był obcym, przypad-
kowo poznanym mężczyzną, który wkrótce zniknie z jej
życia.
Dlaczego nie mogłaby go mieć? Co ją powstrzymy-
wało?
Ta myśl wpadła jej do głowy bez żadnego ostrzeżenia.
KOBIETA O ZIELONYCH OCZACH 55
Całym wysiłkiem woli Julie wyprostowała się i odsunęła
od niego.
Kathy, nie będziemy wam przeszkadzać. Strasznie
się cieszę z tego spotkania, umówmy się za kilka tygodni.
Nasz numer jest w książce telefonicznej. Zadzwoń do
nas. Kathy roześmiałasię. Tylko niezbyt wcześnie rano.
Zliczne dziecko powiedziała szczerze Julie. Tra-
vis, idziemy?
Wyszła pierwsza, sztywno wyprostowana. Nie miała
pojęcia, jak trafi do swojego pokoju. Ale jakoś musiała
trafić. Sama.
O co w tym wszystkim chodzi? spytał Travis,
kiedy znalezli siÄ™ w ogrodzie.
A o co pytasz?
Prawie rzuciłaś mi się w ramiona, i nagle się prze-
straszyłaś jakbym był wcielonym diabłem.
Za dużo widzisz powiedziała nieprzyjaznym gło-
sem. Jestem zmęczona i mam dosyć tego przyjęcia. Idę
do swojego pokoju, zobaczymy siÄ™ jutro.
Stali za krzakami bzów, które wiele lat temu uwiel-
biała jego matka za ich zapach. Jednym z najwcześniej-
szych jego wspomnień była mama wchodząca do salonu
z naręczem fioletowych kwiatów. Miała długie, bujne
czarne włosy; jako mały chłopiec porównywał je do
połyskującej czerni morza w zimowy wieczór.
Otrząsnął się i wrócił do terazniejszości. Nie miał
zamiaru pozwolić odejść Julie, tak po prostu, jak gdyby
był niczym więcej niż meblem, który można ominąć.
Objął ją mocno i pochyliwszy głowę, pocałował jej
nagie ramiÄ™.
Julie wyszeptał do jej ust. Chodzmy do mnie...
56 SANDRA FIELD
Słyszała go jakby z oddali, zamroczona pożądaniem.
Nie poznawała samej siebie. Zupełnie nad sobą nie
panowała i była tym zaniepokojona.
Wyrwała się w odruchu paniki. Gdyby poszładołóżka
z Travisem, gdyby się z nim kochała, zdobyłby nad nią
władzę. Czuła to przez skórę. Zniewoliłby ją na zawsze.
Obróć to w żart, Julie.
Skończyłeś inny kurs chemii niż ja? Twoje ciało
plus moje ciało, spora dawka zapachu bzu jako katalizato-
ra i eksplozja gwarantowana.
Możesz nawet darować sobie bez.
Z bzem czy bez bzu, ja w to nie wchodzÄ™, Travis
powiedziała, łapiąc oddech. Wolę z tobą nie za-
czynać.
Boisz siÄ™, Julie?
Chemia nigdy nie była moją mocną stroną.
Wolałaś biologię? spytał łagodnie, ujmującwdło-
nie jej twarz.
Fizykę. Travis... Nagle przestała silić się na hu-
mor. Ja nie szukam przygody. Ani na ten weekend, ani
na resztÄ™ lata. Nie ma tego w moich planach.
Nigdy nie słyszałaś na chemii o zapłonie samo-
czynnym?
Widocznie opuściłam ten wykład.
Niepotrzebny nam żaden wykład, Julie. Ty i ja pod
rozgwieżdżonym niebem, to wystarczy.
Miała tego dosyć.
Nie chcę zrobić czegoś, czego oboje byśmy żałowali
powiedziała ostro.
Nie mów za mnie, Julie... Ja bym nie żałował. Jakiś
facet musiał cię bardzo skrzywdzić, prawda?
KOBIETA O ZIELONYCH OCZACH 57
Gdyby to mogło być takie proste. Ale nie chciała
wyprowadzać go z błędu.
Dobranoc, Travis. Zobaczymy siÄ™ jutro.
ROZDZIAA SIÓDMY
Las był zielony i bujny, jej stopy grzęzły w grubym
mchu, gołe kolana ocierały się o krzewy paproci. Kiedy
Julie przystanęła, upajając się ciszą i spokojem, jasnożół-
ta pokrzewka usiadła na gałęzi tuż obok, patrząc na nią
ciemnymi oczkami.
Już drugą noc zle spała i znówśniła o Travisie. Byłyto
sny niecenzuralne. Dozwolone od lat osiemnastu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]