do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Feehan Christine Dark 05 Dark Challenge
- Boys of the Zodiac 05 Leo All That You Are Jamie Craig [AQ MM] (pdf)
- Harry Harrison Bill 05 On the Planet of Zombie Vampires (Jack C. Haldeman)
- Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (05) Próba ognia
- Delaney Joseph Kroniki Wardstone 05 Pomyłka Stracharza
- James Alan Gardner [League Of Peoples 05] Ascending
- James Lowder The Harpers 05 The Ring of Winter
- Harry Turtledove Crosstime 05 The Gladiator (v1.0)
- Fred Saberhagen Vlad Tepes 05 Dominion
- Grippando James Jack Swyteck 05 To coś
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- quentinho.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystkich diabłów!
- Jak tylko zobaczę, że zaczynasz się teleportować, przeszyję ci serce - ostrzegł jeden z jego
strażników, Ian rozpoznał francuski akcent. Jean-Luc Echarpe.
- Do diabła z tym - burknął drugi. Był to Angus. - Nadziejmy tego drania i miejmy to z
głowy.
- Jestem nieuzbrojony! - krzyknÄ…Å‚ schwytany.
- Byłeś uzbrojony dwie minuty temu, zanim rzuciłeś miecz - odparł Angus. - Posłuchaj,
Jurij. Tak, nie rób takiej zdziwionej miny, wiem, kim jesteś. To tylko kwestia
gospodarowania czasem. Jeśli nie zabijemy cię teraz, wrócisz tutaj i będziemy musieli
zrobić to pózniej. Więc moim zdaniem lepiej cię zarżnąć od razu. Oszczędzimy mnóstwo
czasu.
Jean-Luc się roześmiał.
- Spodziewasz się, że ci przyzna rację?
- Jeśli jesteście tacy dobrzy i szlachetni, jak twierdzicie - powiedział Jurij - to nie zabijecie
nieuzbrojonego więznia.
- Och, nie cierpię, kiedy to mówią - burknął Angus. Jean-Luc przycisnął koniec miecza do
gardła Jurija.
- Nie bądz tchórzem, Jurij. Podnieś broń i załatwimy to jak mężczyzni.
- Teraz go wystraszyłeś - zauważył Angus. - Zdaje się, że zlał się w spodnie.
- Nieprawda! - zaprotestował Jurij. - Stanisław, uciekam bez ciebie.
Stanisław był zajęty Phineasem. Obydwaj krążyli powoli w prawą stronę na ugiętych
nogach, z mieczami w gotowości.
- Stan, ziomalu, zaraz cię uziemię - powiedział cicho Phineas. - Dlaczego to robisz?
Zawsze miałem cię za przyzwoitego gościa. Byłeś jedynym Rosjaninem, z którym byłem w
stanie gadać.
- Oszukałeś mnie, draniu. - Stanisław poślizgnął się w śniegu, ale szybko odzyskał
równowagę. - Podstępem wyciągnąłeś ode mnie, gdzie jest Katia.
- To była wredna sucz, Stan. Nie zorientowałeś się, że jesteś po złej stronie? Zapisałeś się
do tych złych.
- Zdrajca! - Stanisław skoczył do przodu, dziko wymachując mieczem. Phineas blokował
każdy cios. Stanisław cofnął się, ciężko dysząc. Phineas zaczął go okrążać.
- Nie wyjdziesz z tego żywy, Stan.
- Lećmy stąd! - krzyknął Jurij.
- Nie mogę! - Stanisław otarł pot z czoła. - Jędrek mnie zabije, jeśli ja nie zabiję Phineasa.
- Wdepnąłeś po szyję w gówno. - Phineas zaatakował i mistrzowskim uderzeniem
wytrącił miecz z ręki Staną. Stanisław się cofnął. Phineas przeciągnął czubkiem miecza po
jego piersi.
148
- Na moje oko to masz trzy wyjścia. Możesz zginąć z mojej ręki, z ręki Jędrka albo możesz
się przyłączyć do nas.
- Zaraz, chwila. - Angus podszedł do nich. - Szczerze wątpię, żebyśmy mogli
kiedykolwiek zaufać temu draniowi.
Stanisław zniknął, Ian odwrócił się i zobaczył, że Jurij też się teleportował.
- Merde - mruknÄ…Å‚ Jean-Luc. Angus westchnÄ…Å‚.
- No trudno. - Poklepał Phineasa po plecach. - Dobrze się spisałeś, chłopcze.
Phineas schował miecz.
- Powinienem był go zabić, kiedy miałem szansę. Tylko że...
- Nie chciałeś? - spytał Angus. - To właśnie czyni cię jednym z nas, chłopcze. Zabijamy,
kiedy musimy, ale nie delektujemy siÄ™ tym.
- Ale on po prostu wróci - powiedział Phineas. Angus objął go ramieniem.
- Zawsze są złe wampiry, trawione żądzą zabijania. Przeżyłem ponad pięćset lat i to się
nigdy nie zmieniło. I jeśli czegoś się nauczyłem przez te lata, to tego, że z zabijaniem
nigdy nie należy się spieszyć.
- To prawda - odezwał się Connor. - Zabijesz jednego, a następnej nocy zjawia się dwóch.
- Zimno tu - stwierdził Roman. - Wracajmy na bal.
Mikołaje wrócili na parking, Ian schował miecz do pochwy.
Robby pochylił się do niego i szepnął:
- Lepiej zmyj z siebie jej zapach, zanim Connor albo Angus cię zwęszą. - Ruszył szybciej,
żeby dołączyć do reszty. Ian się skrzywił. Odczekał, aż pozostali Mikołaje wejdą do
budynku, a potem śmignął do srebrnego pokoju. Wziął błyskawiczny prysznic i się
przebrał.
Pognał w stronę schodów. Kiedy usłyszał za sobą brzdęknięcie, obejrzał się. Z otwartej
windy wyszła Toni.
- Toni. - Podszedł do niej. To tak go posłuchała i została w sali konferencyjnej. Odwróciła
się na pięcie.
- Ian. Co ty tu robisz? Myślałam, że jesteś z Phineasem.
- Byłem, ale... a co ty robisz na dole? Zciszyła głos.
- Wyszłam do holu, żeby się dowiedzieć, co się dzieje, kiedy Emma MacKay szepnęła mi,
że powinnam się gdzieś zaszyć na cały wieczór. To żona szefa, więc nie chciałam z nią
dyskutować, ale odniosłam wrażenie, że wie, co robiłam...
- Wampiry mają bardzo dobry węch. Ja dostałem podobne ostrzeżenie.
Podeszła do niego.
- Potrafią wywąchać, że my... no wiesz?
- Owszem, potrafią. Niestety, kilka innych osób też to zauważyło.
- O rany - mruknęła. - Czy tu nie można mieć odrobiny prywatności?
Ian wyszczerzył zęby.
- Masz taką ochotę wskoczyć ze mną do łóżka?
- Cicho. - Obejrzała się na korytarz. - Nie chcę, żebyś miał kłopoty. I nie chcę wylecieć z
pracy. A już na pewno nie chcę stracić wspomnień po tym, co... no wiesz.
- Chodzi ci o to, jak umazałaś sobą moją twarz?
Skrzywiła się.
- Nie powinniśmy o tym rozmawiać. - Znów się obejrzała.
- Jesteśmy sami, skarbie.
Przyjrzała się sufitowi.
- Ale tu gdzieÅ› sÄ… kamery.
149
- Tak. I tylko dlatego nie trzymam cię jeszcze w ramionach. Właśnie wziąłem zimny
prysznic i nie pomogło.
- Och, Ian - westchnęła. - Nie wiem, dokąd moglibyśmy pójść. We wszystkich sypialniach
sÄ… kamery.
- Coś wymyślę. Będzie łatwiej, kiedy Connor zabierze Romana do kryjówki. A Jean-Luc
urządza przyjęcie w Teksasie, więc wielu gości teleportuje się tam pózniej.
- To dobrze. - Toni ziewnęła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]