do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Gregory Philippa PowieĹci Tudorowskie 06 UwiÄziona krĂłlowa
- Farmer, Philip Jose Time's Last Gift
- Pullman Philip Dobry czĹowiek Jezus i Ĺotr Chrystus
- Roth Philip Upokorzenie
- Dick Philip Prawda pĂłĹostateczna
- Bunch, Chris & Cole, Allan Anteros 01 The Far Kingdoms
- Delphi_2005_Kompendium_programisty_de25kp
- Franklin W Dixon Hardy Boys Case 03 Cult of Crime
- Jeff Lindsay Dexter 2 Dearly Devoted Dexter
- Lisle, Holly Sympathy for the Devil
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- quentinho.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w najwyższe zdumienie.
Rozdrażniony Matson powiedział: Nie mogę dłużej o tym myśleć. Idę spać.
Zdjął szlafrok i kapcie, po czym ociężale zwalił się na łóżko. Czuł się przy-
tłoczony brzemieniem przeżytych lat. Czy nie był zbyt stary, by zabierać się do
czegoś takiego? Nie chodziło mu o łóżko, co to, to nie, nie był za stary, by dzielić
je z Freyą Holm; przynajmniej jeszcze nie teraz. Znacznie bardziej niepokoiła go
propozycja dziewczyny, która bezbłędnie, możliwe nawet, że na poziomie telepa-
tycznym, rozszyfrowała jego podświadomość. Tak, to wszystko była prawda.
Już od pierwszej wideorozmowy z Rachmaelem, gdzieś na progu procesów
myślowych, zaczął prześladować go ten pomysł.
I to właśnie była prawdziwa przyczyna, dla której pomagał czy raczej
usiłował pomóc zgnębionemu, prześladowanemu przez wierzycielskie balony
Rachmaelowi ben Applebaumowi.
Zgodnie z przekazywanymi przez infomedia danymi, na Paszczy Wielory-
ba istniała tak zwana armia krajowa, złożona z trzystu ochotników. Było to coś
w rodzaju straży mającej zapobiegać zamieszkom. Trzystu! A wśród nich żadne-
go doświadczonego zawodowca. Według reklam była to sielankowa kraina pełna
wszelkiego dobra. Skoro zaś wszystkiego wystarczało dla wszystkich, to do czego
była potrzebna armia? Czegóż ubodzy mieli zazdrościć bogatym? I jaki był sens
w zagarnianiu czegokolwiek siłą?
46
Ja wiem, odpowiedział sobie w myśli Matson Glazer-Holliday. Ubodzy znaj-
dują się po tej stronie. To ja i moi pracownicy. Od wielu lat jesteśmy coraz bardziej
przytłaczani przez prawdziwych olbrzymów, przez ONZ i Szlaki Hoffmana i. . .
Bogaci byli o dwadzieścia cztery lata świetlne stąd, na dziewiątej planecie
Fomalhauta.
Panie ben Applebaum, pomyślał, leżąc na wznak u boku Frei, bardzo się pan
zdziwi po przylocie na Paszczę Wieloryba.
%7łałował tylko, że on sam a jakiś wewnętrzny głos podtrzymywał w nim tę
pewność nie dożyje chwili lądowania. Dlaczego miało się tak stać, tego jego
parapsioniczna intuicja nie była w staniej powiedzieć.
Tuż obok Freya zamruczała przez sen i odprężona, przysunęła się i bliżej.
Natomiast on leżał z otwartymi oczami, zapatrzony w czarną nicość. Zmagał
się z nowymi, płynącymi opornie myślami, napawając się uczuciem, jakiego nie
doświadczył nigdy dotąd.
VI
Obserwacyjny satelita Książę Albert B-y nadał mocno rozmazany, pierw-
szy sygnał wizyjny. Po raz pierwszy od ponad dziesięciu lat teleskopy uchwyciły
obraz leżącej w dole powierzchni. Niektóre elementy nieczynnej przez długi czas
sieci zminiaturyzowanych układów doznały uszkodzeń, jednak zasadniczy sys-
tem zasilający pozostał na tyle sprawny, że mógł wysłać w kierunku odległego
o dwadzieścia cztery lata świetlne Układu Słonecznego spójny sygnał.
Tymczasem na powierzchni Fomalhauta IX rozwarła się niewielka szczeli-
na i po krótkiej, uchwytnej tylko dla najczulszych przyrządów przerwie, wzbił
się w niebo pocisk typu ziemia-powietrze. Rakieta bezbłędnie dotarła do celu
pracującego zgrzytliwie, przypominającego kształtem marchew satelity, któ-
ry dotychczas głuchy i ślepy, spokojnie krążył po swojej orbicie, gdyż nikomu nie
zagrażał. Dotychczas.
Głowica eksplodowała, kładąc kres istnieniu Księcia Alberta B-y . Wybuch
nastąpił w całkowitej ciszy, ponieważ na tej wysokości nie było już atmosfery
mogącej przenieść towarzyszący temu zjawisku łoskot.
W tym samym czasie na dole, wewnątrz potężnego nadajnika zaczęły wirować
z ogromną prędkością bębny z taśmą magnetyczną. Sygnał po przejściu przez sze-
reg doskonałych wzmacniaczy osiągnął poziom emisji i został wysłany w prze-
strzeń. Tak się dziwnie złożyło, że jego częstotliwość odpowiadała parametrom
przekazu z nie istniejącego już satelity.
47
Wysłane z dwóch różnych zródeł fale dotrą do miejsca przeznaczenia w posta-
ci nic nie znaczącego szumu. Zadowoleni z siebie technicy obsługujący nadajnik
przełączyli go na zwykły zakres i przystąpili do codziennej pracy.
Celowo rozstrojony przekaz mknął przez pustkę w stronę Układu Słoneczne-
go, niosąc oczekującej go planecie jedynie kakofonię pozbawionych jakiegokol-
wiek znaczenia dzwięków.
Natomiast satelita, rozbity na cząsteczki wybuchem głowicy, nigdy już nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]