do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Star Wars. Wojny Klonów. Zestaw 4 ksišżek praca zbiorowa
- Canham Marsha Mroczna strona raju
- Iain Banks Whit
- Stasheff, Christopher Warlock 03 The Warlock Unlocked
- Milburne Melanie Zamek w Prowansji
- Jack London On the Makaloa Mat and Island Tales
- Bohdan Petecki Strefy Zerowe
- 1036. Lindsay Yvonne GśÂ‚ód seksu
- Gabriel Morris Kundalini and the Art of Being
- James Axler Deathlands 035 Bitter Fruit
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- listy-do-eda.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W końcu przekazy się urwały.
- Jest za głęboko, żeby sygnał mógł przebić się na powierzchnię. -Trey wstał i
zaczął pakować plecak. - Czyli przyszedł czas na stację Skifter i mój drobny
sabotaż. Jak przemycicie Aktora do bazy?
Jesmin popatrzyła na Huhunnę.
- Zapakujemy go w worek, żeby niczego ze sobą nie przywlókł. Dopóki nie miniemy
linii obronnych, będziemy szły po drzewach, korzystając ze staroświeckiej
linki z hakiem, którą z taką wprawą posługuje się Huhunna. Ja będę nam torować
drogę przez gęstwinę, a Huhunna wezmie na siebie dzwiganie ciężkich przedmiotów.
Trey ocenił ciężar swojego plecaka.
- Przekaż Turmanowi, że ten skorupiak, którego DNA wykorzystaliśmy do stworzenia
kombinezonu, aby przetrwać, przystosowuje swój organizm do trawienia nowych
rodzajów pożywienia, pojawiającego się w jego środowisku.
Jesmin uśmiechnęła się szeroko.
- Przemawia przez ciebie Ciemna Strona Mocy.
- To ta dająca więcej frajdy. Dobranoc.
Strona 137
Aaron Allston - Cios Å‚aski
- Powodzenia.
Voort i Turman wpatrywali się w ciało, które ten drugi miał właśnie na siebie
włożyć. Skafander Ambassa, finalna wersja pełnowymiarowego neoglitha maskera,
leżał na stole w laboratorium Scuta. Tylko pionowe rozcięcie w klatce piersiowej
i puste oczodoły dowodziły, że ciało nie jest żywe.
Ale złudzenie było pełne. Voort mógłby przysiąc, że masker oddycha. Posłał
Turmanowi pełne współczucia spojrzenie. Clawdita miał zaraz wślizgnąć się w
pokrowiec z żywej tkanki, wyhodowanej z żołądka skorupiaka. I spędzić w niej
kilka dobrych dni.
Turman spojrzał na Voorta.
- Swego czasu przysiągłem - przysiągłem! - że już nigdy więcej nie założę
niewygodnego kostiumu zakrywającego całe ciało, by zagrać potwora.
Voort prychnÄ…Å‚.
- I nagle sobie przypomniałeś o swojej przysiędze?
- No dobrze, zmyśliłem to. Wciąż szukam jakiegoś sposobu, żeby się wymigać.
- Aktorze, jeśli to włożysz, przez okrągły rok będę opowiadał każdej kobiecie,
że jesteś najodważniejszym facetem, jakiego spotkałem.
Wyraz twarzy Turmana wahał się między niechęcią a rezygnacją Wreszcie skinął
głową.
- Odkryłeś moją słabość. Każdy aktor łaknie uznania. No i dobrych recenzji. -
Wziął głęboki oddech i wszedł na skrzynkę, którą Scut przystawił, by ułatwić
mu dostanie się na stół.
Miał na sobie tylko tunikę z niefarbowanego zamszu, materiału, który - wedle
żarliwych zapewnień Scuta - nie podrażni wyściółki żołądka maskera. Scut
rozsunÄ…Å‚
skórę na klatce piersiowej skafandra
iprzytrzymał jej krawędzie. Przez twarz Turmana przemknął wyraz lekkiego
obrzydzenia i Aktor włożył nogę do środka.
Dopięcie wszystkiego na ostatni guzik trwało kilka dobrych minut
iwymagało pomocy Scuta i Voorta. Turman musiał usiąść w otworze cudzego ciała i
stopniowo wsuwać nogi w odpowiednie miejsca, rozciągając maskera, by dostosował
się do konturów jego ciała. Następnie bez entuzjazmu położył się i powtórzył tę
samą czynność z rękawami.
Scut chwycił twarz kostiumu i zaczął ją powoli i metodycznie rozciągać. Po kilku
sekundach głowa rozwarła się wzdłuż linii biegnącej od podstawy szczęki
po potylicę, czemu towarzyszyło paskudne mlaśnięcie. Czaszka została otwarta.
Turman odchylił się i wsunął głowę do środka.
- Każda kolejna chwila w tym draństwie jest bardziej obrzydliwa od poprzedniej -
warknÄ…Å‚.
Stojący po przeciwnej stronie stołu Scut się uśmiechnął.
- A przecież jeszcze nie skończyliśmy. - Razem z Voortem zabrali się za
zamykanie klatki piersiowej. - No i jak?
Turman się skrzywił.
- Jakbym miał na sobie kombinezon maskujący, wysmarowany od środka masłem. Ale
mam wrażenie, że gdybyś dorzucił jeszcze funkcję wibracji, sprzedałbyś to
w bilionach egzemplarzy.
- Zastanowię się nad tym. Ręce?
Turman podniósł dłonie w skórze Ambassa i zgiął palce. Po chwili to powtórzył,
naśladując urywane, owadzie ruchy.
- Jego mięśnie mi pomagają.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]