do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Arct Bohdan Cena Ĺźycia
- Maguire Darcy Slub na zyczenie 01 Wzorowe oswiadczyny 85
- Strugaccy A i B Poszukiwanie przeznaczenia
- 82 Pan Samochodzik i Atlantyda Arkadiusz Niemirski
- Czerniawski CzesśÂ‚aw Jak tylko wróci z morza
- chili600
- Cast P.C & Cast Kristin Dom Nocy 04 Nieposkromiona
- Lords of Kassis 1 Rivers Run S.E. Smith
- Jennifer Armintrout Blood Ties 2 Blood Ties The Possession
- Gorski Artur swiadek smierci lustra
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zmieszał się dzwięk, zawsze przyjazny: zgrzyt wypuszczanych z kadłuba kratow-
nic z ogromnymi teleskopowymi amortyzatorami. Wszystkie ekrany zasnuły się
w jednej chwili kłębami ognia i dymu, grunt był tuż, niemal fizycznie czułem, jak
drży, darty strumieniem gazów, wreszcie nadszedł ten jeden cios, krótki, pewny,
jak uderzenie ołowianej kuli padającej na piasek. Stałem.
* * *
Natychmiast, nie spuszczając oka z okienek wskazników, z palcami lewej dło-
ni zawieszonymi nad kontaktami, wysłałem kod Snaggowi. Odbierze, jak dobrze
pójdzie, za kilkanaście minut. Ale nie pozwoliłem mu potwierdzać odbioru. Nie
chciałem am na sekundę tracić z pola widzenia tego, co działo się tutaj.
148
Na razie jednak nie działo się nic. Chmura wzniecona przez odrzut siadającej
rakiety opadała szybciej, niż mogłem przypuszczać. Ekrany przecierały się z każ-
dą chwilą, błysnął najpierw skrawek nieba, błękit, czysty, bez żadnych domieszek,
potem ukazały się chmury, wreszcie pod nimi zalśniły promienie słoneczne, od-
bite od szczytów strzelistych, powleczonych jakby barwnym szkliwem budowli.
Mogłem sobie postawić niezłą notę. Siadłem mniej więcej półtora kilometra od
pierwszych konstrukcji miasta.
* * *
Znałem to miasto. Może nie to. Takie miasto.
Taka sama kwiecista łąka. Bez śladu linii przesyłowych, torów i dróg. Zcielą-
ca się do stóp olbrzymich, odwróconych stożków lub owalnych, lecz niesłycha-
nie wydłużonych wież, opasana niskimi górami, jakby związanymi promieniście
z wierzchołkami napowietrznych konstrukcji. Po mistrzowsku wkomponowano to
miasto w krajobraz. Aąka, dokładnie tak jak na obrazie wyświetlonym nam wów-
czas w podziemiach, przemykała pod nim, opływała punktowe podstawy budowli
i biegała szerokim prześwitem dalej, nie tracąc nic ze swojej soczystej bujności
i świeżości kolorów.
A jednak było to inne miasto. Film, jeśli program wprowadzony w projekto-
ry pozostawione na drugim satelicie można nazwać filmem, zrobiono z tej samej
mniej więcej perspektywy, z jakiej teraz patrzyły kamery Kwarka . Ale tamto
miasto było większe, jego wieże i stożki wznosiły się wyżej, więcej łączyło ich
dróg, przypominających fantazyjnie rozrzucone karnawałowe serpentyny. Oczy-
wiście nie liczyłem na to, że odnajdę oryginał obrazu wybranego przez mieszkań-
ców planety, aby reprezentował ich cywilizację. Nie było mi to zresztą do niczego
potrzebne.
Wydawało się oczywiste, że rozwinęli tylko dwa rodzaje komunikacji: po-
wietrznÄ… i podziemnÄ…. JakieÅ› koleje grawitacyjne i tym podobne. Mniejsza z tym.
Obchodziło mnie tylko to, jaki użytek zrobią ze swojej łączności. Byłoby z mojej
strony szczytem naiwności szukać miejsca, gdzie trzymali Ustera. Nawet gdybym
tam wreszcie jakimś cudem trafił, musiałoby mi to zająć lata. Planeta jest mniej
więcej rozmiarów Marsa.
Nie. Niech mi go przyślą tutaj, gdzie wylądowałem. Z powietrznej komuni-
kacji nie zechcą chyba skorzystać. Podczas obydwóch okrążeń globu ani razu
nie dostrzegłem śladu maszyn latających. Przyczaili się. Proszę bardzo. Nie moja
rzecz, jak to zrobiÄ….
149
Na szczęście miałem do czynienia ze społeczeństwem zintegrowanym. Nawet
jeśli w swojej ekspansji kosmicznej nie przekroczyli dotychczas progu własnego
systemu słonecznego, to choćby tylko ze sposobu zasiedlenia okolicznych planet
przebijała prawda o ich dynamice społecznej. Zupełnie inaczej poczynałaby so-
bie rasa skłócona lub podzielona wewnętrznie. A skoro tak, to dla mieszkańców
miasta, przed którym akurat stałem, porozumienie z ośrodkiem, gdzie przebywa
Uster, będzie tylko kwestią czasu. Oczywiście, jeśli żyje. Gdyby miało być ina-
czej. . .
Wolałem o tym nie myśleć. Na razie.
Nie śpiesząc się, wstałem i przeszedłem do śluzy. Przygotowałem wszystko
jeszcze przed odejściem z orbity Dziewiątej. Jeden podręczny generator laserowy
i projektor holowizyjny z pełnym zestawem kontaktowym. Ważył chyba z dzie-
sięć kilo, ale umieściłem go na stelażu butli tlenowych. Te przynajmniej nie były
tu potrzebne. W śluzie nie odezwała się ani jedna sprężarka. Nad górną krawędzią
włazu świecił napis: Ziemia . Oto, jak łatwo oszukać automaty. Trochę helu,
trochę argonu, szczypta dwutlenku węgla, niemal połowa tlenu i zaraz Zie-
mia . Ale automat brał pod uwagę jedynie przydatność powietrznej mieszanki dla
pęcherzyków płucnych człowieka. A atmosfera była tutaj, trzeba przyznać, bez
[ Pobierz całość w formacie PDF ]