do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Bohdan Petecki Strefy Zerowe
- Hour of the Witch Harry Potter, Wicca Witchcraft, and the Bible by Steve Wohlberg
- Lisle, Holly Sympathy for the Devil
- Brashear Jean Marchand 07 PóśĹźna miśÂ‚ośÂ›ć‡
- Arthur Conan Doyle The History of Spiritualism II
- Bujold Lois McMaster Cykl Barrayar 01 Strzć™py honoru
- Rardin Jennifer Jaz Parks 03 Biting the Bullet
- Peter Carroll Liber Null
- Bagley Desmond Na ośÂ›lep
- Christie Agatha śÂšledztwo na cztery rć™ce
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anusiekx91.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- John! Zamknij gaz! Zamknij gaz! Przechyl płatowiec w prawo!
Pilot D jak Diana widocznie nie dosłyszał instrukcji. Rozpędzony samolot uderzył jedną
golenią w betonowy pas, wyskoczył w górę, zachybotał się, przechylił na lewe skrzydło, pod którym
podwozie nie było wypuszczone. Skrzydło zawadziło o ziemię, płatowiec trzasnął o beton silnikiem,
ponownie wyskoczył w powietrze i przewalając się na plecy legł wreszcie nieruchomo. Sekunda i
spod omaskowania motoru buchnął w górę słup ognia, błyskawicznie ogarniający całą maszynę.
Od strony zniszczonego przez japońskie bomby hangaru pędził z wyciem syreny wóz straży
ogniowej. Tuż za nim gnał samochód ze znakiem Czerwonego Krzyża. Strażacy zeskakiwali w biegu z
auta, kierowali ku potwornemu ognisku strugi białawej piany z gaśnic. Mimo azbestowych ubiorów i
ochronnych masek nie byli w stanie podejść bliżej, ich wysiłki nie przydawały się na nic.
Przerażony i sparaliżowany tym widokiem Peter dostrzegł poprzez przerzedzoną w pewnej chwili
ścianę ognia, jak w kabinie samolotu coś się poruszyło, niewyraznie rysująca się ręka ludzka
wyciągnęła się w górę. W sekundę pózniej nastąpiła potężna eksplozja - wybuchł zbiornik benzyny.
Strażnicy odstąpili do tyłu, ciągnąc ze sobą ciało zemdlonego od żaru i poranionego odłamkami
metalu kolegi. Akcja ratownicza była bezskuteczna i... zupełnie już niepotrzebna.
Stanley White przywołał Petera do baraku. Na liście pilotów na ściennej tablicy widniało tylko
sześć nazwisk.
- Parker? Lenormand?
- Rozmawiałem ze stacją radarową - odparł głucho White. - Już nie wrócą.
- Co teraz? - spytał bezmyślnie Shannon. Porucznik White wyprostował się powoli.
- Według instrukcji ja obejmuję dowództwo dywizjonu. Od południa służbę pełnić będą wszyscy
pozostali piloci. Pełnić ją będą do końca...
ROZDZIAA VII
Drugiego lutego, w samo południe, Peter Shannon wystartował na alarm na czele czterech
Buffalo , tylko tyle bowiem samolotów mechanicy zdołali przygotować do lotu. Stanley White i
Michael Redhill pozostali na ziemi. Ich maszyny, znakowane T oraz F , uszkodzone i postrzelane
w poprzedniej wyprawie, wymagały starannego przeglądu, zaklejenia dziur i wymiany drobnych
części płatowca.
Szóstka lotników ciągle się jakoś trzymała, mimo bezustannych walk, a nawet zdołała odnieść
dalsze sukcesy. Konto Shannona wzrosło do pełnych dwudziestu zestrzeleń, White'a do szesnastu,
Redhilla do dziewięciu. David Munro strącił sześć maszyn wroga, Jeremy Sunderland osiem, Paul
West cztery. Podniosło to ilość ogólnych zwycięstw jednostki do osiemdziesięciu sześciu, ale teraz
nikt już ani nie notował tego na tablicy, ani nie zwracał uwagi na osiągnięcia. Nawet przyznany
Peterowi po raz trzeci Distinguished Flying Cross wywołał u niego tylko obojętne wzruszenie
ramion.
Shannon ostro ciągnął samolot w górę. Jego B jak Betty , nazwana tak ostatnio na cześć żony,
pieczołowicie doglądana przez mechaników, zachowywała się, jakby dopiero przyszła z wytwórni.
Silniki S Davida Munro, C Sunderlanda oraz H Westa również wyregulowane były
znakomicie i doprowadzone do doskonałego stanu, toteż bez trudu zdobywano wysokość. Peter
wiedział z doświadczenia, iż od momentu ogłoszenia alarmu do pojawienia się Japończyków
pozostawało z reguły niewiele czasu. Wiedział również, iż przewaga ilościowa wroga stale się
powiększała i tylko użyciem właściwego manewru i wykorzystaniem zdobytych w ciężkich walkach
umiejętności można było uzyskać jakieś wyniki, strącić kilka bombowców, utrudnić im zadanie,
zmieszać szyki. O tym, by jak kiedyś nie dopuścić samolotów wroga nad cel, obecnie nie marzono.
Było to niemożliwe, tym bardziej że dywizjon Hurricane'ów , przysłany niedawno na pomoc,
praktycznie przestał istnieć.
Zaledwie czwórka Buffalo wdrapała się na trzy tysiące metrów, już sierżant West, lecący na
skrajnie lewej pozycji, zameldował z podnieceniem przez radio o pojawieniu się dużej formacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]