do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Angelsen Trine CĂłrka morza 02 WrĂłg nieznany
- Anderson_Caroline_Lekarz_tylko_rodzinny
- Czesława_Fater_ _Aniolowie_bez_skrzydeł
- Dragonlance Dark Disciple 03 Amber and Blood # Margaret Weis
- (ebook ITA NARR) Svoboda Freedom
- 110. Marshall Paula Zemsta Rinaldiego
- Conrad Kelly Sheik of the Streets120504_0255
- JAS Droga w śÂšwiaty NadzmysśÂ‚owe Radśźa Joga nowoczesna
- Diana Palmer Long tall Texans 02 BiaśÂ‚a suknia
- DorosśÂ‚e Dzieci Alkoholików Janet K. Woititz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Adamek! Kapitana Dolińskiego, który bardzo wie-
le obiecywał sobie po tych informacjach, zdenerwował nie-
frasobliwy ton głosu plutonowego. Sądziłem, że można na
was polegać.
Panie kapitanie! Wypowiedziane to zostało z wy-
raznÄ… urazÄ…. Jedno jest pewne. To cholernie trudne i trzy-
mające język za zębami środowisko. Wywąchałem jedynie,
że pewnych danych zebrać się nie da.
Dlaczego?
Bo tylko frajer sam przeprowadza skup większej ilo-
ści dewiz. Normalnie to się robi bardzo dyskretnie, przy
pomocy siatki pośredników. Wtedy nie zwraca się niczyjej
uwagi i śladu żadnego nie ma. Chyba że plutonowy urwał
pod wpływem nagiej myśli. Chyba że ktoś działa w po-
śpiechu, że nie ma czasu na organizowanie pośredników.
Tylko że mała jest szansa, aby na to wpaść. Ci cinkciarze,
kapitanie, potrafią milczeć.
No, tak... kapitan Doliński przeciągnął te słowa,
aby zyskać na czasie, aby mieć chwilkę na podjęcie decyzji.
SÅ‚uchajcie, plutonowy.
Tak, słucham?
Znacie ich trochÄ™, prawda?
TrochÄ™.
Plutonowy Adamek był człowiekiem skromnym i o swo-
ich różnych, często bardzo dziwnych, znajomosciach nie
116
lubił mówić nikomu. Nawet szefowi.
Znalezlibyście tam jakiegoś... takiego bardziej mięk-
kiego?
Plutonowy milczał chwilkę. Pewnie się zastanawiał.
To zależy powiedział w końcu z wahaniem jak
chciałby pan na niego zadziałać.
Prosto. Nawiążcie z nim kontakt. Ale już natych-
miast. Powiecie, że chcecie kupić trochę dolarów. Niedużo,
żeby nie zwracać uwagi. A wtedy zjawi się Antosiak i przy-
łapie was na tym handlu. To znaczy przyłapie tamtego, a wy
uciekniecie. Bo po co macie się demaskować? Te wasze
kontakty mogą się jeszcze przydać. Jasne?
Jasne bez większego przekonania odpowiedział
plutonowy. Ale...
Gdzie będziecie? niecierpliwie przerwał mu kapi-
tan Doliński.
Pod Bankiem Pekao. Gdzieś tam w pobliżu. Kiedy
może być Antosiak?
Jeszcze nie wiem. Zadzwońcie za godzinę. A tym-
czasem motajcie ten handelek.
No cóż... Teraz mógł tylko czekać.
Pochylił się nad otwartą teczką, bardzo uważnie prze-
glądał wszystkie materiały, jakie dotychczas udało mu się
zgromadzić. W końcu nie mógł już usiedzieć na miejscu.
Schował więc akta do szuflady i poszedł na dół, do bufetu,
na piwo.
I tam odnalazł go telefon sierżanta.
Już ją mam, kapitanie. Antosiak był zadowolony.
Tę babkę, z którą ten Czarnodół...
117
Pięknie uciął kapitan Doliński. Nie bawcie się w
ploteczki. ImiÄ™ i nazwisko? Adres?
Już się robi, kapitanie. W słuchawce dał się słyszeć
szelest przewracanych kartek. A więc tak... Brzoza Karo-
lina, zamieszkała przy ulicy Działkowej numer... To jest na
%7Å‚elechowej, kapitanie.
Na %7łelechowej... Kapitan Doliński odetchnął głęboko.
Dobra. Spisaliście się świetnie.
To wcale nie było takie trudne, kapitanie. Rozpyty-
wać dalej o tego... Czarnodoła?
Nie. Teraz nie. Mam dla was inne zadanie.
SÅ‚ucham, kapitanie...
Gdzie teraz jesteście?
W Domu Rybaka.
Dobra Czekajcie tam. Przyślę wam wóz i... Tutaj
kapitan Doliński dokładnie poinstruował sierżanta, w jaki
sposób ma sprowadzić do komendy cinkciarza wytypowa-
nego przez plutonowego Adamka.
Zadowolony ze swoich ludzi i pełen niecierpliwego
oczekiwania wrócił do swego pokoju.
Zaledwie usiadł za biurkiem, odezwał się telefon.
To był plutonowy Adamek.
Przekazał mu informację, że sierżant już za kilkanaście
minut zjawi się pod Bankiem Pekao, i spytał:
Namotaliście kogoś?
Tak, kapitanie. Taki jeden student, poczÄ…tkujÄ…cy w
tym fachu.
Student?
118
Tak, a bo co? W głosie plutonowego czuło się roz-
bawienie wywołane zdziwieniem zwierzchnika. Jak się
nie ma nadzianych starych i żyje z samego stypendium, a
ma siÄ™ ochotÄ™ na jakiÅ› ubaw od czasu do czasu, to trzeba
jakoś kombinować. No nie? A zresztą... To powinno być
panu na rękę. Taki, co to mu jeszcze na czymś zależy, nie
będzie się zbyt twardo stawiać.
Dobra. Działajcie.
Nie musiał długo czekać.
Tym razem plutonowy i sierżant działali sprawnie. Po
półgodzinie, Antosiak, jeszcze z paskiem pod brodą, stanął
przed biurkiem kapitana.
Jak poszło?
Mamy go.
To dawajcie tu. A gdzie Adamek? powstrzymał
sierżanta, który już robił dziarski zwrot ku drzwiom.
Na pewno w bufecie. %7łeby temu tu... ruchem gło-
wy wskazał drzwi w oczy nie włazić.
Dobra.
Kapitan Doliński podniósł słuchawkę telefonu. Połączył
się z kantyną i przywołał plutonowego Adamka.
SÅ‚uchajcie, plutonowy. Tym samym wozem poje-
dziecie na %7Å‚elechowÄ… do mieszkania dziewczyny Czarnodo-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]