do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Montgomery Lucy Maud Pat ze srebrnego gaju 02 Pani na srebrnym gaju
- Anthony, Piers Titanen 02 Die Kinder der Titanen
- Laurie Marks Elemental Logic 02 Earth Logic
- Quinn Cari Miłość jest konieczna 02 Romans nie jest konieczny
- Forgotten Realms Elminster 02 Elminster in Myth Drannor # Ed Greenwood
- 023. Roberts Nora Księstwo Cordiny 02 Gościnne występy
- Diana Palmer Long tall Texans 02 Biała suknia
- Cat Adams [Blood Singer 02] Siren Song (pdf)
- Bonnie Dee [Magical Menages 02] Vampire's Consort (pdf)
- Schone Robin Erotic romance 02 Kobieta Gabriela
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pojczlander.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dowiedział od Helene i zastanawiał się, dlaczego ona nigdy mu o tym nie wspomniała.
Odpowie mu, że ona i Nikoline nigdy nie mogłaby się ze sobą dogadać i że to wszystko jest
jedynie złośliwym gadaniem. Bo co właściwie miałaby robić tamtej nocy? Była przekonana,
że Leonard śpi. Im częściej powtarzała to w myśli, tym bardziej słowa wydawały jej się
przekonujące. Powinna zakończyć stwierdzeniem, że po tym, co Leonard jej zrobił, nie chce o
nim więcej rozmawiać. Jens to z pewnością zrozumie.
Jens siedział przy kuchennym stole, ale zerwał się natychmiast, jak tylko weszła.
- Strasznie długo cię nie było!
50
Elizabeth poczuła wyrzuty sumienia.
- Maria chciała porozmawiać, kiedy ją już położyła, do łóżka. Zrzuciła drewniaki z
nóg. Czas chyba, żebyśmy i my się położyli. To był bardzo długi dzień, poza tym bolą mnie
stopy.
- No właśnie, jak tam twoje poobcierane pięty? spytał Jens, podążając za nią na
strych.
W drewniakach lepiej.
Nie pomyliła się. nastrój był napięty, jakby ich dzieliły jakieś niewypowiedziane
słowa.
Rozebrali się w milczeniu. Elizabeth odwrócona do niego plecami, starała się zyskać
na czasie. Wszystko, co miała zamiar powiedzieć, nagle wydawało się zbyt trudne. Kiedy
usłyszała, że Jens już się kładzie, włożyła nocną koszulę i ziewnęła przeciągle.
- Boże kochany, jaka ja jestem zmęczona jęknęła, wpełzając pod wspólną kołdrę.
On natychmiast położył się na boku i przyciągnął ją do siebie. Leżała przytulona
plecami do jego piersi, czuła oddech męża na karku i silne ramiona w talii.
- Elizabeth zaczął ostrożnie. Helene powiedziała mi coś na odjezdnym.
- Ach tak bąknęła Elizabeth, czując, że zasycha jej w gardle.
- Ona powiedziała, że muszę o ciebie bardzo dbać, bo lepszego człowieka niż ty nie
ma na tej ziemi.
Krew Elizabeth burzyła się w żyłach. Serce biło jak szalone z dzikiej radości. Czy to
wszystko? Tylko tyle Jens chciał jej powiedzieć?
- O tym chciałeś rozmawiać, kiedy musiałam iść do taty? spytała, słysząc jak
delikatnie brzmi jej głos.
- Tak. Nie wiem, dlaczego było takie ważne, żebym ci zaraz powiedział. Przecież
zawsze wiedziałem to, co mówiła Helene, ale słowa brzmią jakoś inaczej, kiedy wypowie je
ktoś inny. Chcę tylko, żebyś o tym wiedziała. Strasznie cię kocham, Elizabeth.
Odchrząknął. I myślałem też o innej sprawie, o tym, co powiedział pastor. Nie wiem, jak to
przyjęłaś?
- Co takiego? spytała szeptem.
- On powiedział, że Bóg rzeczywiście wszystkiemu przydaje sensu, nawet temu, że
twoja mama umarła.
Tego było Elizabeth za wiele. Odwróciła się do męża, ukryła twarz na jego piersiach i
wybuchnęła płaczem.
- Boże drogi, Jens! %7łebym tylko mogła swoim życiem zasłużyć na to szczęście, jakie
płynie z małżeństwa z tobą i żebym była w stanie przyjmować całe dobro, jakie mi dajesz.
- No coś ty, kochana moja szeptał poruszony i głaskał ją po plecach. Nie możesz
płakać dlatego, ze ja cię kocham. Wiem, oczywiście, że nie wszyscy małżonkowie tak sobie
mówią, ale&
Chciał dodać coś jeszcze, ale Elizabeth położyła mu palce na wargach.
- Już nic nie mów. Tylko mnie obejmuj szeptała.
I tak leżeli, mocno objęci, aż poczuła, że sen nadchodzi. Ostatnią myślą było, że nie
potrafi jej się nic złego, dopóki może tak leżeć w ramionach Jensa. Pragnęła, żeby ta chwila
nigdy się nie skończyła.
Rozdział 9
Nadszedł czerwiec z ciepłem i pełnymi słońca dniami. Grube wełniane spódnice i
samodziałowe spodnie ludzie zamienili na cieńsze ubrania. Zwierzęta, wychudzone po
długiej, ciężkiej zimie, zostały wyprowadzone w góry. Tam mogą jeść, ile tylko są w stanie.
51
Elizabeth i Jens dostali siano z Heimly i Nymark. Ale nikt nie ma za dużo i ona
najbardziej cieszyła się z tego, co mogą zebrać sami.
Trzymając się za ręce szli w górę na Nonshaugen. Było po południu i reszta
mieszkańców wsi korzystała z zasłużonego odpoczynku %7łeby jedzenie dobrze się ułożyło ,
jak to mówią. Elizabeth pochyliła się, by zerwać jakieś zdzbło. Aż dziwne, że często byle
drobiazg potrafi wzbudzić we mnie taką szaloną radość, myślała. Nawet nie wiem, o co
chodzi. Po prostu odczuwam fale szczerej wdzięczności.
Westchnęła z zadowolenia i uścisnęła rękę Jensa. On odpowiedział jej uśmiechem.
- No to jesteśmy na miejscu powiedział, rozkładając futrzane okrycie na trawie.
Gestem zaprosił Elizabeth, by usiadła pierwsza, po czym opadł tuż przy niej.
Dłuższy czas po prostu siedzieli i patrzyli na morze, mieniące się i połyskujące, jak
okiem sięgnąć. Edredon z trójką młodych płynął wolno w stronę brzegu. Ciepłe, rozedrgane
powietrze przesłaniało krajobraz, lekki wietrzyk bawił się włosami Elizabeth.
- To będzie nasze miejsce, Jens powiedziała.
- Tak zgodził się po prostu, obejmując ją ramieniem.
Położyła głowę na jego piersi. Tu będziemy spędzać latem chwile odpoczynku, jak
teraz. A zimą będę tu przychodziła patrzeć, czy nie wracasz z połowów. Z czasem nauczymy
nasze dziecko, żeby kochało to miejsce tak samo jak my.
- Będziemy mieć tylko jedno? spytał Jens, a Elizabeth wiedziała, że się uśmiecha.
- W każdym razie na początek, a potem zobaczymy, co czas przyniesie odparła
lekko. Popatrzyła w górę na niego i dodała poważnie. Ale nie wyobrażaj sobie, że będę ci
rodzić dziecko co roku. Musimy trochę uważać& - reszty nie była w stanie powiedzieć. To
zbyt intymne.
Jens pocałował ją w czoło.
- Nie, no coś ty, dwoje wystarczy. Chodz, połóż się tutaj, Elizabeth. Chętnie
odpowiedziała na zaproszenie i tak leżeli, wpatrując się w białe obłoki, wolno przepływające
po niebie, i próbowali odnajdować w ich kształtach podobieństwo do ludzi i rzeczy.
- Jak myślisz, co by sąsiedzi powiedzieli, że leżymy tak w środku dnia mruczał Jens.
- Niech sobie mówią, co chcą prychnęła Elizabeth. Kopanie torfu to ciężka robota.
Człowiek zasługuje na odpoczynek. W przyszłym miesiącu sianokosy, potem trzeba zwozić
torf pod dach, a potem znowu&
- Dobrze, dobrze, ja wiem. Nie przypominaj mi wszystkiego. Jens przewrócił się na
bok i głaskał palcem wskazującym grzbiet jej nosa.
- Masz najpiękniejsze, jasnobrązowe oczy, jakie znam powiedział i Elizabeth
westchnęła zadowolona z jego słów. Teraz wcale nie czuła się urodziwa z tym wielkim
Bruchem. Wieczorami zawsze wkładała nocną koszulę odwrócona do Jensa. Pewną pociechą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]