do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Haas Derek Srebrny NiedĹşwiedĹş 01 Srebrny NiedĹşwiedĹş
- Carroll_Jonathan_ _Białe_Jabłka_01_ _Białe_jabłka
- Harry Harrison Stalowy Szczur 01 Narodziny Stalowego Szczura
- Anne McCaffrey Cykl JeĹşdĹşcy smokĂłw z Pern (01) JeĹşdĹşcy SmokĂłw
- Foster, Alan Dean Spellsinger 01 Spellsinger
- Zelazny, Roger The First Chronicles of Amber 01 Nine Princes in Amber
- Burroughs, Edgar Rice Tarzan 01 Tarzan of the Apes
- x_Elizabeth Hoyt The Raven Prince [Prince 01] (2006)
- Roberts Nora Gwiazdy Mitry 01 Zaginiona gwiazda
- Denise A Agnew [Daryk World 01] Daryk Hunter (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anusiekx91.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szłość całej rodziny?
Zwinęła dłonie w pięści, wbiła paznokcie w ciało i w mil
czeniu pokręciła głową, gdyż bała się, że tym razem głos
może ją zawieść.
Rick również bez słowa z powagą skinął głową na znak,
że szanuje jej odmowę, po czym wyszedł, nie oglądając się
za siebie.
- %7łegnaj, Rick - wyszeptała, bezsilnie opadła na najbliż
sze krzesło i ukryła twarz w dłoniach.
Napłynęła ogromna fala rozdzierającego bólu i zagar
nęła ją bez reszty.
ROZDZIAA SIEDEMNASTY
- Proszę się oświadczyć. Tylko tym razem bez porównań
do samochodu, dobrze?
- Nie ma sprawy. - Pan Faulkner ukląkł przed pustym
krzesłem. - Chciałbym przez resztę życia dzielić z tobą
twoje nadzieje, twoje marzenia, twoje tajemnice, twoje
wszystko. Czy pozwolisz mi na to?
- Pięknie! - ucieszyła się. - Chociaż nie do końca jedno
znaczne - dodała. - Koniecznie musi pan uklęknąć i wyjąć
pierścionek zaręczynowy, by ta pani nie miała najmniej
szych wątpliwości. Ma pan pierścionek?
- Oczywiście! - Pan Faulkner wyjął z kieszeni małe pu
dełeczko obciągnięte czarnym aksamitem i otworzył je.
Wewnątrz znajdował się ujmująco prosty w formie pier
ścionek z iskrzącym dwukaratowym brylantem. Wrażenie
potęgował fakt, że płaska złota obrączka była wysadzana
mniejszymi brylantami.
- Naprawdę wspaniały - przyznała szczerze Tara. - Pań
ska wybranka ma szczęście.
Pan Faulkner dumie wypiÄ…Å‚ pierÅ›.
- To ja mam szczęście, panno Andrews.
- Proszę o tym nie zapominać, a wszystko pójdzie do
brze - zapewniła, starając się przy tym nie myśleć o Ricku,
Darcy Maguire
132
który ledwie za kilka godzin poprosi o rękę Kasey Steel. -
Czy ona się czegoś domyśla?
- Nie sądzę. - Sięgnął po swoją teczkę. - Czyli pani zda
niem jestem już gotowy, tak?
- Absolutnie. Proszę iść i uczynić swoją ukochaną bar
dzo szczęśliwą kobietą - rzekła, łykając łzy.
Miała nadzieję, że owa dziewczyna doceni urok i pro
stotę pomysłu pana Faulknera. Otóż chciał oświadczyć się
w parku, podczas przejażdżki łódką po jeziorze. Nie zapo
mniał też o tym, by na brzegu czekał na nich pod drzewem
miły, równie bezpretensjonalny piknik.
- Nawet pani nie wie, jak bardzo mi pani pomogła.
- NaprawdÄ™? W takim razie niezmiernie siÄ™ cieszÄ™. Ze
chce mi pan z czasem dać znać, jak poszło?
- Oczywiście.
Otworzyła przed nim drzwi, z uśmiechem uścisnęli so
bie dłonie. Tara zazdrościła panu Faulknerowi, którego ży
cie osobiste było tak cudownie nieskomplikowane - miał
pewność, że to prawdziwa miłość, pragnął się ożenić i nie
szczędził wysiłków, by osiągnąć wymarzony cel.
Ledwo z powrotem usiadła za biurkiem i zapatrzyła się
pustym wzrokiem w ekran komputera, do jej maleńkiego
gabinetu zajrzała Skye.
- Hej, nie poszłabyś na kawę? - spytała wesoło.
Na twarzy Tary odbiło się zaskoczenie. Po przeżytym
załamaniu siostra spędzała w firmie niewiele czasu, wpa
dała do Camelotu zaledwie dwa razy w tygodniu i zazwy
czaj szybko wracała do domu.
- Myślałam, że już wyszłaś.
- Nic z tego, siedzę do póznego wieczora. Mam urwanie
Wzorowe oświadczyny 133
głowy z tym weselem Colsenów, ale jakoś dobrze mi to ro
bi. To co? Wyskoczymy na kwadrans?
Tara spostrzegła, że siostra po raz pierwszy od kilku lat
zmieniła fryzurę, a w dodatku kupiła seledynową bluzkę,
choć dotąd chodziła w szarościach, bielach i czerniach.
Ucieszyła się.
- Chętnie.
Poszły do kawiarenki za rogiem, prawie pustej o tej po
rze i usiadły przy swoim ulubionym stoliku.
- Powiedz, jak twój wypad do Brisbane - zagaiła Skye.
- Wróciłaś wcześniej, niż się spodziewałyśmy.
Serce Tary ścisnęło się boleśnie. Gdyby siostra wiedzia
ła, że firma omal nie znalazła się na krawędzi katastrofy...
- Nie miałam po co dłużej tam siedzieć.
A gdyby powiedziała Skye o propozycji Ricka? Oczy
wiście, o ile dobrze odczytała sugestię zawartą w jego py
taniu. Czy słusznie postąpiła, przedkładając dobro firmy
nad szczęście osobiste? Rano nie miała wątpliwości, lecz
to było rano...
- Dlaczego? CoÅ› nie tak?
Tara spuściła wzrok na splecione na podołku dłonie.
- Przeciwnie. Za kilka godzin mój klient się oświadczy.
Skye natychmiast wychwyciła brak entuzjazmu w jej
głosie.
- W takim razie wypada pogratulować ci sukcesu. Bo ta
ki przecież był cel waszych spotkań, prawda?
Próbując nadal unikać wzroku siostry, Tara rozejrzała
się po kafejce. W najciemniejszym kącie siedziała jakaś pa
ra, całując się tak namiętnie, jak ona z Rickiem w hotelo
wym pokoju... Szybko odwróciła spojrzenie, po czym do-
Darcy Maguire
134
tarło do niej, co właśnie zobaczyła, i poczuła, jakby ktoś
poraził ją prądem. Popatrzyła na nich ponownie.
Panna Steel całowała się z mężczyzną, którego twarzy
Tara nie mogła dostrzec w półmroku, lecz z całą pewnoś
cią nie był to Rick, gdyż był drobniejszej budowy i miał
jasne włosy. Kasey wyglądała inaczej niż zazwyczaj - miała
na sobie zwykłe dżinsy i sweterek, włosy ściągnęła w kitkę,
była prawie nieumalowana. Ewidentnie nie chciała, by kto
kolwiek ją rozpoznał. I równie ewidentnie miała romans
na boku. Biedny Rick!
Tara podniosła się od stolika i pociągnęła zdumioną sio
strę za rękaw.
- Musimy stąd wyjść - zażądała zdławionym szeptem.
- Potem ci wytłumaczę.
- O co właściwie chodzi? - spytała Skye, gdy znalazły się
na zewnÄ…trz.
- Tam jest dziewczyna Ricka!
- Nic nie rozumiem.
- No, tego mojego ostatniego klienta, z którym spotka
Å‚am siÄ™ w Brisbane.
- I co z tego?
- Ona obściskuje się z innym! - Tara była półprzytomna
ze zdenerwowania. Rick za parę godzin poprosi o rękę tę...
tę latawicę, by nie powiedzieć gorzej. A jeśli ona oświad
czyny przyjmie? Widać nie jest dla niej problemem granie
na dwa fronty.
- Trzeba mu powiedzieć!
Skye chwyciła ją za ramię, gdyż Tara już chciała popę
dzić do samochodu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]