do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Carroll_Jonathan_ _Białe_Jabłka_01_ _Białe_jabłka
- Harry Harrison Stalowy Szczur 01 Narodziny Stalowego Szczura
- Anne McCaffrey Cykl JeĹşdĹşcy smokĂłw z Pern (01) JeĹşdĹşcy SmokĂłw
- Foster, Alan Dean Spellsinger 01 Spellsinger
- Zelazny, Roger The First Chronicles of Amber 01 Nine Princes in Amber
- Burroughs, Edgar Rice Tarzan 01 Tarzan of the Apes
- x_Elizabeth Hoyt The Raven Prince [Prince 01] (2006)
- Roberts Nora Gwiazdy Mitry 01 Zaginiona gwiazda
- Denise A Agnew [Daryk World 01] Daryk Hunter (pdf)
- Mackenzie Myrna W miescie marzen 01 Złodzieje marzeń (Harlequin Romans 1074)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anusiekx91.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spodni i białą koszulę z długimi rękawami. Na nią włożyłem grana-
towy blezer. W tej samej chwili pięćdziesiąt tysięcy mężczyzn w
całym Bostonie wkładało takie same ciuchy. Nic zapadającego w
pamięć, nic wyraznego. Taki sposób ubierania się, postawa i spo-
sób poruszania się sprawiają, że ludzie patrzą na ciebie i nawet nie
zauważają twojej obecności. Tej umiejętności chłopcy szybko uczą
się w Waxham, jednak jestem pewien, że był inny powód, dla któ-
rego Hap zarekomendował mnie Vespucciemu.
Otworzyłem aktówkę, którą trzymałem pod łóżkiem. W środku
znajdowały się narzędzia mojej pracy, które dostałem od Vespuc-
ciego po wyjściu z fabryki Columbus Textiles: półautomatyczny
glock 17; pudełko dziewięciomilimetrowych naboi z wydrążonymi
czubkami; ząbkowany nóż z antypoślizgową rękojeścią; plik fał-
szywych dokumentów, kart kredytowych i wizytówek. W razie,
gdybym wpadł, trudno byłoby ustalić moją tożsamość, co dałoby
61
Vespucciemu dość czasu na zatarcie śladów; prawdopodobnie po
prostu spaliłby to mieszkanie.
Nie zasłużyłem jeszcze na karabin snajperski i choć obecnie je-
stem dość dobry w strzelaniu z niego, nie jest to mój ulubiony mo-
dus operandi. Jest takie powiedzenie branżowe, że im bardziej
możesz zbliżyć się do celu, tym lepszym jesteś zabójcą, ale ja uwa-
żam, że to powiedzenie jest nieuzasadnione. Bywa, że najgłupsi
zabójcy na świecie stają pół metra od celu i naciskają spust, a by-
wa, że najbardziej utalentowani strzelcy są w stanie trafić w cel z
odległości pięciu przecznic. Zabójca zbyt blisko celu może być
zmuszony radzić sobie z zaskoczonymi świadkami, podczas gdy
strzelec wyborowy musi wziąć pod uwagę prędkość, natężenie
światła słonecznego, pogodę, przeszkody i przypadkowych obser-
watorów. Każde z podejść wymaga wielkich umiejętności. Cała
sztuka polega na tym - wiedziałem to nawet ja, kompletny żółto-
dziób - aby zająć możliwie najwygodniejszą pozycję... w sensie
umiejscowienia celu, zabicia go i ucieczki z miejsca zbrodni zaraz
po zamachu.
Stałem na przystanku autobusowym na Beacon Street, czytając
Globe , jak każdy inny człowiek znudzony dojazdami do pracy,
raz po raz spoglądałem na zegarek i mruczałem coś do siebie.
Drzwi domu otworzyły się i Janet Stephens wyszła ubrana w gra-
natową sukienkę i białe trampki, odpowiednie na krótki spacer do
sÄ…du.
Kiedy tylko weszła na ulicę Common, złożyłem gazetę, wetkną-
łem ją pod pachę i ruszyłem za nią w odległości trzydziestu jardów,
dostosowując mój krok do jej tempa i nie zmieniając dzielącej nas
odległości. Miałem graniczące z pewnością przeczucie, że Vespucci
mnie obserwuje niczym Bóg, by się przekonać, czy jego nowy naby-
tek udzwignie ciężar pierwszego zlecenia.
Janet minęła parę turystów przyglądających się rzezbie kaczki,
a potem skręciła w lewo, w jedną ze ścieżek przecinających park.
Szła dość szybko, nie aż tak, aby się spocić, ale wystarczająco szyb-
ko, bym musiał niezle wyciągać nogi. Czułem, jak w uszach narasta
mi bicie tętna, waliło jak bęben, łup, łup... Gdy wyciągnęła
62
ramiona, wyraznie zobaczyłem jej szerokie plecy, szersze, niż to
opisano w dokumentacji i z pewnością dosyć szerokie, aby w nie
trafić i roztrzaskać kręgosłup, nawet z odległości prawie trzydzie-
stu metrów.
Wyszła z parku i na przejściu dla pieszych zwolniła. Czerwone
światło zmusiło ją do zatrzymania się, a czekając na zmianę, po-
chyliła się i zawiązała sznurowadło. Nie miałem wyjścia, również
stanąłem na przejściu; było tam kilku innych pieszych, więc nie
byliśmy sami.
Nadal czułem się, jakby skierowano na mnie ogromny reflektor.
Popatrzyłem na biznesmena przed sobą i skoncentrowałem się na
plecach Janet Stephens stojącej niewiele ponad pół metra ode
mnie. Przykucnęła, materiał jej sukienki powiewał lekko, kiedy
zawiązywała sznurowadło. Tylko dwie stopy. Glock na moich że-
brach ukryty pod luznym blezerem wydawał się ciężki. Prawą dło-
nią podrapałem się po brzuchu, ot, zwykły gest, a potem sięgnąłem
głębiej, jakbym drapał się po żebrach. Czułem pod palcami zimną
lufę. Teraz. Mogę to zrobić właśnie tutaj, na skraju parku, wycią-
gnąć pistolet, a potem...
Zwiatło zmieniło się na zielone. Janet poderwała się i szybko
ruszyła przed siebie. Przepuściłem innych pieszych i czekałem, aż
odzyskam dogodną odległość. Wciąż byłem około trzydziestu me-
trów z tyłu. Janet Stephens zniknęła na schodach prowadzących do
budynku sÄ…du.
Czy Vespucci patrzył? Czy widział, jak się zawahałem i odnoto-
wał to w pamięci, a może nawet zaznaczył w notesie? Czy mnie
ocenia, właśnie w tej chwili? Columbus się zawahał. Zaprzepaścił
możliwości. Musimy się go pozbyć przy pierwszej okazji .
Odepchnąłem od siebie te myśli, ruszyłem w dół ulicy i wsze-
dłem do koreańskiego sklepu... był ciemny i brudny jak nora susła.
Półki pokryte warstwą kurzu od miesięcy nie widziały mokrej
szmaty. Wziąłem pudełko z folią spożywczą i upuściłem je na zie-
mię, jakby wyślizgnęło mi się z palców. Błyskawicznie wyciągnąłem
broń z kabury i wsunąłem ją w szczelinę pod najniższą półką.
Schowałem tam także nóż. Kiedy skończę, pewnie będą
63
potrzebowali solidnego sprzątania, ale nie martwiłem się, że Kore-
anka znajdzie je podczas zamiatania. Myślę, że miotła nie dotknęła
podłogi od wieków. Bezpiecznie umieściłem w schowku pistolet i
nóż, jakby nigdy nic podniosłem pudełko, zaniosłem je do kasy,
zapłaciłem, aby nie wzbudzać podejrzeń i wyszedłem na zewnątrz.
Wejścia do sądu strzegł wykrywacz metalu obstawiony przez
trzech ochroniarzy. Położyłem moją świeżo zakupioną folię oraz
klucze na tacy i nie podnosząc wzroku, przeszedłem przez bramkę
wykrywacza. Odbierając swoje rzeczy, nie patrzyłem ochroniarzom
w oczy, po prostu je zabrałem i poszedłem w stronę wind, gdzie
zebrał się mały tłumek. Z akt wiedziałem, że sala rozpraw sędziny
Janet Stephens znajduje się na szóstym piętrze. Wiedziałem także,
że sędzina Janet Stephens nigdy nie korzysta z windy; zawsze
wchodzi po schodach, co jest częścią jej reżimu treningowego.
Właśnie wtedy w holu zagrzmiał szorstki głos: Sędziowie przy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]