do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Cabot Meg Pamiętnik księżniczki 03 Zakochana Księżniczka
- Carroll Jenny (Cabot Meg) 1 800 Jeśli W
- Gabriel Morris Kundalini and the Art of Being
- 05masters01 10_pl
- Alan Dean Foster Icerigger 1
- Jennifer Roberson Cheysuli 6 Daughter of the Lion
- May Karol W Hararze
- Hailey Lind [Annie Kinca
- Walter Jon Williams Metropolitan
- Jedi Adam Upadek Jedi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- charloteee.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zachowań tłumu znacznie przekraczała ich możliwości. Ludzie byli niespokojni, zbyt
wiele ostatnio się wydarzyło, żeby można było przejść nad tym do porządku
dziennego. Zmierć starego arcykapłana, mianowanie na następcę jego syna, spiskowca
skazanego przed laty na banicję, atak obłąkanej kucharki na króla, w końcu
nieszczęśliwe zadławienie się monarchy posiłkiem. Ponadto do tej pory nie ogłoszono,
kto będzie następcą tronu. Czarę goryczy przelała wieść o wyjezdzie arcykapłana i
głównodowodzącego w towarzystwie kilkunastu ochroniarzy, którzy podobno
skierowali się gdzieś na wschód. Chociaż od chwili, gdy opuścili miasto, minęły już
niemal dwa tygodnie, wciąż nikt z dworzan nie ogłosił oficjalnego powodu, dlaczego to
zrobili. Plotki zaczynały powoli zastępować oficjalne oświadczenia, domysły
wyrugowały fakty. Niemal wszyscy mieszkańcy spodziewali się jakiejś bliżej
nieokreślonej katastrofy, każdy gromadził zapasy, masowo wykupywano broń i juczne
zwierzęta. Chociaż ta gorączka dotknęła w głównej mierze stolicy, to również okoliczne
wsie i miasta zdradzały już pierwsze oznaki zakażenia. Opowieści roznoszone przez
wędrownych kupców, żebraków, a nawet szanowanych obywateli rozpalały
wyobraznię ludzi niezależnie od zajmowanego przez nich stanowiska. Szczęśliwie,
sytuacja nie była skrajnie dramatyczna. Wszak nikt otwarcie nie protestował, na
ulicach panował umiarkowany spokój. Wszyscy cierpliwie oczekiwali dalszego
rozwoju wypadków, nie wiedząc jeszcze, iż wydarzenia najbliższych dni
nieodwracalnie zmieniÄ… dotychczasowy, znany im porzÄ…dek...
* * *
Grif w milczeniu przyglądał się płomieniom łapczywie pochłaniającym drewno przed
momentem rzucone na ich pastwę. Przez dłuży czas obserwował żywioł, sprawiając
wrażenie całkowicie pochłoniętego tym widokiem. W końcu przeniósł wzrok na twarz
siedzącego nieopodal Krona, mówiąc:
- Zmrok zapadł już godzinę temu, chyba czas wypocząć, nie sądzisz?
- Rób jak chcesz, strażnicy są pod twoją komendą.
Arcykapłan westchnął ciężko, bezwiednie wrzucając kolejną wiązkę chrustu do ognia.
Atmosfera pomiędzy nimi wciąż była napięta. Nic zresztą dziwnego, głównodowodzący
był zaskoczony, gdy przed dwoma dniami poznał prawdę. Jego dawny przyjaciel
wyznał mu bowiem wszystko, opowiedział o kontaktach z Atorem, rozmowie z
konającym ojcem, prawdziwej treści pisma od Uziela oraz tajnym spotkaniu, jakie
odbył ze swymi doradcami zaraz po otrzymaniu listu, jak i tuż przed wyjazdem do
Megiddo. Wojownika zdumiała przebiegłość kapłanów knujących przeciwko niemu.
Zgodzili się oni z tym, że Grif również powinien jechać. Fakt ów miał ostatecznie uśpić
czujność głównodowodzącego. Tymczasem spośród towarzyszącej im grupy
ochroniarzy ponad połowę stanowili wynajęci zabójcy. Na wyrazny sygnał arcykapłana
mieli najpierw zabić we śnie prawdziwych strażników, a potem skończyć z
niewygodnym pretendentem do tronu. Pomimo tego, iż mordercy zostali odesłani
podczas pobytu w Bater, a on poznał prawdę, uczucie niepokoju nadal go nie
opuszczało. Właściwie nie była to obawa, lecz poczucie krzywdy. Został zdradzony.
- Chyba zaczynam rozumieć, na co cię skazałem przed laty stwierdził
niespodziewanie wojownik. Teraz jesteśmy kwita.
- Nie jesteśmy, Kronie. Ty wtrąciłeś mnie do lochu, a ja nie pozwoliłem na realizację
planu moich doradców.
- Fakt, uniknąłem losu ofiary poniesionej w imię dobra naszego królestwa. Taki był
twój kaprys. Jeśli chciałeś być szczery od początku, mogłeś odprawić skrytobójców
jeszcze w stolicy.
- Stanowiłeś zagrożenie. Musiałem myśleć o jakimś... rozwiązaniu. Ostatecznie mord
nie wydał mi się dobrym wyjściem.
- Wiem, wiem, tłumaczyłeś to już. W gruncie rzeczy muszę przyznać ci rację. Mam
dość tego bagna, wolę hełm niż koronę.
- Ważne jest to, żebyś miał na czym go nosić. Jest tylko jedna szansa, abyś uniknął
gniewu twoich wrogów z pałacu: jutrzejsze rozmowy z przywódcą wędrowców muszą
przebiec pomyślnie.
- A wtedy zostanÄ™ tu jako obserwator, majÄ…c za jedyne towarzystwo tych pogan i
Uziela. Nie wiem już co gorsze mężczyzna uśmiechnął się nieznacznie.
- Okaże się, co ma być... odparł natychmiast Grif, łapiąc się na tym, iż nieświadomie
powtórzył ulubione powiedzonko Sarafina. Czas spać, Kronie.
Obaj mężczyzni wstali od ognia bez słowa, przypominając sobie, jak swobodne
rozmowy toczyli przed wieloma laty. Krótka, szczera wymiana zdań jaką odbyli przed
momentem, była jedynie echem tamtych dysput. Czy kiedykolwiek uda im się jeszcze
porozmawiać jak przyjaciele? Wojownik nie umiał odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Okaże się, co ma być wymruczał pod nosem. W tym samym momencie, niczym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]