do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Tribesmen of Gor John Norman
- Jak Przechytrzylam Biurokracje...tlumaczenie(1)
- Whitley Strieber Communion
- śÂšwiat Nocy Zaklinaczka
- Gumowska Irena Bć…dśź zdrów
- 1990 The Batman Murders
- McMahon_Barbara_ _Intryga_i_Milosc_ _Nie_ma_ucieczki
- Brown Debra Lee Cenniejsza niz zloto
- Maciszewski Szlachta Polska i jej paśÂ„stwo
- The Best American Humorous Short Stories
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- charloteee.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skończyła i że wszystko zależy od woli Geyrusa. Nie śmiał obserwować kapłana, ale starał się
podążać za jego wzrokiem, który padał kolejno na każdego wojownika. Jeżeli podniesie laskę,
albo gdy jego wzrok spocznie na kimś dłużej&
Ani laska, ani oczy kapłana nie dały Wobeku odpowiedzi. Mimo to miał szczęście stał
daleko po lewej stronie Chabano i widział wojowników stojących za wodzem. Było ich trzech;
jeden zaczął oddychać nienaturalnie wolno. Jego oczy nabrały purpurowo szafirowego
odcienia, a włócznia, jakby ciągnąc za sobą rękę, powoli podnosiła się do rzutu.
Wtem włócznia podskoczyła, a wojownik zawisł nad ziemią, pociągnięty przez drzewce.
Ci którzy, to widzieli, oniemieli z przerażenia. Wszyscy poza Wobeku.
Wodzu! Za tobą! wrzasnął. Ostrzegł Chabano w samą porę. Wódz obrócił się,
podrzucając tarczę, i zadał cios włócznią.
Trafił w powietrze, ale Wobeku miał więcej czasu, by się złożyć do rzutu. Włócznia utkwiła
głęboko w boku wojownika. Ten odwrócił się do Wobeku, jakby wyśmiewał skulonego
Ichiribu.
Wobeku nie mógł się bronić. Oczy rannego wojownika zamieniły się w iskry purpurowo
szafirowego ognia, a mgiełka tych samych barw otaczała jego broń i ręce, ale zaraz purpura
magii Ludzi Bogów ustąpiła miejsca purpurze krwi wypływającej z jego boku i ust. Zakrztusił
się, zachwiał i padł.
Wobeku wiedział, że wojownik zaraz zyska towarzystwo po tamtej stronie życia: Chabano i
pozostałych wojowników. Chabano zresztą nie próbował ratować się ucieczką. Daremny
trud. Geyrus dostałby go, gdziekolwiek by się ukrył.
Wobeku też już kiedyś uciekł. Nie zamierzał tego robić powtórnie, tak jak nie chciał zabić
bidui.
Szykował się na honorowe spotkanie ze śmiercią, co tak go pochłonęło, że nie zauważył, jak
Chabano, prawdopodobnie wiedziony tą samą myślą, daje krok naprzód. Jego włócznia
uniosła się, a mięśnie naprężyły, gdy przymierzał się, by cisnąć broń wprost w gardło
Geyrusa.
Kapłan podniósł laskę oburącz przed sobą. Włócznia Chabano zatrzymała się, jakby trafiła
na skałę. Z żelaznego grota zaczął unosić się dym, a serce Wobeku zmroziło przerażenie, gdy
zobaczył, że dym ma odcień purpurowy i błękitny.
Wtedy zobaczył, jak Cichy Brat wychodzi z szeregu, machając swoją laską jak kobieta
mozdzierzem, i przykłada ją do laski Najwyższego Kapłana.
Z laski Geyrusa wystrzeliły płomienie. W mgnieniu oka objęły całe ciało, jakby było tylko
kupą słomy. Mieniły się wszystkimi kolorami i nie wydzielały dymu, ale były gorące. Wiszące
nad nimi liście całkiem zbrązowiały i gdyby nie deszcz, spaliłyby się. Dym unosił się też ze
ściółki, w której żar wypalał trawy i liście. Widok zwykłego dymu jakoś pocieszył Wobeku.
Przynajmniej nie zginie w miejscu opuszczonym przez bogów.
Potem pomyślał, że może w ogóle nie zginie. Chabano słaniając się zrobił kilka kroków w tył
i upuścił włócznię, której nadtopiony grot zasyczał w deszczu. Nie był ranny. Potknął się o
ciało swego niedoszłego zabójcy i o mało nie upadł. Stojący z tyłu wojownicy pochwycili go.
Trzej pozostali, razem z Wobeku, patrzyli jak płomienie połykają obie laski i Najwyższego
Kapłana, zostawiając Cichego Brata bez szwanku. Wyraznie nie spodobało się to pozostałym
kapłanom. Gapili się z szeroko otwartymi oczami na to przedstawienie, jakby odbywało się
wbrew wszelkim regułom.
Wobeku doszedł do siebie. Wyrwał włócznię z rąk wojownika, który stał obok tak
wystraszony, że nie odróżniłby grotu od drzewca, poniósł ją i rzucił.
Tym razem trafił swoją ofiarę, kapłana stojącego na prawo od Geyrusa, prosto w gardło.
Ten puścił laskę, padł na kolana i złapał się za rozpłatane gardło i tkwiącą w nim włócznię;
wreszcie zgiął się tak mocno, że spadł mu pióropusz. Nim pióra dotknęły ziemi, upadł na bok i
spazmatycznie zagrzebywał nogą resztki życia.
Szybka akcja Wobeku na powrót wlała siły w pozostałych wojowników. Poparło ją kilka
ostrych komend Chabano, wypowiedzianych tonem oznaczającym, że nieposłuszeństwo to
pewna śmierć.
W kilka chwil pozostali kapłani zostali otoczeni. Stali przed wymierzonymi w ich gardła
włóczniami, dopóki Najwyższy Kapłan nie zamienił się w kupkę popiołu na nadpalonej
ściółce.
Cichy Brat bez oporu pozabierał laski z ich rąk i przemówił językiem, którego Wobeku nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]