do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Heather Hummel Through Hazel Eyes (pdf)
- Graham Heather Wielki błękit
- Sala Sharon Misja specjalna
- John Dalmas Yngling 3 The Circle of Power
- Wikipedia Alchemy Articles
- spinoza, benedict de the ethics 3. on the origin and nature of the emotions
- Christie Agatha Brzemić™
- Coles R., The_Secular_Mind
- 0178. Roszel Rene SśÂ‚odki ksić…śźć™
- Arthur_Katherine_Posluchaj_swego_serca_HS000
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
propozycja została jej złożona podczas lunchu w obecności Helen i jej matki,
a także kilku innych pań z towarzystwa. Wówczas nie spodobała się jej
kwiecista sukienka, której nawet ona sama nie lubiła. Założyła ją, błędnie
sądząc, iż pani Rutledge doceni skromny styl ubioru swojej synowej.
Tymczasem w tym domu preferowano stroje rodem z Dynastii".
- Jared, problem polegał na tym, że to wyłącznie ja musiałam się zmieniać.
Starałam się stać taką, jaką mnie chciałeś widzieć. Nigdy nie podróżowałam
tyle co ty, a moja rodzina nie należy do tych samych kręgów towarzyskich co
twoja. Mimo to nie jestem wiejskim tłumokiem, a tak właśnie się czułam w
obecności twojej matki i Helen. Tak bardzo się starałam zasłużyć na ich
uznanie, że stałam się kimś, kogo sama przestałam poznawać.
- Nie miałem pojęcia...
- Wiem o tym. Gdybyś choć raz wziął moją stronę, być może byłabym w
stanie to wytrzymać.
- Mimo wszystko uważam, że przesadzasz...
- Nie, Jared. Zdaniem twojej matki moją największą wadą jest to, że nie
jestem Helen. Nawet ty próbowałeś zrobić ze mnie Helen.
- To nieprawda - zaprotestował machinalnie, bardziej z obowiązku niż z
przekonania. Widziała, jak szuka w pamięci potwierdzenia tego.
- Ależ tak. Helen to, Helen tamto... Dlaczego nie możesz być taka jak
Helen...? W związku z tym powiedz mi: teraz, gdy masz już Helen, czy jesteś
szczęśliwy?
RS
76
ROZDZIAA SIÓDMY
- Wejdz pierwsza i sprawdz, czy jest ubrana.
- Ta biedna mała zawsze jest ubrana.
Męski głos ryknął śmiechem, ale został szybko uciszony.
- Ciiicho... Obudzisz ją - syknęła Carleen.
- Zdaje się, że właśnie po to tu przyszliśmy.
- Ona naprawdę potrzebuje każdej minuty snu. No właśnie, pomyślała
Lizzie, zakopując się głębiej w stertę poduszek na kanapie. Drzwi otworzyły
siÄ™.
-To dlaczego nie śpi w nocy? Jest już prawie południe.
- Południe! - wrzasnęła Lizzie, podrywając się na równe nogi. - To
niemożliwe! Carleen, dlaczego mnie nie obudziłaś?
Popatrzyła na zegarek, jęknęła i opadła z powrotem na poduszki.
- Zwietnie! Po prostu świetnie - przejechała palcami po włosach. - Co
mnie ominęło?
- Co najmniej dwadzieścia pięć telefonów od twojego byłego - oznajmił
Edward, poprawiając druciane oprawki okularów. - Facet w ogóle nie chciał
ze mną rozmawiać. Nalegał, by rozmawiać wyłącznie z Elizabeth.
Powiedziałem mu, że jesteś nieuchwytna, ale on i tak co rusz wydzwania.
Przez niego nie mogę się niczym zająć... a ona... - wskazał palcem Carleen -
cały czas wisi na drugim telefonie.
- Kto jeszcze dzwonił? - spytała Lizzie Carleen, która tymczasem zajęła
siÄ™ porzÄ…dkowaniem pokoju.
- Przede wszystkim ludzie z Hotelu Grozy, przypominając, że dziś po
południu nastąpi odbiór budynku przez inspektora z hrabstwa. Chcą, żebyś
tam przyjechała, bo w jednej z sal mają kłopoty ze światłem., Ludzie z
Richardson Mail chcą wiedzieć, kiedy będziesz uchwytna dla zdjęć
reklamowych...
Lizzie obronnym gestem uniosła ręce do góry.
- Dobrze, już dobrze... Dajcie mi jeszcze kilka minut.
Carleen schyliła się po naręcze brudnej bielizny, żeby znieść ją do
RS
77
piwnicy, do prania, po czym odsłoniła żaluzje i wyszła. Ostre promienie
słoneczne wdarły się do pokoju, atakując zmęczone oczy Lizzie.
- Macie na dole trochę świeżej kawy?
Edward przytaknął i zerwał się, by ją przynieść. Chwilę pózniej był już z
powrotem. Wręczył Lizzie kubek z kawą, po czym opadł obok niej ha
kanapę, rzucając kalendarz na stół.
- A teraz do rzeczy, Liz. - Zawsze, gdy chciał poważnie porozmawiać,
mówił do niej Liz". - Nasz plan pracy jest jednym z najbardziej
przerażających, jakie widziałem.
- Mówiłam ci przecież, że tak będzie.
Lizzie najchętniej zatkałaby sobie uszy. Przeczuwała, co zaraz usłyszy.
- Tak, wiem. Już na początku sezonu byliśmy całkowicie zabukowani.
Terminarz był napięty, ale wykonalny. Do czasu, gdy dodałaś ten dom dla
swojego byłego...
- On ma na imiÄ™ Jared.
- Otóż ten Jared domaga się od nas trzykrotnie więcej uwagi niż
jakikolwiek inny zleceniodawca.
- Wiem - Lizzie pociągnęła łyk kawy. - To stary nawyk. Tak właśnie
kiedyś pracowaliśmy.
- Teraz nie możemy sobie na to pozwolić. Mamy jeszcze kilka innych
budynków na głowie.
- Wiem o tym - odparła Lizzie ostrym tonem. Lubiła Edwarda i szanowała
jego zdanie, ale nie
życzyła sobie, by mówił jej, jak ma kierować własną firmą. Edward,
czujÄ…c pismo nosem, mruknÄ…Å‚:
- W porządku. Chciałem ci tylko zaproponować, byś powierzyła mi odbiór
techniczny u Lubbocka. Zajmie mi to dwa dni, a ty będziesz miała czas na
inne rzeczy.
- Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam - westchnęła Lizzie.
To, co mówił, miało wprawdzie ręce i nogi, ale wyrażenie zgody
przychodziło jej z trudem. Bardzo lubiła te końcowe inspekcje, podczas
RS
78
których podziwiała ostateczny kształt budynku i robiła zdjęcia do swojego
archiwum.
Z drugiej strony, Edward pracował dla niej już dwa lata i był w stanie sam
sobie poradzić. Miał też rację co do jednego: Jared zabierał jej zbyt wiele
czasu.
- No dobrze. Możesz tam jechać - przystała niechętnie na jego propozycję.
- Tylko masz mi porobić dużo zdjęć!
- Tak jest! - zawołał, wyrzucając w triumfalnym geście dłoń do góry. -
Zaraz do nich zadzwonię. Ale, ale... A co będzie z Santa Fe? - Zobaczywszy,
że Lizzie kiwa głową na zgodę, zerwał się z miejsca i ruszył w stronę drzwi.
- Powiedz Carleen, że zaraz schodzę - krzyknęła za nim Lizzie, ale minęło
prawie pół godziny, zanim udało jej się to zrealizować.
Na dole przysiadła na rogu biurka Carleen i pobieżnie przejrzała karteczki
z informacjami. W rzeczy samej, większość z nich pochodziła od Jareda.
- Można by pomyśleć, że sam nigdy niczego nie budował - zauważyła
Carleen złośliwie, ale Lizzie zaprotestowała.
- To nie tak. Jared zawsze sam musi wszystkiego dopilnować. Ponieważ
ten projekt jest mój, uważa, że muszę być informowana o każdym nowym
posunięciu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]