do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Roberts Nora 01 Pokochać Jackie
- 259. Buck Carole Badz jego swiatlem
- Brian Kate (Scott Kieran) Ksiezniczka i zebraczka
- Jay Caselberg Jack Stein 3 The Star Tablet v2
- Andy Chambers Necromunda Survival Instinct (v1.5) (Undead)
- Jeff Cannon, Jon Cannon The Leadership Lessons of the U.S. Navy SEALS (2002)
- Beverly Connor [Diane Fallon Forensic Investigation 07] Dust To Dust (pdf)
- Essential Physics 1 F. Firk
- 41. Folwark Zwierzć™cy George Orwell
- Offutt Andrew Conan i najemnik
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- charloteee.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
umowy. I żeby samej nie wylądować na resztę życia w więzieniu.
W drodze powrotnej do Nowego Orleanu próbowała wymazać z
pamięci obraz zalanego łzami Maxa odjeżdżającego z Dickiem i
machającego jej rączką na pożegnanie. Były to jednak próby daremne.
Ta rozdzierająca serce scena wciąż stała jej przed oczami.
Pocieszała się, że jutro znowu go zobaczy. Zakładając,
oczywiście, że Sloan jej nie okłamuje. Zerknęła na niego spod oka.
Prowadził samochód, wpatrzony nieruchomo w drogę. Od odjazdu
znad zatoczki nie odezwał się słowem.
Była przekonana, że ledwie ruszą, zacznie jej wiercić dziurę w
brzuchu o to, czy ma już jakąś koncepcję wydostania Billy'ego z
Poquette. Ku jej zaskoczeniu nie zrobił tego i gdyby go nie znała,
gotowa byłaby jeszcze pomyśleć, że to przejaw wrodzonego taktu, że
celowo daje jej czas na pozbieranie siÄ™ do kupy.
Ale przecież nikt taktowny nie rozdzielałby przerażonego małego
chłopca z matką, i gdyby Sloan Reeves był człowiekiem przyzwoitym,
to... No właśnie, co?
Zdała sobie sprawę, że sama nie wie. Postąpiłby wbrew rozkazom
Billy'ego? Ze świadomością, że może go to kosztować życie?
Nie, odpowiedziała sobie w duchu. Nawet człowiekiem
przyzwoitym kieruje instynkt samozachowawczy. Z tym, że żaden
przyzwoity człowiek nie reprezentowałby szefa irlandzkiej mafii.
Gdyby więc Sloan był naprawdę człowiekiem przyzwoitym, to by go
tu nie było. A w imieniu Billy'ego występowałby ktoś inny.
Ciekawe, jak przedstawiałaby się wtedy jej sytuacja? Zerknęła
znowu na Sloana.
Nienawidziła go z całego serca, musiała jednak przyznać w
duchu, że prawdopodobnie byłoby gorzej. Całkiem możliwe, że dużo
gorzej. Przecież Sloan załatwił jej u Billy'ego pozwolenie na widzenia
z Maxem. Wątpiła, by wśród chłopców Billy'ego znalazło się wielu
takich, którzy by się tego podjęli.
No i Sloan pozwolił jej dziś spędzić z Maxem więcej czasu, niż
się spodziewała. Dick przestępował już z nogi na nogę, wyraznie
zniecierpliwiony przedłużającym się spotkaniem.
Wpatrzona w zapadający zmierzch, wróciła myślami do
syndromu sztokholmskiego. Czy aby nie daje tu o sobie znać? Po
chwili namysłu odrzuciła to podejrzenie. Po prostu zafrapowana
uprzejmością Sloana, której się po nim nie spodziewała, stara się teraz
znalezć jakieś m o t y w y jego postępowania.
Zdecydowała w końcu, że popełnia podstawowy błąd, starając się
go oceniać w kategoriach zła i dobra, czerni i bieli, podczas gdy on
reprezentuje sobą jakiś odcień szarości.
Z tym, że raczej ten ciemniejszy. Owszem, jest wobec niej
uprzejmy, lecz to w żadnym stopniu nie umniejsza jego roli w
porwaniu Maxa.
Czując, że znowu ogarnia ją panika, zaczęła sobie wmawiać, że
wszystko dobrze się skończy - jeśli tylko pomoże uciec Billy'emu.
Tego musi się trzymać, bo inaczej się rozklei. Im wcześniej
wydostanÄ… Billy'ego z Poquette, tym lepiej.
- Hayley? Drgnęła zaskoczona. Sloan oderwał wzrok od drogi i
patrzył na nią.
- Przykro mi, że tak to z Maxem przeżyliście. Nie
przypuszczałem, że tak trudno będzie się wam rozstać po tym
spotkaniu.
- Jeśli... jeśli mam do wyboru trudne rozstania i niewidywanie się
z nim w ogóle... Sloan, dziękuję, że przekonałeś Billy'ego. Naprawdę
jestem ci wdzięczna.
Kiwnął głową.
- A jak to wszystko wyjaśniłaś Maxowi?
- Powiedziałam mu, że musi przez jakiś czas pomieszkać z
Tomem i Dickiem, bo mam teraz dużo pracy i będę pózno wracała do
domu.
- I jak to przyjÄ…Å‚?
- Nie był zachwycony. Ale jakoś się z tym pogodził. Sloan
milczał przez dobrą minutę.
- Możesz się o niego nie obawiać - odezwał się w końcu. - Billy
powiedział swoim ludziom, że we wszystkim, co dotyczy Maxa,
decyduję ja, a ja kazałem im dobrze go traktować.
- Za to też jestem ci wdzięczna. Nawet nie wiesz jak - dodała ze
ściśniętym gardłem.
Coś w tonie jego głosu mówiło jej, że naprawdę może na nim
polegać. Ale czy nie są to tylko pobożne życzenia? Czy nie oszukuje
czasem samej siebie, bo tak bardzo chce wierzyć, że Sloan Reeves
zachował jakieś resztki przyzwoitości? Wierzyć, że los jej synka nie
leży w rękach potwora?
Obserwując spod oka Sloana, który znowu skupił się na
prowadzeniu auta, wróciła myślami do dnia, kiedy po raz pierwszy
wszedł do jej gabinetu. Wtedy nic o nim jeszcze nie wiedziała.
Od pierwszego wejrzenia wydał jej się pociągający i poczuła
rozjarzającą się iskierkę zainteresowania. Zgasła ona jednak szybko,
gdy wyszło na jaw, kogo Sloan reprezentuje i z czym przychodzi.
Popuściła na chwilę wodze fantazji i spróbowała sobie wyobrazić,
co by się stało, gdyby wkroczył w jej życie w zupełnie innych
okolicznościach, gdyby przyszedł do niej w jakiejś całkiem legalnej
sprawie.
Szybko jednak dała sobie spokój z tymi bezprzedmiotowymi
rozważaniami. Przymknąwszy oczy, próbowała sobie przypomnieć, w
której to starej piosence jakiś mężczyzna nazywany był chodzącą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]