do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Haas Derek Srebrny NiedĹşwiedĹş 01 Srebrny NiedĹşwiedĹş
- Carroll_Jonathan_ _Białe_Jabłka_01_ _Białe_jabłka
- Harry Harrison Stalowy Szczur 01 Narodziny Stalowego Szczura
- Anne McCaffrey Cykl JeĹşdĹşcy smokĂłw z Pern (01) JeĹşdĹşcy SmokĂłw
- Foster, Alan Dean Spellsinger 01 Spellsinger
- Zelazny, Roger The First Chronicles of Amber 01 Nine Princes in Amber
- Burroughs, Edgar Rice Tarzan 01 Tarzan of the Apes
- x_Elizabeth Hoyt The Raven Prince [Prince 01] (2006)
- Denise A Agnew [Daryk World 01] Daryk Hunter (pdf)
- Mackenzie Myrna W miescie marzen 01 Złodzieje marzeń (Harlequin Romans 1074)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jest dyplomowanym jasnowidzem, jednak taka perspektywa napawała go niepokojem.
Zawsze te\ była opanowana i zachowywała się bardzo naturalnie. Trudno zresztą o to
\ywić do niej pretensje. Rzecz w tym, \e im bardziej on stawał się napięty, tym ona była
bardziej rozluzniona.
Ubierała się niezmiennie w barwne szorty i przewiewne podkoszulki, nie robiła
makija\u i nie układała włosów. Czasami sprawiała wra\enie, jakby w ogóle nie zale\ało jej
na wyglądzie, a jego - o dziwo - wcale to nie odstręczało. A przecie\ dotąd lubił kobiety
zadbane i eleganckie.
Czemu więc nie mógł oderwać myśli od tej prostodusznej osóbki, która poza tym, \e
się myła i uśmiechała, nie robiła nic, \eby mu się spodobać?
Mo\e to dlatego, \e była inna? Po krótkim zastanowieniu Nathan odrzucił tę
mo\liwość. Jako człowiek przywykły do pewnych wygód, wolał to, co bardzo dobrze znał. A
Jackie była dla niego zupełną nowością. Ktoś mógłby mo\e zarzucić mu zbytnią skłonność do
rutyny, uwa\ał jednak, \e ma do tego prawo. Człowiek zmuszony do częstych podró\y, a
wraz z tym zmian miejsca i otoczenia, zasługuje na trochę rutyny w \yciu prywatnym.
Spokój, samotność, dobra ksią\ka, a czasami obiad albo drink w miłym towarzystwie.
Czy \ąda a\ tak wiele? Tymczasem Jacqueline MacNamara dokonała wyłomu w jego
zasadach.
Niechętnie się do tego przyznawał, ale zaczynał się przyzwyczajać do jej obecności.
Minęło zaledwie kilka dni, a on chyba nawet polubił jej towarzystwo. Dla samotnika to
wstrzÄ…sajÄ…ce odkrycie.
Otworzył przepustnicę na cały regulator. Aódz pomknęła jak strzała. Mo\e czułby się
mniej skrępowany, gdyby Jackie była brzydka albo nudna? Oczywiście je\eli chodzi o \ycie
towarzyskie, zdecydowanie wolał kobiety atrakcyjne, ale na współmieszkankę - a raczej
lokatorkę! - na pewno wybrałby osobę bardziej nijaką.
Rzecz w tym, \e bez względu na to, jak bardzo starała się nie wpadać mu w oczy, i tak
absorbowała go swoją obecnością. Nie potrafił nie reagować na potoki jej wymowy,
promienny uśmiech, jaskrawy strój. Zwłaszcza \e pstre szmatki, w jakich paradowała,
okrywały co najwy\ej dziesięć procent jej ponętnego ciała.
Nagle uświadomił sobie, \e jej obecność - choć irytująca i męcząca - sprawia mu
jednak pewną przyjemność. Jackie to po prostu taka osoba, z którą człowiek dobrze się bawi.
A on przez ostatnie lata rzadko pozwalał sobie na zabawę. To dlatego, \e praca była i
będzie jego priorytetem. Zawsze te\ czuł się odpowiedzialny za to, co robił. Pytany, czy lubi
swoją pracę, niezmiennie odpowiadał oczywiście . Gdyby było inaczej, nie robiłby tego, co
robił.
Mógł zaakceptować słowo pasjonat , ale wyra\enie pracoholik budziło w nim
sprzeciw. Podobnie jak słowo artysta , choć uwa\ał się za doskonałego fachowca w swojej
bran\y.
Kochał swoją pracę i dziękował losowi za to, \e pozwolił mu znalezć zawód, w
którym mógł się w pełni zrealizować. Mimo cię\kiej, często niemal kator\niczej pracy, nic
nie sprawiało mu większej radości i nic bardziej go nie ekscytowało, jak widok gotowej
budowli wzniesionej według jego projektu.
Pochłonięty pracą, nie zapominał jednak i o innych dziedzinach \ycia. Tyle tylko, \e
\adna z tych dziedzin nie pociągała go tak bardzo jak jego zawód. Lubił te\ towarzystwo płci
pięknej, ale nie spotkał jeszcze takiej kobiety, która mogłaby w jego oczach konkurować z
architekturą. I sprawić, \eby nie sypiał po nocach.
Poza Jackie, która go zresztą ani trochę nie obchodziła.
Mru\ąc oczy, spojrzał w słońce, a potem zawrócił łódz, tak by poczuć na plecach jego
promienie. Głębokie zmarszczki nie zniknęły jednak z jego czoła.
Rozmowy z Jackie przypominały kompletowanie układanek. Od lat nie zmuszał się do
równie zawiłego myślenia. Jej spontaniczna radość była bardzo zarazliwa. Od dawna nikt nie
karmił go tak dobrze jak ona.
Miała taki ujmujący uśmiech i takie olbrzymie, ciemne oczy, w których często
zapalały się złote błyski. A jej usta, ró\owe i pełne, zawsze były skore do uśmiechu.
Nathan westchnął, a potem spróbował przywołać się do porządku. Fizyczne zalety
Jackie nie miały tu nic do rzeczy. Nie powinien w ogóle brać ich pod uwagę.
Ten krótki moment, kiedy ich ręce spotkały się nad talerzem, to czysty przypadek. Nie
nale\y przywiązywać zbyt wielkiej wagi do takich incydentów. Chwilowe zauroczenie, nic
więcej. Najnaturalniejsza rzecz pod słońcem. Nie było w tym \adnej magii. Zresztą, w nic
takiego przecie\ nie wierzył. Miłość od pierwszego wejrzenia to wymysł poetów, i to
zazwyczaj kiepskich. To po prostu po\ądanie, tyle \e ubrane w piękniejsze słówka.
Jego uczucia, o ile w ogóle zasługiwały na miano uczuć, tak\e były tylko nagłym
przypływem po\ądania. Doznaniem czysto fizycznym, które bez trudu mo\na wymazać z
pamięci.
Pomyślał, \e gdyby Jackie mogła poznać jego myśli, to by go wyśmiała. Zacisnął usta
i z ponurą miną ruszył w drogę powrotną.
Jackie usłyszała warkot łodzi, gdy na dworze zaczynało zmierzchać. Była pewna, \e to
Nathan. Przez ostatnie dwie godziny pilnie nasłuchiwała, czy wraca. Mimowolnie odetchnęła
z ulgą. Więc jednak nie przytrafił mu się \aden z tych okropnych wypadków, których wizje
podsuwała jej wybujała wyobraznia. Nie został równie\ porwany dla okupu. Wrócił do domu,
cały i zdrowy, a ona chętnie na powitanie spuściłaby mu lanie.
Dwanaście godzin! - pomyślała, skacząc do basenu. Nie było go przez całe dwanaście
godzin! Ten człowiek wyraznie zatracił wszelkie poczucie przyzwoitości.
Oczywiście ani trochę się nie denerwowała Za bardzo absorbowało ją pisanie, \eby
poświęcać temu odludkowi swój bezcenny czas. Je\eli nawet o nim myślała, to tylko
przelotnie, czyli co pięć minut przez ostatnie dwie godziny.
Nie była ani trochę zła czy zaniepokojona. W końcu to jego \ycie i wolno mu robić to,
na co ma ochotę, myślała, energicznie rozgarniając ramionami taflę wody. Dlatego nie będzie
czyniła \adnych wyrzutów. Nie piśnie ani słówka.
Wynurzyła się przy brzegu basenu i oparła łokciami o krawędz.
- Trenujesz przed olimpiadą? - rozległ się głos Nathana. Stał kilka kroków przed nią,
ze szklanką musującego płynu w ręku. Zamrugała, a potem spojrzała na niego, marszcząc
czoło.
Miał na sobie zaprasowane w kant szorty i koszulkę polo, tak nieskazitelnie czystą, \e
musiała chyba pochodzić prosto ze sklepu. Nathan Powell w stroju niedbałym, pomyślała
złośliwie.
- Nie wiedziałam, \e ju\ wróciłeś - skłamała, patrząc na jego stopy. Niestety, nigdy nie
potrafiła kłamać w \ywe oczy.
- Wybrałem się na krótką wycieczkę - powiedział i nagle dotarło do niego, \e Jackie
jest wściekła. Myśl ta sprawiła mu satysfakcję. - Jak ci minął dzień? - zapytał wbrew
własnym zasadom, nakazującym unikać grzecznościowych pogawędek.
- Byłam bardzo zajęta. - Jackie odepchnęła się od brzegu i zaczęła leniwą rundkę
wokół basenu. Niebo na wschodzie przyoblekło się ju\ granatem, tylko wiązka ostatnich
promieni słońca ozłacała basen i ogród. Patrząc na Nathana, pomyślała, \e jego uśmiech nie
budzi w niej zaufania, a jednak wyraznie jej się podoba. Bo czy mo\e być coś nudniejszego
ni\ mę\czyzna, któremu kobieta mo\e bezgranicznie zaufać?
- A ty jak się bawiłeś? - zapytała.
- Odpoczywałem. - Poczuł nieprzepartą chęć, by pobaraszkować z nią w basenie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]