do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- King.William. .Przygody.Gotreka.i.Felixa.03. .ZabĂłjca demonĂłw
- Laurie King Mary Russel 08 Locked Rooms
- Laurie King Mary Russel 07 The Game
- 33 Transitions 2 The Pirate King
- Baxter, Stephen Xeelee 04 Ring
- Baxter, Stephen Xeelee 03 Flux
- 07 Mroczny sen Christine Feehan
- Canham Marsha Mroczna strona raju
- Alistair MacLean Mroczny KrzyĹźowiec
- Anne McCaffrey Cykl WieĹźa i Ul (3) Dzieci Damii
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- charloteee.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
palcem wszystkich po kolei i nikogo z osobna.
- To on nadejdzie jako Antychryst, by poprowadzić ludzi w płonące trzewia potępienia, ku
krwawym krańcom niegodziwości, gdy na niebie zawiśnie ognista gwiazda Piołun, gdy żółć pożre
serca i wątroby dzieci, gdy z łon kobiet wyjdą na świat monstra, a dzieło rąk człowieczych obróci się
w krew...
- Ooooch...
- Och, Boże...
Jakaś kobieta upadła, jej stopy waliły rytmicznie o deski podłogi. Zgubiła jeden but.
- To on stoi za każdą cielesną rozkoszą... to on! Intruz!
- Tak, Panie!
Jeden z mężczyzn osunął się na kolana, złapał za głowę i zaryczał jak osioł.
- Kiedy zaglÄ…dacie do kieliszka, kto trzyma butelkÄ™?
- Intruz!
- Kiedy siadacie do stolika, żeby zagrać w faraona albo pilnuj mnie , kto tasuje karty?
- Intruz!
- Kiedy wdzieracie się w cudze ciało, kiedy nurzacie się w plugastwie, komu sprzedajecie
swojÄ… duszÄ™?
- In...
- ...tru...
- Och, Jezu... och...
- zowi...
- Auu! Auu! Auu!
- a kimże on jest?! - wrzasnęła, choć w głębi duszy była całkiem spokojna.
Rewolwerowiec wyczuwał jej spokój i mistrzostwo, umiejętność panowania, dominowania
nad ludzmi. Człowiek w czerni zostawił w niej demona, pomyślał nagle z przerażeniem i absolutną
pewnością. Jest opętana. Mimo strachu ponownie poczuł falowanie seksualnej żądzy.
Mężczyzna, który trzymał się za głowę, runął na podłogę i poczołgał się do przodu.
- Smażę się w piekle! - wrzasnął. Jego twarz wykręcała się i marszczyła, jakby pod skórą
pełzały węże. - Cudzołożyłem! Uprawiałem hazard! Paliłem trawę! Grzeszyłem! Sma...
Jego głos poszybował w górę w przerazliwym, histerycznym nieartykułowanym zaśpiewie.
Zaciskał ręce na głowie, jakby w każdej chwili mogła pęknąć niczym przejrzały melon.
Wierni znieruchomieli, jak na dany z góry znak: zastygli w półerotycznych pozach ekstazy.
Sylvia Pittston wyciągnęła ręce i wzięła w nie głowę cudzołożnika. Jej palce, silne i białe,
nieskazitelne i łagodne, przeczesały jego włosy. Mężczyzna przestał krzyczeć i wlepił w nią otępiały
wzrok.
- Kto był z tobą, kiedy grzeszyłeś? - zapytała. Jej oczy wejrzały w jego oczy tak głęboko, tak
łagodnie, tak chłodno, że w nich utonął.
- Intruz...
- Który nazywa się jak...?
- Nazywa się Szatan. - Ochrypły, powolny szept.
- Czy wyrzekasz siÄ™ go?
- Tak! Tak! - Skwapliwie. - O mój Jezu, mój Zbawco!
Mężczyzna zakołysał głową i wbił w nią puste lśniące oczy zeloty.
- Jeśli stanie w tych drzwiach... -jej palec wskazał pogrążony w półmroku przedsionek, gdzie
stał rewolwerowiec - czy wyrzekniesz się go, rzucając mu to w twarz?
- Jak mamÄ™ kocham!
- Czy wierzysz w wieczną miłość Jezusa? Mężczyzna zaczął płakać.
- %7łebyś, kurwa, wiedziała, że wierzę!
- On ci wybacza, Jonson.
- Chwalmy Pana! - zaintonował Jonson, wciąż płacząc.
- Wiem, że ci wybacza, tak samo jak wiem, że wygna ze swoich pałaców i strąci w płonący
mrok tych, którzy nie okazali skruchy.
- Chwalmy Pana! - powtórzyli solennie wyzuci z sił wierni.
- Tak samo jak wiem, że ten Intruz, ten Szatan, ten Władca Much i Węży zostanie strącony
i zmiażdżony... czy zmiażdżysz go, jeśli go spotkasz, Jonson?
- Tak! Chwalmy Pana! - zaszlochał Jonson.
- Czy zmiażdżycie go, jeśli go spotkacie, bracia i siostry?
- Taaaak... - tonem spełnienia.
- Jeśli zobaczycie, jak paraduje jutro główną ulicą?
- Chwalmy Pana...
Wytrącony z równowagi rewolwerowiec cofnął się do drzwi i wrócił do miasta, w powietrzu
wisiał czysty zapach pustyni. Nadeszła prawie pora ruszać dalej. Prawie.
XIII
Ponownie w łóżku.
- Nie przyjmie cię - stwierdziła Allie. Sprawiała wrażenie wystraszonej. - z nikim się nie
spotyka. Wychodzi tylko w niedzielę wieczorem, żeby napędzić wszystkim śmiertelnego stracha.
- Od jak dawna tu jest?
- Od jakichś dwunastu lat. Nie mówmy o niej.
- Skąd przyszła? z której strony świata?
- Nie wiem. Kłamała.
- Allie?
- Nie wiem!
- Allie?
- No, dobrze! Dobrze! Przyszła od osadników! z pustyni!
- Tak myślałem. - Rewolwerowiec trochę się rozluznił. - Gdzie mieszka?
- Czy pokochasz się ze mną, jeśli ci powiem? - zapytała trochę niższym tonem.
- Znasz odpowiedz na to pytanie. Westchnęła. Jej oddech zabrzmiał niczym szelest starych
pożółkłych kartek.
- Ma dom za wzgórzem na tyłach kościoła. Małą chatkę. Mieszkał tam prawdziwy pastor,
dopóki się nie wyprowadził. Wystarczy? Jesteś usatysfakcjonowany?
- Nie. Jeszcze nie - odparł i położył się na niej.
XIV
To był ostatni dzień i rewolwerowiec wiedział o tym.
Niebo miało brzydki kolor posiniaczonego fioletu, dziwacznie podświetlonego pierwszymi
palcami brzasku. Allie tłukła się po barze niczym duch, zapalając lampy i piekąc skwierczące
w rynience kukurydziane placki. Pokochał ją ostro, kiedy powiedziała mu, co chciał wiedzieć. Czuła,
że nadchodzi koniec, i dała z siebie więcej niż kiedykolwiek wcześniej, dała mu to z desperacją, na
pohybel zbliżającemu się świtowi, dała mu to z niestrudzoną energią szesnastolatki. Ale rano była
blada, znowu na skraju menopauzy.
Podała mu bez słowa jedzenie. Przeżuwał je szybko, popijając każdy kęs gorącą kawą. Allie
stanęła w drzwiach i wpatrywała się w cichy batalion sunących z wolna porannych chmur.
- Będzie dziś kurzyło - powiedziała.
- Nie dziwiÄ™ siÄ™.
- Czy ty kiedykolwiek czemuś się dziwisz? - zapytała z ironią i odwróciła się, żeby popatrzeć,
jak bierze do ręki kapelusz. Nasunął go na głowę i przeszedł obok niej.
- Czasami - odparł.
Jeszcze tylko raz miał zobaczyć ją żywą.
XV
Kiedy dotarł do chaty Sylvii Pittston, wiatr raptownie ucichł. Cały świat zdawał się czekać na
to, co się stanie. Spędził w pustynnej okolicy dość czasu, by wiedzieć, że im dłuższa cisza, tym
gwałtowniej wiatr będzie dąć, gdy w końcu się zerwie. Nad ziemią zawisło dziwne płaskie światło.
Do drzwi chaty, która była zniszczona i pochylona, Przybito duży drewniany krzyż.
Rewolwerowiec zastukał i chwilę odczekał. Bez odpowiedzi. Zastukał ponownie. To samo. Cofnął
siÄ™ i mocno kopnÄ…Å‚ drzwi prawym butem.
Mała zasuwka w środku odpadła i drzwi rąbnęły w poprzybijane krzywo deski ściany, płosząc
szczury, które rzuciły się w popłochu do ucieczki. Sylvia Pittston siedziała w sieni, na mamucim
bujaku z ciemnego drewna, przyglÄ…dajÄ…c mu siÄ™ spokojnie swymi wielkimi ciemnymi oczyma. Blask
burzy odbijał się niepokojącymi półtonami na jej policzkach. Miała na sobie szal. Bujak cicho
poskrzypywał.
Patrzyli na siebie przez długą, umykającą zegarowi chwilę.
- Nigdy go nie złapiesz - powiedziała. - Idziesz ścieżką zła.
- Przyszedł do ciebie - stwierdził rewolwerowiec.
- I do mojego łoża. Przemówił do mnie w Języku...
- Przerżnął cię. Nawet nie mrugnęła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]