do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Ann Jacobs [Luna Ten Chronicles 1 3] Cassiopeia, Shedir, Nebula
- Montgomery Ink 2 Tempting Boundaries Carrie Ann Ryan
- Mackenzie Myrna W miescie marzen 01 Złodzieje marzeń (Harlequin Romans 1074)
- Ann Rule Everything_She_Ever_Wanted
- Ann Rule Small Sacrafices
- Anderson Caroline Według wskazań lekarza Harlequin Romance 142
- 187. Harlequin Desire Linz Cathie Pozadanie w cieniu lodowcow
- 129. Harlequin Desire Stevens Amanda Aniolowie nie ronia lez
- 372. Harlequin Romans Lee Miranda Najszczęśliwsza para pod słońcem
- 457. Harlequin Romance Wentworth Sally Jej portret
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jaka była żona Torra? Czy bardzo ją kochał? Z tego, co mówił, wynikało, że zginęła,
zanim zamieszkał w Portland. Torr robił wrażenie człowieka bardzo samotnego,
Abby nie mogła go sobie wyobrazić w gronie rodziny albo przyjaciół, natomiast w
towarzystwie kobiety - jak najbardziej!
Po kiego diabła pojechała na ten feralny weekend nad morzem!
Czy Torr śpi? Pewnie tak. Idąc do siebie, miała okazję zajrzeć przelotnie do jego
sypialni. Podobnie jak reszta domu, była ona urządzona z surową elegancją. Na
wspomnienie królującego pośrodku pokoju ogromnego loża Abby wyobraziła sobie
miłosną scenę, podczas której Torr miażdżył swym potężnym ciałem kochającą się z
nim kobietÄ™.
Z tego wszystkiego zaczynasz dostawać bzika, zezłościła się na siebie. Dlaczego nie
zabrała tabletek nasennych? Co jeszcze pomaga zasnąć? Szklanka ciepłego mleka?
O nie!
Abby nie cierpiała mleka.
Przypomniała sobie natomiast stojącą w salonie dębową serwantkę, w której Torr
pewnie trzyma alkohole. Ayk brandy pomógłby jej zasnąć.
Ostrożnie otworzyła drzwi i wyjrzała na korytarz. W domu panowała głucha cisza.
Ruszyła po cichutku w kierunku schodów. Mijając sypialnię Torra, nastawiła uszu,
ale z wnętrza nie dochodził żaden dzwięk. Nie chcąc zbudzić gospodarza, delikatnie
przymknęła drzwi.
Schodząc po schodach, doznała łobuzerskiej uciechy na myśl o włamaniu się do
barku Torra. Ta nocna przygoda pozwalała bodaj na chwilę zapomnieć o wiszącej
nad jej głową grozbie szantażu.
Przyklęknąwszy przed serwantką, ostrożnie otworzyła drzwiczki i zaczęła po
omacku szukać brandy. Niestety ciemności uniemożliwiały odczytanie etykiet.
- Chyba mam to, czego szukasz. Abby poderwała się na równe nogi.
- Och, Torr, ale mnie przestraszyłeś! - wyszeptała, usiłując go wypatrzyć w
ciemnościach.
On tymczasem wysunął się z cienia i pojawił na tle okna, przez które wpadała do
pokoju słaba księżycowa poświata. Najwidoczniej nie poszedł spać, gdyż nadal miał
na sobie spodnie i koszulÄ™.
- Nie zauważyłam, że tu jesteś - dodała, nagle zawstydzona.
- Wiem. Ale ja cię zauważyłem. Widziałem, jak schodzisz po schodach niby biały
duszek w aureoli złotych potarganych włosów. Miałem nadzieję, że szukasz mnie,
ale gdy zajrzałaś do serwantki, zrozumiałem, po co zeszłaś na dół. Chodz, mam to
tutaj - dodał, wyciągając rękę, w której trzymał przedmiot przypominający
kształtem butelkę.
To zaproszenie nie tylko na brandy, przemknęło Abby przez głowę. Znalazła się w
trudnej sytuacji. Torr jest specjalistą w stwarzaniu trudnych sytuacji. W każdym
razie trudnych dla niej. Niemniej ruszyła wolnym krokiem przez ciemny salon w
kierunku okna.
Torr czekał na nią w milczeniu. Kiedy zatrzymała się przed nim, wyjął jej z ręki
zabrany z serwantki kieliszek i napełnił go złotawym płynem, po czym wziął ze
stolika jakiś niewielki przedmiot i podał go Abby na otwartej dłoni. W smudze
księżycowego światła rozpoznała żółtą różyczkę.
- Siedziałem tutaj i myślałem o tobie - powiedział cichym głosem. Abby podniosła
wzrok i popatrzyła mu w oczy, usiłując odczytać ich wyraz, choć instynktownie
odgadywała płonący w nich ogień pożądania.
- Pamiętaj, że nie będę cię zmuszał - dodał.
Nadal stał z wyciągniętą dłonią, czekając, by przyjęła ofiarowany kwiat. Nie tylko
on odczuwa pożądanie, uświadomiła sobie Abby. Ona też płonęła. Wyciągnąwszy
rękę, dotknęła spoczywającej na jego dłoni róży.
Dłoń Torra zamknęła się nagle, więżąc w uścisku jej drobną rękę razem z
delikatnym kwiatem, a w następnej chwili Torr zdecydowanym ruchem przyciągnął
Abby do siebie.
To prawda, Torr do niczego jej nie zmusza, pomyślała, poddając się wezwaniu tego
mężczyzny. Torr po prostu obezwładnia, przytłacza i porywa. Jednakże dzisiejszej
nocy miażdżący uścisk Torra zdawał się obiecywać nie tylko płomienną miłość, ale
i poczucie bezpieczeństwa.
ROZDZIAA PITY
Kiedy Abby znalazła się w jego objęciach, Torrowi krew uderzyła do głowy. Od
ponad godziny siedział w ciemnym salonie, rozmyślając o niej, próbując zgłębić tę
zagadkową kobietę, która zafascynowała go jak żadna dotąd. Nie pamiętał, aby
kiedykolwiek jakakolwiek kobieta obudziła w nim tak przemożne pożądanie.
Abby poruszała się niemal bezgłośnie, niemniej instynkt podpowiedział Torrowi, że
wyszła ze swego pokoju. Potem zatrzymała się przed jego sypialnią, a on poczuł, że
w jego żyłach krew zaczyna szybciej krążyć.
Spotkał go jednak zawód, gdy zdał sobie sprawę, że minęła jego pokój. Dokąd
pójdzie? Bawiąc się wyjętą z wazonu żółtą różą, nadstawił uszu. Gdy zorientował
się, że schodzi po schodach, a potem zmierza w kierunku barku, omal nie parsknął
śmiechem. Podobnie jak on Abby chce w kieliszku brandy poszukać lekarstwa na
bezsenność.
Bliskość tak bardzo pożądanej istoty momentalnie zniweczyła skutki wypitego
trunku. Oprzytomniał w jednej chwili. A teraz trzymał Abby w ramionach.
Rozpierała go radość, ale nie chcąc jej przestraszyć, nakazał sobie opanowanie. Nie
wolno mu zrobić fałszywego kroku, jeśli chce, by Abby naprawdę stała się jego
kobietÄ….
- Torr? - dobiegł go ledwo słyszalny szept. Zwiadomość, że Abby go pragnie,
działała na niego jak najpotężniejszy afrodyzjak.
- Ja nie po to zeszłam do salonu. Chciałam się tylko napić brandy, żeby zasnąć.
- Czy wiesz, jakie masz piękne plecy? - zapytał, pochylając się nad nią. - Kształtne i
smukłe, jak łodyżka kwiatu?
- Torr, nie powinniśmy. Jeśli to zrobimy, nasza sytuacja jeszcze bardziej się
skomplikuje - rzekła niepewnym głosem, z głową złożoną na jego ramieniu.
Torr czuł, że jego bliskość nadal wprawia Abby w nerwowy niepokój, ale nie
wywołuje już tak silnego obronnego odruchu jak dotąd. Czuł, że go pragnie, a może
nawet gotowa jest przyjąć ofiarowaną jej pomoc i opiekę.
- Kiedy zostaniemy kochankami, wszystko stanie siÄ™ prostsze, a nie bardziej
skomplikowane - odparł łagodnie. - Zaufaj mi, kochanie. Będę się o ciebie troszczył
i potrafię cię obronić. Zapomnij o wszystkim i bądz moja.
Abby z drżeniem serca słuchała tej łagodnej, kojącej perswazji. Słowa Torra i
gorąca pieszczota jego rąk szukających jej skóry pod fałdami długiej nocnej koszuli
zdawały się obiecywać czułość, rozkosz i bezpieczeństwo. Jego siła przestała budzić
lęk, a jego objęcia
przestały być grozne. Przytuliła się do niego.
- Obejmij mnie, Abby - poprosił, a ona instynktownie spełniła jego prośbę, nie
mając siły oprzeć się głosowi własnych zmysłów.
Nagle uświadomiła sobie, jak bardzo go pragnie. Była to rzecz nowa i niepokojąca.
Czy zródłem tego pragnienia nie są jej lęki i potrzeba ich ukojenia?
- Och, Torr, w głowie mi się miesza. Sama nie wiem, co myśleć - wykrztusiła. - To
dzieje się za szybko. Daj mi więcej czasu.
- Czas nie zmieni tego, co do siebie czujemy. Dobrze o tym wiesz. Ani jutro, ani za
tydzień nasze uczucia się nie zmienią.
Abby westchnęła, uświadamiając sobie, że nie potrafi mu zaprzeczyć. Dzisiejszej
nocy Torr mógłby jej dać to, czego potrzebowała i czego pragnęła. Czy stanie się coś
złego, jeżeli się zgodzi?
- Ale jutro rano... - zaczęła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]