do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Krentz Jayne Ann Harlequin Satine Ryzykowny ukĹad (Niepewny ukĹad)
- Mackenzie Myrna W miescie marzen 01 ZĹodzieje marzeĹ (Harlequin Romans 1074)
- Anderson Caroline WedĹug wskazaĹ lekarza Harlequin Romance 142
- 372. Harlequin Romans Lee Miranda NajszczÄĹliwsza para pod sĹoĹcem
- 457. Harlequin Romance Wentworth Sally Jej portret
- Desiree Holt Downstroke [EC Breathless] (pdf)
- CzesĹawa_Fater_ _Aniolowie_bez_skrzydeĹ
- WYKRADZIONE ANIOŁOM BRIAN DULLAGHAN
- Amanda Steiger Eloria's Tear (pdf)
- Brust_Steven_ _Taltos
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- listy-do-eda.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do czasu, kiedy wreszcie mu uległam.
W szeroko otwartych oczach Ann malowało się zdumienie.
- Nie wiedziałam, że ty i Jack... że... wy...
- Spaliśmy ze sobą? Nie było to nic, czym chciałabym się chwalić,
zwłaszcza przed tobą. W tych sprawach byłaś taka zasadnicza. Drew zaś nigdy
nie zmuszał cię do niczego, dopóki nie byłaś gotowa. Wydawał mi się wtedy
kimś w rodzaju rycerza w lśniącej zbroi.
- 53 -
S
R
Ann zaśmiała się krótko.
- Mnie też, dopóki nie okazało się, jaki jest naprawdę.
- Potem podziwiałam go chyba jeszcze bardziej za to, że znalazł w sobie
dość siły, by zrobić to, co należało - upierała się Donna. Nagle zniecierpliwiła
się. - Och, nie patrz na mnie w ten sposób. Bardzo bolało mnie twoje cierpienie.
Ale Drew też cierpiał. To ty go odrzuciłaś, pamiętasz? To ty uważałaś, że nie
ma dla ciebie miejsca w życiu, jakiego on pragnął. Nie podobali ci się jego
przyjaciele, styl bycia, a nawet plany na przyszłość.
- Nigdy tego nie powiedziałam - zaprotestowała Ann. - Nigdy tak nawet
nie myślałam.
- Ale Drew tak to odczuwał.
- Skąd wiesz? - spytała podejrzliwie Ann.
- Bo powiedział mi. Był zraniony, samotny... i zagubiony. Ponieważ ty i
on nie... to znaczy... chcę powiedzieć, że on był normalnym, zdrowym, młodym
człowiekiem a... a...
- A ja nie zgadzałam się na seks.
- Cóż, tak. Aiden zaś miała swoje sposoby, których nie zawahała się użyć.
Nie jest mi trudno wyobrazić sobie scenariusz owej nocy, po tym, jak
zerwaliście ze sobą...
- Obawiam się, że ja nigdy nie umiałam traktować tego tak lekko -
przerwała jej Ann.
- Nie sądzisz, że najwyższy czas, byś to zrobiła? - spytała cicho Donna. -
Wiem, że on wciąż nie jest ci obojętny.
Ann zawahała się.
- Jak mogę nadal czuć cokolwiek do niego. To już dziesięć lat, Donno. -
W głosie Ann brzmiała rezygnacja.
- Z tego, co słyszę, te uczucia nie są jednostronne? Drew odczuwa
podobnie, prawda?
- 54 -
S
R
- Nie wiem - odparła wyraznie zbita z tropu Ann. - Ale jaka to różnica, co
któreś z nas odczuwa lub nie? Wydarzyło się zbyt wiele złego. Aiden...
- Aiden nie żyje - zmarszczyła brwi Donna. Ann przygryzła wargi,
wzruszając ramionami z rezygnacją.
- To nie ma sensu. Poza tym, gdy Drew spełni już swoją misję tutaj,
wyjedzie. Na pewno z utęsknieniem wyczekuje chwili, kiedy wyrwie się stąd i
wróci do miasta. Crossfield musiało go już zupełnie znudzić. A ja nie mam
zamiaru podtrzymywać starego płomienia dla kilku nocy.
- Dallas nie jest tak daleko - upierała się Donna.
- Jeśli zdecydujesz się sprzedać farmę, sama możesz zechcieć przenieść
się do miasta.
Ann spojrzała na nią zdziwiona.
- Nie mam zamiaru sprzedawać farmy. Tam jest mój dom.
- Nie słyszałaś nigdy powiedzenia: Tam twój dom, gdzie serce twoje."
Obie wiemy, że na farmie trzyma cię złożona ojcu obietnica. Ale on nie żyje,
Ann, podobnie jak Aiden. Teraz musisz pomyśleć o sobie. Ta ziemia jest warta
fortunę.
- Czy Jack rozmawiał z tobą? - spytała podejrzliwie Ann. - Od miesięcy
namawia mnie do sprzedaży, ale ziemia jest moja - oświadczyła z uporem. - Nie
pozwolę Drew tak po prostu wtargnąć tu i zniszczyć wszystko...
- A więc o to chodzi - stwierdziła Donna domyślnie. - Nie chodzi o
projekt rozbudowy, lecz o Drew.
- Byłam przeciwna temu projektowi na długo, zanim dowiedziałam się, że
Drew jest z nim związany - zauważyła ze złością Ann. - A dla twojej
wiadomości, właśnie po to mieliśmy się dzisiaj spotkać, żeby omówić plany
Riverside. Nie sądzę, bym mogła być bardziej bezstronna.
- Naprawdę nie?
- 55 -
S
R
Ann odwróciła się gwałtownie, słysząc za sobą męski głos. Drew stał w
progu, trzymając w ręku ogromny bukiet herbacianych róż. Ann z przerażeniem
zasłoniła dłonią usta.
- Drew! Jak cudownie, że przyszedłeś! - zawołała Donna. - Czy to dla
mnie? Jesteś przeuroczy!
Przez moment Drew wydawał się zaskoczony. Potem uśmiechnął się
szeroko i wręczył bukiet uszczęśliwionej Donnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]