do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Ann Jacobs [Luna Ten Chronicles 1 3] Cassiopeia, Shedir, Nebula
- Montgomery Ink 2 Tempting Boundaries Carrie Ann Ryan
- Ann Rule Everything_She_Ever_Wanted
- Ann Rule Small Sacrafices
- Krentz Jayne Ann Harlequin Satine Ryzykowny układ (Niepewny układ)
- 009. Krentz Jayne Ann Prywatny detektyw
- Krentz Jayne Ann Rajska Wyspa
- Krentz Jayne Ann Przygoda na Karaibach(1)
- Amberlake Cyrian Domino 01 Tatuaśź nocy
- Canavan, Trudi Age of the Five 2 The Last of the Wilds
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- listy-do-eda.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ranie. O ile mogła stwierdzić, krew nie sączyła się przez stwardniałą warstewkę opatrunkową. Ciało
dookoła rany było obrzmiałe i mocno zaczerwienione, ale w tych okolicznościach nie należało się
temu dziwić. Cidra znów oparła głowę o ścianę bezpieczni i wlepiła wzrok w ciemność. Renesans
potrafił zmusić każdego do myślenia najbardziej podstawowymi kategoriami. Trudno było jej
wierzyć w mgliste legendy i baśnie, skoro raz po raz musiała stawiać czoło poważnym wyzwaniom i
niezliczonym całkowicie realnym potworom.
Prędzej czy pózniej czekało ją podjęcie decyzji, jak daleko ma się posunąć w pościgu za swoim
najbardziej osobistym marzeniem. Co dziwne, każdy krok u boku Teague Severance a oddalał ją od
powziętego celu. A jednak nie potrafiła wymyślić innego sposobu na kontynuowanie poszukiwań. Ale
myśl o rezygnacji budziła w niej zgrozę. Zbyt wiele lat marzyła o tej wyprawie.
Naszły ją drażniące wspomnienia tryskających fontann i wonnego powietrza Klementii, pod ich
wpływem przypomniała sobie cel swoich poszukiwań. Ale delikatną tkankę tych marzeń wciąż
niszczyły znacznie żywsze i bardziej konkretne wspomnienia doświadczeń, które zgromadziła w
podróży z Severance em.
Akurat wypowiedziała w myślach jego imię, gdy mężczyzna znowu poruszył głową, opartą na jej
udach. Dotknęła jego czoła i zaczęła się nie na żarty martwić. Było stanowczo za gorące. Widocznie
doszło do zainfekowania rany. Ogarnęło ją poczucie bezradności. Nie miała szansy przeprowadzić
rannego, chorego człowieka przez dżunglę. Oboje staliby się łatwym łupem drapieżników.
Może Severance miał jeszcze jakiś środek w niezliczonych kieszonkach przy pasie. Starając się go
nie zbudzić, zaczęła je kolejno przeszukiwać. Zawartość była najróżniejsza. Od noża po zapasowy
zestaw kości do gry w wolny rynek. Postanowiła przy okazji go spytać, po co mu zapasowe kości.
Wyjaśnienie mogło okazać się bardzo interesujące.
Znalazła też pakiecik tabletek, które już dawno straciły nalepkę. Nie było sensu snuć domysłów, do
czego służą. Oprócz nich oraz środka odkażającego i płynu opatrunkowego nic nie wyglądało na
medykament.
Severance przewrócił się na bok. Wyraznie było mu niewygodnie, spał niespokojnie. Po chwili
wahania Cidra postanowiła przynieść trochę wody ze strumienia. Mogła zwilżyć mu koszulę i w ten
sposób trochę go ochłodzić. Ostrożnie podniosła głowę chorego i złożyła ją na ziemi. Potem
przyklękła z torbą nad strumieniem. Chłód wody, który poczuła na rękach, obudził w niej nadzieję, że
jej pacjent dozna ulgi.
Nagle zauważyła, że Severance chwiejnie próbuje się podnieść. Spłoszona, szybko do niego
podeszła. Nie patrzył na nią. Oczy miał rozbiegane i rozgorączkowane.
- Połóż się, Severance. Zaraz cię orzezwię. - Aagodnie pociągnęła go za ramię.
Zareagował tak, jakby nie zdawał sobie sprawy z jej obecności. Wyrwał ramię z uścisku, oparł się o
ścianę bezpieczni i zaczął przesuwać się ku wejściu. Cidra uświadomiła sobie, dokąd zmierza jej
towarzysz.
- Severance, nie! - Podbiegła i znów chwyciła go za ramię,
tym razem mocniej. - Nie możesz tam wejść. Poczujesz się lepiej, kiedy omyję ci twarz. Połóż się.
Ponownie się wyswobodził i ruszył do wejścia. Cidra wpadła w panikę. Jeśli Severance uruchomi tę
burzę złudzeń, nigdy, przenigdy nie uda jej się go wyciągnąć z bezpieczni. W jego obecnym stanie
byłoby to zupełnie niemożliwe. Zresztą jak przewidzieć, co mogłyby z nim zrobić te przerażające
złudy, kiedy spala go gorączka. Nawet w pełni sił niełatwo było sobie z nimi poradzić.
Był już prawie przy wejściu. Zdesperowana Cidra zbliżyła się do niego tanecznym ruchem Poświaty
i Zwierciadeł. Zważywszy na jego stan, spodziewała się bez trudu powalić go na ziemię. Ale gdy
tylko Severance poczuł jej dotyk, zareagował tak, jakby został zaatakowany. Gwałtownie obrócił się
i wykonał blok, który całkowicie zaskoczył Cidrę. Upadła na plecy, zanim jeszcze pojęła, co się
dzieje.
- Severance, poczekaj!
Było jednak za pózno. Severance znikł we wnętrzu bezpieczni.
Rozdział piętnasty
Severance postradał zmysły od gorączki. Ale nawet taka konkluzja nie dała Cidrze odpowiedzi na
pytanie, skąd wziął tyle sił, żeby bez trudu ją odepchnąć. Nie umiała też powiedzieć, dlaczego w
malignie postanowił wrócić do bezpieczni.
Zerwała się na równe nogi i pobiegła do sklepionego wejścia. Twarda, kamienna ściana, o którą się
oparła, gdy zaglądała do środka, dała jej względne poczucie bezpieczeństwa. W środku panowała
nieprzenikniona ciemność. Zciany, za dnia przezroczyste, w nocy nie dawały światła. Nie było też
śladów po archiwalnych obrazach Duchów ani groznych złudzeniach.
- Severance? Wróć! Teague, proszę! Przecież wcale nie chcesz tam być. Wróć do mnie.
Nie otrzymawszy odpowiedzi, pobiegła po błyskówkę. Podniosła ją z ziemi, ustawiła na pełną moc i
wpuściła snop światła do wnętrza bezpieczni. Severance a znalazła prawie natychmiast. Siedział w
kucki przy ciężkim kamieniu, którym Cidra usiłowała wcześniej odpędzić krwiosyska. Jego wielkie
dłonie leżały płasko na gładkiej powierzchni.
- Co jest? - spytała i zrobiła ostrożny krok w głąb pomieszczenia. Musiała namówić Severance a do
wyjścia, jeśli tylko było to w jej mocy. Gdyby oboje zostali uwięzieni wśród tych potwornych złud,
mogłoby nie starczyć jej siły, aby wyprowadzić go na zewnątrz. - Powiedz mi, co znalazłeś,
Severance.
Odniósł się do jej prośby obojętnie. Całą uwagę skupiał na kamieniu. Cidra weszła jeszcze krok
głębiej, czekając, kiedy objawią się złudy. Może jednak uda jej się najpierw dotrzeć do wyjścia. Gdy
dobrze przyjrzała się Severance owi, oświetliwszy go blyskówką, zrozumiała jednak, że nie zdoła
wyperswadować mu pobytu w bezpieczni. Musiała wyprowadzić go siłą.
Licząc kroki w nadziei, że w razie czego dzięki temu środkowi ostrożności uda jej się wrócić do
wyjścia, powoli zagłębiała się w mrok. Jej ostrożne ruchy nie wywołały żadnych dziwnych zjawisk.
Gdy doszła do Severance a, dotknęła jego ramienia. Tym razem na nią spojrzał. Widok
[ Pobierz całość w formacie PDF ]