do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Ann Jacobs [Luna Ten Chronicles 1 3] Cassiopeia, Shedir, Nebula
- Montgomery Ink 2 Tempting Boundaries Carrie Ann Ryan
- Ann Rule Everything_She_Ever_Wanted
- Ann Rule Small Sacrafices
- Krentz Jayne Ann Harlequin Satine Ryzykowny układ (Niepewny układ)
- Krentz Jayne Ann Rajska Wyspa
- Krentz Jayne Ann Wilcza harmonia
- Krentz Jayne Ann Przygoda na Karaibach(1)
- Fromm Erich Ucieczka od wolnosci
- Hitchcock Alfred Tajemnica taśÂ„czć…cej beczki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kryminał. Z tego co wiem, bardzo zajmujący.
- Hmm.
- O co chodzi, Clay? Obdarował ją jednym ze swych czarujących uśmiechów.
- Do licha, nie zwracaj na mnie uwagi, Maggie. Po prostu jestem zazdrosny i tyle.
- Przykro mi, że się tak czujesz i że sądzisz, iż moje uczucia wobec ciebie były
silniejsze niż w rzeczywistości. To znaczy, dobrze mi w twoim towarzystwie, ale nie chcia-
łabym, byś myślał, że ja...
Czarujący uśmiech Claya stał się smutny. Dotknął palcami jej ust i delikatnie
przerwał.
- Nie martw się, Maggie. Jestem dorosły. Wiem, że dla ciebie nasz stosunek nie był
niczym nadzwyczajnym, ale postaram się to zmienić. Wkrótce podejmę małe współza-
wodnictwo.
Maggie poczuła niepokój.
- Clay, nie chodzi o współzawodnictwo. Nie sądz, że prowadzę jakąś grę. Ja i Josh
zaprzyjazniliśmy się. To wszystko.
- Nie martwię się tym. Myślę, że mam przewagę. W końcu za kilka tygodni Josh
wyjedzie, a ja ciągle tu będę, prawda?
- Clay, to naprawdę miło z twojej strony.
- Pamiętaj, że z natury jestem miłym facetem - zapewnił z uśmiechem, a potem
spochmurniał.
- Maggie, wez pod uwagę to, co powiedziałem. Naprawdę nie wiesz zbyt dużo o
Januarym. Jeśli on powie albo zrobi coś, co cię zdenerwuje, obiecaj, że do mnie natychmiast
zadzwonisz.
- Ale, Clay...
- Po prostu obiecaj, kochanie. Chcę wiedzieć, że nic nie stanie na przeszkodzie twoim
telefonom, gdyby coś zaszło we dworze.
- Na przykład co? - chłodno spytał Josh pojawiwszy się znienacka.
Maggie aż podskoczyła na nieoczekiwany dzwięk jego głosu. Obróciła się i zobaczyła,
że niósł w ręku małą białą paczuszkę kupioną w aptece.
- Och, Josh, jesteś - rzekła słabym głosem. - Zastanawiałam się, co się z tobą stało? -
Spojrzała na zegarek. - Wielkie nieba, zobacz, która godzina! Lepiej się pospieszmy. Zaczyna
padać.
Josh zignorował ją. Bezwiednie bawił się swoją paczuszką i uśmiechał do Claya.
- Czy dobrze słyszałem, że niepokoi się pan tym, co dzieje się we dworze?
- Po prostu pogadaliśmy sobie z Maggie po przyjacielsku. - Clay wsunął rękę do
kieszeni. - Jesteśmy przyjaciółmi od wielu miesięcy, prawda Maggie?
- O tak, Clay. Maggie pragnęła skryć się w mysiej dziurze. Nigdy w życiu nie była
jeszcze przedmiotem sporu między dwoma mężczyznami. To wprawiało ją w wielkie
zakłopotanie.
- Słuchaj, naprawdę musimy już jechać. Do zobaczenia, Clay. Josh, proszę, pospiesz
siÄ™. Mam sporo pracy w domu.
- Oczywiście, kochanie. - Josh odwrócił się od Claya i wolno podszedł do drzwi
toyoty. Otworzył je wystudiowanym ruchem posiadacza i usadowił Maggie. Potem obszedł
samochód i zajął miejsce kierowcy.
- Do zobaczenia, O'Connor! - Maggie pomachała Clayowi, gdy Josh wyjeżdżał z
parkingu. - Szczerze mówiąc, Josh, to było wyjątkowo nieuprzejme.
- Co takiego?
- Twoje zachowanie wobec Claya. I nie udawaj, że nic się nie stało. Wiesz, że byłeś
bardzo niemiły.
- Facet próbował ostrzegać cię przede mną, prawda?
- Po prostu uznał, że mało o tobie wiem i że sposób, w jaki pojawiłeś się we dworze,
jest dziwny.
- Przecież mnie wynajęłaś. Nie zapominaj - warknął.
- Trudno było powiedzieć o tym Clayowi, prawda?
- Tak, jeśli chcesz, bym zakończył dochodzenie - zgodził się chłodno Josh. - Więc co
powiedziałaś?
- Niewiele - westchnęła Maggie. - Po prostu, że ostatnio traktujemy cię jak
domownika.
- Jak starego przyjaciela rodziny, hmm? - Josh roześmiał się. - O'Connor byłby głupi,
gdyby w to uwierzył.
- Nie ma potrzeby tak o nim mówić. Nie jest głupi. To bardzo miły mężczyzna. A nie
mogłabym tego powiedzieć o nikim, kto znajduje się w pobliżu.
- Naprawdę? - Josh ostro przyhamował. Skręcił z szosy na parking. Wysoka jodła
zasłaniała im teraz widok na przejście dla pieszych.
- Co robisz? - spytała Maggie.
- Chcę z tobą porozmawiać, a trudno to zrobić we dworze. Wokół jest zbyt wiele osób.
- Wyłączył silnik i siedział przez chwilę patrząc na ocean.
- Josh? Czy coś się stało? - Maggie wyczuwała, że będzie to ważna rozmowa.
- Co o tym myślisz, Maggie?
- Co myślę o sposobie, w jaki rozmawiałeś z Clayem? Powiedziałam ci już. Nie
podobał mi się. Był przejawem wątpliwego męskiego szowinizmu i na pewno nie podniósł cię
w moich oczach. Wiem, że jestem jedną z nielicznych niezamężnych kobiet poniżej
pięćdziesiątki w Peregrine Point. Ale nie jest tak, że to wy dwaj wybraliście mnie z tłumu i
zdecydowaliście, że warto się o mnie pokłócić.
- Nie chodzi o rozmowę z O'Connorem. - Josh zdjął ręce z kierownicy. - Co myślisz o
książce?
Maggie przyglądała się jego profilowi.
- O książce?
- Jesteś jedyną osobą, która ją czytała. Ostatniej nocy, gdy zszedłem na dół, żeby zająć
się grzejnikiem, miałaś czas, by sporo przeczytać.
- Josh, wybacz, rzeczywiście przeczytałam to, co napisałeś. To brzydko z mojej
strony, ale musisz zrozumieć, iż obawiałam się, że mnie zwodzisz.
- Ile przeczytałaś? - indagował Josh.
- Kilka rozdziałów - przyznała.
- No więc, co o nich myślisz?
- Są wspaniałe, Josh - uśmiechnęła się.
- Chcę znać prawdę.
- Prawda jest taka, że czytałam masę kryminałów i mogę cię zapewnić, iż twój tekst
jest bardzo dobry - odrzekła spokojnie.
- Naprawdę tak myślisz? - Odetchnął głęboko.
- Naprawdę. Główny bohater jest bardzo prawdziwy. Pod maską cynizmu kryje
oblicze bohatera. To wzruszające. Taki prawy człowiek. Jeden z tych, którzy stają w obronie
słabych i skrzywdzonych, nawet jeśli zrzędzą, że odgrywanie bohatera nie popłaca. Jest
podobny do ciebie, prawda, Josh?
- Nie, do diabła. To wytwór mojej' wyobrazni.
- Nie zgadzam się - odparła Maggie. - To twoje alter ego. On zajmuje się takimi
przypadkami, z jakimi ty miałeś do czynienia. Bierze w obronę niewinne ofiary i ściga pra-
wdziwych nikczemników. Bohater prowadzi walkę ze złem i wygrywa.
- Dla niego to proste - zgodził się Josh.
- Być może. Czytelnicy cenią i podziwiają tych, którzy wymierzają sprawiedliwość.
Więcej - sądzę, że jest im potrzebne potwierdzenie, że dobro zwycięży. To daje jakąś
wewnętrzną satysfakcję. Twoje pisarstwo, Josh, trafia w dziesiątkę. Powinieneś odnieść
sukces.
- Nie mówisz tego tylko tak sobie?
- Josh, trudno mi uwierzyć, że możesz mieć jakieś wątpliwości. Zawsze jesteś taki
pewny siebie.
- Jak mówiłem, twoja opinia to, jak dotąd, jedyna, którą słyszałem, oprócz mojej
własnej, oczywiście.
- Powiedz mi, czy twój bohater będzie miał dziewczynę, która pomoże mu w
działaniu? Lubię takie powieści, w których między głównymi postaciami rodzi się miłość.
Nie znoszę, gdy mężczyzna zawiera dużo przelotnych znajomości.
Josh spojrzał na nią z rozbawieniem. Odpiął jej pas i przyciągnął do siebie.
- Powiedziałaś, że jestem jak mój bohater. W pewnym sensie masz rację. On nie
częściej sypia ze swymi klientkami niż ja.
MusnÄ…Å‚ ustami jej wargi.
- Cieszę się, że to słyszę - szepnęła Maggie.
- Chyba wezmę na serio twoje rady i dodam mu stałe damskie towarzystwo. - Josh
mocniej przytulił dziewczynę do siebie. Na podłogę samochodu upadła mała paczuszka.
- Co to jest? - spytała Maggie.
- Nic takiego.
- Trzeba to podnieść, bo się zgniecie. - Maggie wzięła do ręki papierową torebkę i
próbowała postawić ją na podłodze, ale pakunek wysunął się jej z palców.
- Ja się tym zajmę. - Josh pochwycił torebkę, ale zrobił to nie dość zgrabnie. Maggie
zdążyła zauważyć jaskrawe opakowanie pudełka prezerwatyw.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]