do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Nancy Michels Aborcja. PrzywrĂłciÄ Ĺźyciu sens
- Celmer Michelle Erotyczne fajerwerki
- Crespy Michel Ĺowcy gĹĂłw
- Cecily von Ziegesar [Gossip Girl 06] You're the One That I Want (pdf)
- Jeff Lindsay Dexter 2 Dearly Devoted Dexter
- Hans Fallada Kaśźd y umiera w samotnośÂci
- 06. Schuler Candace Wbrew zasadom
- Mine 3 Mine To Hold Cynthia Eden
- C Green Roland Conan i wrota demona
- Y03538 WW 1
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ale ja nie chcę...
- Chcesz - i pokazał jej, jak bardzo tego chce, rozsuwając
palcami jej koszulę.
Obudził ją dzwięk telefonu. Leżała owinięta f kołdrą ni-
czym w kokonie. Dzwięk dobiegał zza ściany, ale był na tyle
72
S
R
uporczywy, że wbijał się w jej głowę niczym cierń. Nie
otworzyła oczu. Nie chciała. Doganiało ją zbyt wiele bole-
snych wspomnień. W końcu jednak telefon umilkł i Rachel
otworzyła oczy. Było już jasno. Miejsce w łóżku obok niej
było puste i Rachel wydała z siebie westchnienie ulgi. Będzie
miała przynajmniej trochę czasu, aby się pozbierać, zanim
znowu go zobaczy. Wstała z łóżka i rozejrzała się, szukając
ubrania. Nigdzie go nie było. I co teraz? Zobaczyła kaszmi-
rową narzutę, którą okrywała się poprzedniego wieczora, i
owinęła się nią. Nadal jednak czuła się jak konkubina uwię-
ziona dla wyłącznej przyjemności swego podłego pana.
Rozległo się pukanie do drzwi. Omal nie potknęła się o
brzeg narzuty.
- Tak?
- Przywieziono pani rzeczy, panno Carmichel - rozległ
się obcy kobiecy głos. - Czy mam postawić walizkę pod
drzwiami?
- Och tak, dziękuję.
Odczekała kilka sekund i otworzyła drzwi. Na podłodze
stała jej walizka, pakowana w pośpiechu, kiedy wyjeżdżała z
Devonu. W jaki sposób dostarczono ją z mieszkania Marka?
Z ciężkim sercem otworzyła suwak i zobaczyła wszystkie
rzeczy, jakie zabrała z sobą do Londynu, plus dodatkowe fa-
tałaszki, które dała jej Elise.
W środku znajdowała się w pośpiechu skreślona kartka od
73
S
R
Marka, który obwieszczał, że na kilka tygodni udaje się do
Los Angeles. Oraz że Elise i Leo gratulują jej szczęścia.
Innymi słowy misja zakończona. Powrót do normalnego
życia. Przynajmniej dla Marka.
%7ładnego planu uratowania jej w najbliższej przyszłości.
Rachel przez chwilę wpatrywała się w pustą przestrzeń. Po
chwili zajęła się przeglądaniem zawartości walizki.
74
S
R
ROZDZIAA SZSTY
Rachel musiała się przemóc, żeby wyjść z sypialni. Ostat-
nią rzeczą, jakiej pragnęła, było stanąć oko w oko z panem
Villanim w ostrym świetle poranka.
Potarła w nerwowym geście ramiona. Przynajmniej teraz
była bardziej do siebie podobna, usiłowała się pocieszyć.
Miała umyte włosy i nie była już powtórzeniem wizerunku
Elise. Włożyła dżinsy i bawełnianą bluzę z długim rękawem.
Makijaż był niemal niewidoczny, a fryzura swobodna i na-
turalna.
Teraz musiała tylko przekonać siebie, że jest prawdziwą
Rachel, ponieważ w środku wcale się taką nie czuła.
Drzwi do kuchni były otwarte, wsunęła w nie głowę.
W środku stał Rafael. Ubrany był w dżinsy i luzny T-
shirt. Tak wyglądał bogaty mężczyzna ubrany na sportowo.
Do jej nozdrzy doleciał aromat świeżo mielonej kawy.
Rafael właśnie podnosił do ust filiżankę. Widziała jego wy-
smukłe, oliwkowe palce obejmujące naczynie. Ponownie po-
czuła napływającą falę pożądania. Rafael spojrzał prosto w
75
S
R
jej oczy. Potem popatrzył na lekko umalowane usta, prosto w
oczy podkreślone odrobiną tuszu, a w końcu jego wzrok spo-
czął na jej rozpuszczonych, kręconych włosach.
- Skąd te loki?
- Zawsze były, tylko ukryte.
- Aadnie ci w nich.
- Nie, nieprawda, ale taka się urodziłam, więc... - wsunęła
dłonie do kieszeni. Rafael skrzywił się, widząc obronną po-
zycję jej ciała.
- Czy znajdzie się dla mnie odrobina kawy?
- Pewnie. Zaraz ci podam.
- Nie. Ja to zrobię. - Zniknęła, zanim zdążył zareagować.
Znowu się skrzywił. O brak pewności siebie co do własnego
naturalnego piękna obwiniał w pierwszej kolejności jej przy-
rodnią siostrę.
Dopił kawę i ruszył za nią. Stała koło ekspresu, czekając
na kawę.
- Proszę, nalej mi bez mleka. - Podał jej swoją filiżankę. -
Co zjadłabyś na śniadanie? Rogalika? Płatki? Tosta? Jest też
świeży sok z pomarańczy.
- Nic nie chcę, dziękuję. Najpierw przed wyjściem muszę
postawić się na nogi kawą.
- Przed wyjściem?
- Tak, mam pociąg do Devon, a już jest dość pózno.
- Już o tym mówiliśmy, zostajesz tutaj, razem ze mną.
76
S
R
- Tak wiem. - Skinęła głową. - Ale potrzebuję trochę
ubrań i...
- Kupię ci ubrania, które są ci potrzebne. Rachel ze-
sztywniała.
- Nie i nie waż się proponować mi więcej czegoś podob-
nego!
- Starałem się być praktyczny.
- Ja także działam praktycznie, nie mogę wszystkiego na-
gle rzucić, jakbym nie miała własnego życia. Potrzebuję kil-
ku dni, żeby zorganizować rzeczy na farmie.
- Sama prowadzisz farmę?
- I doskonale daję sobie radę.
- A kto jej pilnuje, kiedy ty jesteś tutaj?
- Sąsiad. - Zastanawiała się, czy takim określeniem może
opisać znajomość z Jackiem. - Ale on ma też swoje gospo-
darstwo, więc...
Coś zmieniło się w jego postawie, ale Rachel nie wiedzia-
ła do końca, co to takiego.
- Ustal wszystko telefonicznie, tak jak ja musiałem zro-
bić.
- Jesteś nie do wytrzymania, w twoim przypadku tak mo-
że być, ty możesz zamawiać ludzi przez telefon, ale ja nie.
- Tak uważasz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]