do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Arthur Conan Doyle The History of Spiritualism II
- Conan Doyle, Sir Arthur Baskerville
- Carter Lin Conan z wysp
- Howard Robert E Conan władca miasta
- C Lin Carter Conan barbarzyńca
- Offutt Andrew Conan i najemnik
- 0415403510.Routledge.Green.Political.Thoughts.May.2007
- Green Roger Lancelyn Mity skandynawskie
- King Stephen Mroczna wieĹźa 1 Roland
- Hickory_Dickory_Dock_ _Agatha_Christie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- charloteee.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
desperacji. Conan wzruszył ramionami.
Co do Piktów, to niewiele mogę zrobić. Słyszałem, że roją się jak dzikie pszczoły i równie trudno
ich pozabijać. Ale owszem, ta ziemia bardziej przypomina moją niż waszą.
Wiem to i owo o sposobach przeżycia i walki w tym kraju. Pod jednym względem mieliśmy większe
szczęście, niż się spodziewałem. To nie królestwo demonów, z którego jedyna droga powrotna
wiedzie przez ich wrota. Tajemniczy władca wrót demonów może nie jest naszym przyjacielem, ale
my może wcale nie będziemy potrzebować jego przyjazni. Gdzieś na krańcach tego pustkowia
rozciąga się morze. A na morzu są statki. Można je nająć albo w potrzebie zagarnąć. Pamiętajcie, że
pływałem u boku Belit i znam to rzemiosło.
Idosso wystąpił naprzód, potrząsając głową. Govindue miał nadzieję, że to jeszcze oszołomienie po
ciosach Conana, a nie wzbierająca wściekłość i chęć wszczęcia walki.
Pierwsze słowa Idosso rozwiały tę nadzieję.
Chcesz powiedzieć, że ty tu teraz dowodzisz, Amradulik? Nikt nie nazywa Lwim
Aajnem człowieka, z którym pragnie pokoju. Nawet żartem. A w uszach Govindue pytanie Idosso
nie zabrzmiało jak żart.
Chcę powiedzieć, że ja znam ten kraj, a wy nie odparł Conan. A może ktoś ma zamiar się
spierać& ? Dużo łatwiej przyjdzie mi znalezć bezpieczną drogę przez Pustkowie i statek do ciepłych
krajów dla siebie i Vuony niż dla nas wszystkich. Jeśli taka twoja wola, powiedz to wprost i teraz, a
nie będziemy się wadzić.
Myśl o pozostaniu na zimnie i łasce Piktów, głodowaniu i pewnej śmierci nie była nikomu miła.
Nawet Idosso stracił nieco animuszu.
Dostrzegł też coś w twarzach innych. Govindue był za młody, by umieć to coś nazwać, ale dość
dorosły, by mu się to nie spodobało.
Mamy brnąć przez tę głuszę za Vuoną tylko po to, by znalezć ją z piktyjską strzałą w& ?
rzucił zaczepnie wielki wódz i wykonał sprośny gest.
Wywołało to niewielką wesołość. Conan znów wzruszył ramionami.
Skoro sądzisz, że znasz lepszy sposób, by ją odnalezć, to idz sam jej szukać. Ale wątpię, czy ci się
to uda. Chyba że martwą lub ciężko ranną i niezdolną do marszu. Im bliżej niej będziesz, tym szybciej
będzie uciekać. Aż w końcu ci umknie.
%7ładna kobieta nie musi się mnie bać warknął Idosso. Govindue zauważył, że wódz zaciska
pięści, a Kubwande wierci się niespokojnie. Na swoje nieszczęście Idosso stał
plecami do młodszego wodza. Zdawało się, że nie potrafi odczytać z twarzy stojących przed nim
wojowników żadnego ostrzeżenia.
Prawda jest taka& ciągnął że Vuona z radością powróci do mnie. Z Amry
niewielki dla niej pożytek. Co z niego za mężczyzna? On woli mościć sobie posłanie z takimi jak
Govindue.
W lodowato niebieskich oczach zamigotały mordercze błyski. Conan zacisnął dłonie w kułak i
postąpił krok naprzód. Idosso szeroko rozstawił nogi, gotów odparować uderzenie pięści lub stali.
Ale cios nie nastąpił. Conan powściągnął gniew.
Zatem, dobrze. Skoro twierdzisz, że Govindue to mój ulubieniec& odrzekł spokojnie
powinienem tego dowieść. Jesteś teraz drugi po mnie, chłopcze. A ty, Idosso, masz słuchać jego
rozkazów jak moich.
Cymmerianin odwrócił się plecami do wielkiego wodza. Przez moment Govindue myślał, że kruchy
pokój utrzyma się.
Nagle ktoś się roześmiał. Kubwande potoczył groznym wzrokiem po kręgu wojowników, szukając
głupca, który ośmielił się drwić z Idosso, gdy w wodzu wzbiera wściekłość.
Govindue też się rozejrzał. Jeśli miał dowodzić tymi ludzmi, dobrze było wiedzieć, kto z nich jest
głupi, a kto mądry, zanim powie mu to Conan.
Ani młodszy wódz, ani chłopak nie zdążyli wykryć śmiałka. Idosso ryknął jak parzący się bawół i
runÄ…Å‚ na Cymmerianina.
Grozny ryk Idosso miał zapewne sparaliżować przeciwnika. Z pewnością wielu wrogom odebrałby
przynajmniej część odwagi.
Dla Cymmerianina był tylko ostrzeżeniem i Idosso stracił przewagę, jaką dałoby mu zaskoczenie. W
chwili, gdy bardzo jej potrzebował, nie wykazał się mądrością
doświadczonego wojownika. Ale też Idosso nigdy nie słynął z mądrości.
Conan wiedział, że ma do czynienia z niebezpiecznym przeciwnikiem. Gdyby Idosso zadał
mu celny cios pięścią lub nogą, albo żelaznym chwytem unieruchomił jego kończynę, nie mówiąc już
o szyi, atak mógłby się zle skończyć dla Cymmerianina. Rzadko zdarzało mu się walczyć gołymi
rękami z człowiekiem dorównującym mu masą ciała, siłą i szybkością. A w tym przypadku
wściekłość czyniła Idosso jeszcze szybszym.
Conan odskoczył na taki dystans, by zdążyć pozbyć się miecza. Miał nadzieję, że Govindue
przypilnuje broni, ale nie miał czasu spojrzeć, gdzie upadła. Nie mógł pozostawić miecza przy pasie
w honorowym starciu wodzów i to nie tylko dlatego, że tak nakazywał zwyczaj Bamula.
Gdyby stal wpadła w potężne łapska Idosso, wódz zapewne nie oparłby się pokusie łatwego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]