do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- C Green Roland Conan i wrota demona
- Arthur Conan Doyle The History of Spiritualism II
- Conan Doyle, Sir Arthur Baskerville
- Howard Robert E Conan władca miasta
- Offutt Andrew Conan i najemnik
- Angela Carter Burning Your Boats (ssc) v4.0
- C Lin Carter Giganci zmierzchu świata
- C Lin Carter Conan barbarzyńca
- JAN JAKUB KOLSKI Kulka z chleba
- Harris Charlaine Harper 4 Grobowa tajemnica
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- charloteee.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wzięły boczny wiatr i statek ruszył wprost na galerę. Tam niewidzialne ręce wciągnęły na maszty
nowe płótna.
Galera zakończyła swój manewr i oba statki pomknęły dziobami na siebie. Z rufy Conan miał
doskonały widok na pokład przeciwnika. Nie było tam \ywego ducha.
Wtem obcy kapitan najwyrazniej stracił odwagę na widok potę\nego taranu Czerwonego
Lwa prującego zawzięcie fale i galera wykonała nagły zwrot na lewą burtę, przechylając się
ostro. Byli ju\ o pięćdziesiąt kroków i Conan wyraznie widział czarną rzezbę zdobiącą dziób
wrogiego statku, podobną do okrągłej chmury ciemnej mgły, z której środka odchodziły
mackowate wstęgi. Jednak najbardziej niesamowite były szkarłatne oczy płonące wściekłością i
siłą.
Ciągle nikogo nie było na pokładzie. Zielona galera mogła być rzeczywiście statkiem
Strona 15
Carter Lin - Conan z wysp
upiorów.
Nie ma obserwatorów na masztach! Nie ma nawet sternika mruknął Sigurd
niespokojnie. Na brodÄ™ Mitry, nie podoba mi siÄ™ to, Amra, ani trochÄ™!
Yakov! zawołał Conan. Niech twoi chłopcy strzelają w otwory wiosłowe!
Cięciwy warknęły i zaświstały strzały. Wiele z nich uderzyło w burty wzdłu\ szczelin
wiosłowych, ale du\o więcej, ze względu na krótki dystans, znikło we wnętrzu galery. Nie
rozległ się jednak ani jeden wrzask bólu albo trzask wioseł uderzających bezwładnie o siebie. To
niemo\liwe, aby \aden wioślarz nie został trafiony! Galera zawróciła i zaczęła uciekać z wiatrem.
Czerwony Lew pośpieszył za przeciwnikiem.
Yakov! Ogniste strzały! krzyknął Conan. Na Croma, dobiorę się tym bękartom do
skóry!
Po chwili szalonej bieganiny na pokładzie dziobowym, przyniesiono pochodnie i zanurzone w
oliwie szmaty owinięto dookoła grotów strzał. Zaraz te\ deszcz płonących pocisków, ciągnących
za sobą ogony czarnego dymu, spadł na burty i pusty pokład galery. Niebawem czerwone
płomienie wypełzły z tuzina punktów na całym statku.
Ha! zagrzmiał Conan. O to chodziło! Spójrz, Sigurdzie!
Na zielonej galerze, na jej rufowym pokładzie, pojawiła się wysoka, chuda postać. Nie
wyglądała na zwykłego \eglarza. Miała na sobie płaszcz z wspaniałych zielonych piór,
narzucony na wąskie ramiona. Ponure rysy \ółtawej twarzy były tak nieruchome, jakby odlano ją
ze spi\u. Kapłan, albo czarownik, stojąc bez ruchu, obserwował Czerwonego Lwa jadowitym
spojrzeniem mrocznych oczu.
Gdy Conan i jego ludzie przyglądali się nieznajomemu, ten wyciągnął kościste ramię w
niezwykłym geście i w tym momencie zgasł ogień na pokładzie. Wstęgi dymu przerzedziły się i
znikły.
Czary! zahuczał Sigurd gniewnie, chwytając kurczowo ramię Conana.
Yakov! zawołał Conan. Strzelaj w tego psa! Zanim jednak rozkaz został wykonany,
postać w płaszczu z piór wyszarpnęła spod szaty jakiś mały przedmiot i rzuciła go w rozkołysane
zielone fale pomiędzy statkami.
Morze poderwało się w górę w potę\nej eksplozji oślepiających płomieni. Zciana szkarłatnego
ognia zapłonęła pomiędzy okrętami. Ludzie Conana podnieśli krzyk. Zabobonny strach pojawił
się na ich obliczach. Byli dość dzielni, by stanąć twarzą w twarz z ostrą stalą i świszczącymi
strzałami, lecz któ\ mo\e pokonać magię?
Czary! powtórzył Sigurd. Na serce Ahrimana i biodra Tammuz, widzisz to, Amra?
Ten skośnooki czarownik postawił mur ognia szybciej ni\ człowiek zdą\yłby splunąć!
Spoglądając spod przymru\onych powiek, Conan zauwa\ył, \e nadnaturalne płomienie nie
rozszerzają się, lecz pozostają w jednym miejscu, tworząc kurtynę ognia prawie całkiem
zasłaniającą obcą galerę i wznoszącą się na wysokość masztów Czerwonego Lwa . Płomienie
wydawały się lizać \agle.
Osiem rumbów na lewą burtę! ryknął Conan. Zobaczymy, czy zdołamy ominąć ten
ogień rzekł do Sigurda.
Na brzuch Shaitana i brodę Ymira, on nas ściga! zawołał Sigurd chwytając się
kurczowo nadburcia, a\ zbielały mu knykcie.
I tak te\ było. Gdy Czerwony Lew skręcił przez lewą burtę, mur ognia powtórzył ten
manewr. Conan przysłonił oczy i spojrzał w górę na \agle. Wyglądały, jakby jeszcze nie dotknął
ich ogień, nie były nawet ani trochę okopcone. Conan wybuchnął śmiechem.
Hej, sterniku! zawołał. Rumpel na prawą burtę i nie zwracaj uwagi na ogień! śagle
na pełny wiatr!
Amra! odezwał się Sigurd wytrzeszczając oczy. Co się dzieje do wszystkich
diabłów&
Conan uśmiechnął się szeroko.
Patrz, stary morsie, i ucz siÄ™.
Czerwony Lew rozciął mur płomieni tak, jakby go w ogóle nie było. Załoga statku nie
poczuła \aru ani gorąca. Gdy tylko znalezli się po drugiej stronie, magiczna bariera zamigotała i
znikła. Cała zgraja korsarzy przyglądała się temu z rozdziawionymi gębami.
Niezwykły mira\, iluzja! zawołał Conan. Zebrać się i przygotować do aborda\u, psy!
Zobaczymy, czy ten opierzony czarodziej lubi zimnÄ… stal!
Gdy Czerwony Lew podpływał bli\ej galery, załoga karaki ujrzała srogie, podobne do
maski oblicze maga, jego ogoloną czaszkę i pałające wściekłością oczy. Wtem czarownik
podniósł obydwie ręce, a jego wspaniały płaszcz rozpostarł się na wietrze, niczym skrzydła
legendarnego feniksa.
Hai, Xotli! Chahuatepak ya xingoth! wykrzyknÄ…Å‚.
Strona 16
Carter Lin - Conan z wysp
Czerwone Cienie uderzyły. Przywarły do argosańskiego sternika i ten zniknął z przerazliwym
krzykiem. Czerwony Lew przechylił się na prawą burtę, schodząc z kursu.
To ju\ nie było złudzenie. Odziany w pióra czarownik roześmiał się szkaradnym, skrzypiącym
głosem i podniósł ręce, by znów przywołać Strach.
Tym razem oczy maga zwróciły się na Conana.
Ogniem otoczona i z diabelską załogą
wprost z głębin piekielnych, przeklęta przybyła.
Lew złamał jej czary i sięgnął po skarb
z czerwonych otchłani wieziony.
Podró\e Amry
7
WIDMOWI WOJOWNICY
Stary Sigurd zobaczył to spojrzenie i zrozumiawszy jego sens ryknął do Yakova na przednim
pokładzie:
Przedziurawcie tego diabła w piórach!
Strzały pomknęły ze świstem. Mag przerwał w połowie czar przywołujący Strach i zaczął
wypowiadać z pośpiechem jakieś inne zaklęcie. Pierwszy pocisk skręcił nagle i nieszkodliwie
uderzył o pokład. Druga i trzecia strzała równie\ chybiły, ale następne dosięgły czarownika. Było
ich zbyt wiele, by ten mógł odparować je wszystkie mocą swych zaklęć. Jeden z pocisków
przebił mu prawą rękę.
Ciemne oblicze czarownika zszarzało. Odruchowo przycisnął zranioną rękę do kościstej
piersi, po czym zniknÄ…Å‚.
Sigurd chrząknął i otarł swój gruby nos.
Có\ mo\emy zrobić przeciw tym przeklętym, piekielnym mocom, Amra? Zawróćmy
raczej, zanim Cienie dopadnÄ… nas wszystkich.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]