do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- 92. Czarny Jakub Pan Samochodzik Tom 92 Pałac Kultury i Nauki
- Colley Jan Wiedeński walc
- Jan Paweł II Wstańcie, Chodźmy!
- Dobraczyński Jan Magdalena
- Jakub Sprenger, Henryk Instytor Mlot na czarownice
- Allison Heather Nawiedzona
- Brian Kate Idealny chśÂ‚opak
- James Julia Swiat luksusu
- Bezwstydna cnota Nora Roberts
- 403. Crosby Susan Pokusa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anusiekx91.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ósmego dnia zawezwÄ™ mohela, sandaka i postawiÄ™ fotel dla proroka Eliasza.
W swoim czasie chłopiec pójdzie do chederu, żeby nauczyć się tego, co mu będzie potrzebne w
dzień bar micwy i przez całe dalsze życie. Tak chcę.
Jakub Pleszke zakończył rozmowę. Ani na chwilę nie wypuścił z dłoni chlebowej kulki. Zciskał ją
tak mocno, że zawilgotniała od potu i zmiękła. Nie straciła jednak mocy. Potwierdził to Natan,
który odezwał się tylko jednym zdaniem:
Tak będzie, ojcze.
Wkrótce Pleszke sprowadził do Kalinowa rodzinę z Aodzi, Białegostoku i Izraela.
Jego żona okazała się małą, rudą kobietką Werka przypadła jej do serca.
W szabat przed dniem ślubu Natan odczytał w synagodze haftarę.
Pod kupę prowadził go ojciec i któryś z krewnych. Werkę podtrzymywała matka Natana i jej
stryjeczna siostra.
Panna młoda płonęła z miłości.
Wkrótce stanęli obok siebie, pod baldachimem.
Błogosławiony jesteś, o Panie, który radujesz oblubieńca oblubienicą .
W dziewięć miesięcy pózniej, w mrozny lutowy wieczór, urodził się jehuda.
Dziecko było jeszcze unurzane w płodowej mazi, kiedy do pokoju wszedł Jakub Pleszke. Poszedł do
wnuka jak po sznurku. Wiedział po co idzie. Wetknął palec w przerażone usta dziecka i sięgnął pod
język.
KONIEC
Koniec maja ogłaszał się niebem otwartym aż po kres. Wszystko było widać. Wielki Wóz opierał
się o buki. Wisiał tak nisko, że chciało się sięgnąć po patyk i odepchnąć go jak zabawkę.
Na Mlecznej Drodze wylegiwały się
ptaki.
Pierdolona wyobraznia odezwał się Muskat w kierunku nieba.
Nasłuchiwał nocy.
Niedługo miał stąd wyjechać. Chciał zabrać ze sobą jak najwięcej zapamiętanego.
Zagwizdał pociąg. Głos pobiegł powietrzem. Po drodze dołączyły do niego zapodziane Burki.
Aajzy polne.
Napisał książkę. Powieść? Bał się tego słowa jak mało czego.
Napisało się... mruknął niezadowolony.
Poszedł spać. ;
Rano wybrał się na objazd miejsc.
Do miasta chciał wrócić uporządkowany. Z nieporządkiem miasta trzeba było się czymś mierzyć.
Czym? Chyba tylko tym pewnością dwóch, trzech świętych rzeczy.
Drzewo jest okrągłe, ptak lata, pies szczeka, staw zamarza na zimę, w studni jest woda, kobieta
czeka, dziecko tęskni powtarzał słowa modlitwy.
Kochana Marysiu:
Nie ma CiÄ™ nigdzie.
Gdzie jesteÅ›?
Dlaczego wyjechałaś?
Jak będę żył bez ciebie?
Byłem w Popielawach. Drogi Są puste.
Tak puste, że aż boli serce.
Nikt o ciebie nie zapytał.
Bardzo za tobą tęsknię.
Twój Staszek
Pałacyk był zamknięty na głucho. Okiennice i drzwi przepasano żelaznymi sztabami. Z podwórka
nie dobiegał żaden odgłos.
Przy kapliczce stał stolik do majówek. Ktoś zdążył na ostatnią chwilę. Nawet wieńce zrobił
pokraczne, rosochate. Za bibułkę posłużył szary papier pocięty na pasy. Tujowe gałązki zwisały
smutno, głową w dół. Muskat sięgnął po którąś, zgniótł w garści, poniósł dłoń do nosa.
Zapachniało majowym śpiewaniem, gorącym oddechem Tereski Trelanki.
W końcu gdzieś doszedłem. Do jakiegoś miejsca. Idzie się... Ważne, żeby ciągle była jakaś
przestrzeń przed. Wrócił między buki.
Po południu jeszcze raz przejrzał powieść.
Nie była taka zła. O czymś zaświadczała. O drodze pomyślał.
Nagle prześwietliło go światło. Poczuł to tak, jakby Pan Bóg pomylił go z paciorkiem i nanizał na
świetlny sznurek. Sznurek wchodził czubkiem głowy, a wychodził pod pępkiem. Za chwilę na tym
samym sznurku zobaczył Elę i Włodzia. Ela była nad nim, Włodziu jeszcze wyżej.
Wtedy zrozumiał słowa Janki.Wydaje ci się, że tylko piszesz?
Ułożyło się w komplet. Z trudem, ale się ułożyło. Gadali do niego. Ci wszyscy. Gada się do tego,
kto słucha. A on przecież słuchał. Całym sobą. Gadali, bo każdy nie powiedział kiedyś czegoś...
Dziadek z kamieniem polnym (czego nie powiedział?). Marquez, Marysia, Luśka, Odrowąż, ślepiec
spod podłogi żywi i umarli.
Kiedy przyszła Janka, bez słowa zabrał ją do łóżka.
Znalazł na jej ciele wszystkie miejsca. Szukał dłońmi, ustami i znalazł wszystkie. Zcięgno nad
piętą, solne pole na plecach, dolinę między łopatkami, brzoskwiniowy mech na szyi, zgięcie ręki,
sutek wsparty różowym kręgiem.
Zmieszali swoje ciała najpierw w milczeniu, potem w oddechach, na koniec w krzyku.
Janka wiedziała, ze to pożegnanie.
Nad ranem zajechał pod dom w mieście. Ela z dzieckiem spali w jednym łóżku.
Obudziła się. Wstała. Podeszła. Pocałowała.
Aadną napisałeś książeczkę? Dziecku powiedziałam, że to bajka.
Bajka potwierdził.
Zakrzątnęła się w kuchni, zaparzyła kawy. Usiedli.
Pusto bez ciebie. Zostań trochę.
ZostanÄ™.
Przyszło dużo listów. Jeden z Izraela. Znasz tam kogoś? Dzwonili z wydawnictwa. Czekają na
maszynopis. I znów ten Izrael. Chcą cię wysłać na targi jako eksponat. Jak z twoim hebrajskim? (
Kiepsko. Ale z polskim lepiej.
Wszystko w porzÄ…dku?
Nie wszystko.
Ale trochÄ™ lepiej?
No tak. TrochÄ™ lepiej.
Patrzył na żonę jak na nową kobietę w swoim życiu. Zmieniła uczesanie. Podcięła włosy z tyłu,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]