do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Lingas Ĺoniewska Agnieszka Szukaj Mnie WsrĂłd Lawendy Gabriela TOM 3
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 4 Flota PrzeklÄtych
- Anne Rice Kroniki Wampirze 4 OpowieÄšâşĂ⥠o zÄšâodzieju ciaÄšâ tom 1
- Clancy Thomas Leo (Tom) 5 Zwiadowcy 5 Wielki WyĹcig
- Brandon Mull Spirit Animals. Tom I Zwierzoduchy
- Herbert Frank Tom 2 Dune Messiah
- Sandemo_Margit_ _Saga_o_Czarnoksiezniku_Tom_2
- Ĺpiewnik Tom 2 Piosenki zagraniczne
- (17) Szumski Jerzy Pan Samochodzik i... KindĹźaĹ Hasan beja
- (62) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Zamek Czocha
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pojczlander.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zdążycie się wyrobić do osiemnastej? O tej porze rozpoczyna się atak GROM-u.
Chciałbym, żebyście byli wtedy w ich bazie. Załatwiłem wam przepustki.
- Na pewno będziemy. Do zobaczenia, panie generale!
Z kuchni już dobiegał kuszący zapach jajecznicy i przyjemne skwierczenie
rozgrzanego tłuszczu. Przypomniało mi się opowiadanie pana Tomasza o jego
przygodach w niesamowitym dworze i obrzydzeniu do jajecznicy, które wywołało u
niego długotrwałe spożywanie tej potrawy na śniadanie i kolację. Z uśmiechem
siadłem do talerza i przeżuwając jajka z kiełbasą, wyczekująco patrzyłem na Jurka.
- Skończ, skończ, bo jeszcze się udławisz, kiedy usłyszysz, jakie to było proste -
powiedział.
Zjadłem, wytarłem chlebem talerz i wrzuciłem naczynie do zlewu. Ledwie
zamoczyłem usta w kawie, kiedy Jurek odezwał się znowu.
115
- Wydaje mi się, że Ewa nie zmieniła ani nazwiska, ani imienia. Ona po prostu nie
nazywała się Ewa! Moim zdaniem, Ewa jest skrótem od Ewelina. Tu na liście jest
jedna Ewelina. W dodatku mieszka w Warszawie.
Myśl Jurka wydała mi się logiczna.
- Dobra - powiedziałem. - Już jedenasta. Do spotkania z generałem zostało siedem
godzin. Gdzie mieszka ta Ewelina? Wyrobimy się?
***
Zapukałem. Ręka drżała mi z podekscytowania. Instynkt detektywa podpowiadał, że
rozwiązanie tajemnicy jest blisko. Czy tak czuł się Carter, kiedy uchylał wieko
sarkofagu Tutenchamona? - pomyślałem, ale właśnie zaskrzypiały długo nieoliwione
zawiasy i w drzwiach pokazała się kobieta.
Wyglądała na sześćdziesiątkę, ale nosiła się jak hipiska. Miała na sobie długą,
zwiewną, tęczową suknię w pacyfki . Z szyi zwisało jej kilkanaście breloczków. Na
palcach miała pierścionki. Długie siwe włosy okalały szczupłą, sympatyczną twarz z
wielkimi zielonymi oczami.
Rozpoznałem ją od razu. Tylko czas, nanosząc na twarz delikatną siatkę zmarszczek,
zmienił ją trochę. Ale to z całą pewnością była Ewa, kobieta z obrazu, muza Cesarza .
- A... panowie pewnie przyszli z galerii - zaciągnęła się długim papierosem i
spojrzała na nas uważnie zamglonymi, trochę jakby nieobecnymi oczami - nie mylę
się?
- Pani Ewelino - zacząłem ostrożnie - nie jesteśmy z galerii. Przychodzimy w
sprawie, w której liczy się czas i wydaje nam się, że może nam pani pomóc... Chodzi
o...
Kobieta otworzyła szerzej drzwi i zobaczyła Jurka. Twarz, dotychczas uduchowiona,
przybrała wyraz podobny tym, które miały przekupki na bazarku, kiedy zbyt długo
grzebałem w pomidorach w poszukiwaniu tych najlepszych.
- Batura! - powiedziała to głosem mocnym i pokiwała głową, jakby Jurek samym
swoim pojawieniem się zwiastował nadejście nieszczęść.
Przez chwilę wpatrywała się w Jurka, wyciągnąwszy do przodu szyję, potem
chwyciła klamkę i pchnęła drzwi, próbując je zamknąć.
Jurek był szybszy. Wsadził nogę w szparę drzwi i powiedział:
- Chodzi o życie Tomasza N. N.!
Nacisk na stopę Jurka zelżał. Zaskoczona kobieta znów uchyliła drzwi i szepnęła:
- Pana Samochodzika?
Potwierdziliśmy ochoczo.
- Dobrze - zrezygnowanym gestem otworzyła drzwi szeroko i zniknęła w mieszkaniu
- wchodzcie. Czego się napijecie? Ja muszę sobie zrobić porządnego drinka...
Przez sypialnię, której centralna ścianę zajmował plakat z festiwalu w Woodstock,
weszliśmy do pracowni malarskiej. Pani domu siedziała na skrzynce, która musiała jej
służyć za krzesło i wpatrywała się w nas natarczywie. Już miałem zadać pierwsze
pytanie, kiedy spojrzałem na ścianę za gospodynią. Wisiał na niej spory portret kobiety,
która siedziała przed nami. Wyglądał podobnie do obrazu, znalezionego przez nas w
szafie ze starymi dokumentami Waldemara Batury. Musiał być pewnie jednym z całej
serii. Obraz służył tym samym celom, do których w innych domach używa się
116
korkowych tablic. Za ramę powtykano jakieś rachunki i zdjęcia. Nie musiałem nawet
spoglądać w róg, żeby sprawdzić, czyja sygnatura się tam znajduje.
- To Cesarz ? - wskazałem głową na obraz.
- Cesarz - powiedziała - i to jeden z najlepszych. Kiedyś będzie wart fortunę. Ale
panowie pewnie nawet nie znają tego pseudonimu...
- Pani była jego muzą? - dopytywał się niedyskretnie Jurek.
Kobieta zaciągnęła się papierosem i spojrzała na niego.
- Jesteś bardzo podobny do ojca - w jej oczach pojawił się błysk pretensji czy żalu. -
Ciekawe, czy tak samo jak on niszczysz ludziom życie? - Jurek chciał zaprotestować,
ale pani Ewa powstrzymała go gestem. - Przepraszam, nie powinnam cię obarczać
grzechami przodków - zaciągnęła się papierosem. - A tak w ogóle co u niego słychać?
- Zmarł parę lat temu - powiedział Jurek.
Pani Ewa nic nie powiedziała, ale blask w jej oczach odrobinę zmatowiał. Jakby
wraz z Waldemarem Baturą zgasła część jego własnego życia.
- Przyszliśmy do pani... - mówiłem wolno, ostrożnie dobierając słowa, bo czułem, że
nić porozumienia między nami a gospodynią jest bardzo cienka i każda nieostrożność
może ją zerwać - ...bo pan Tomasz jest w niebezpieczeństwie.
- Już to mówiliście - jej oczy rozbłysły mocniej. - Boże! Jak dawno nie widziałam
Tomasza. Jak on się teraz miewa. Ma żonę?
- Nie - próbowałem podtrzymać rozmowę, która wymykała mi się z rak jak piskorz -
dalej jest starym... To znaczy dalej jest wolny.
Rozmówczyni po raz pierwszy spojrzała na mnie z zainteresowaniem.
- Naprawdę?! - w jej głosie pojawiła się radośniejsza nuta. - Kto by przypuszczał?
On jest taki kochliwy...
Zaśmiałem się w duchu z tego niecodziennego określenia mojego szefa.
- No, dobrze - głos pani Ewy stał się trochę mocniejszy i bardziej zdecydowany -
powiedzmy, że jestem mu skłonna pomóc, powiedzmy... - uśmiechnęła się do siebie -
po starej znajomości. Ale dalej nie rozumiem, jak miałabym to zrobić?
- Pana Tomasza porwał Cesarz . Uwięził go na szczycie Pałacu Kultury i Nauki.
Grozi, że go zabije - wyrzucił z siebie Batura.
Pani Ewa aż wstała z wrażenia.
- A więc to takie buty... Słyszałam coś w radio, ale nie spodziewałam się, że chodzi o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]