do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- 92. Czarny Jakub Pan Samochodzik Tom 92 Pałac Kultury i Nauki
- (17) Szumski Jerzy Pan Samochodzik i... Kindżał Hasan beja
- 82 Pan Samochodzik i Atlantyda Arkadiusz Niemirski
- 13_Mortimer Carole Zamek na wrzosowisku
- Milburne Melanie Zamek w Prowansji
- Maxwell Cathy Zamek
- (32) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skrytka Tryzuba
- Neels Betty Zakochany profesor
- Baldacci Dav
- Elise Title Serce przy sercu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
piersiach, niemal wyrwało mi lewą rękę ze stawów. Zaparłem się i trwałem z pochyloną
głową. Udawało się łapać powietrze i czekałem. W kominie, którym się wspinałem, zaczął się
podnosić poziom wody. Po minucie prąd zelżał i jakby ubyło wody. Szybko wykorzystałem
ten moment i podciągnąłem się. Uradowany wynurzyłem się z przybrzeżnej nory w rzeczce.
Głęboko odetchnąłem świeżym powietrzem i odwiązałem linę. Rozglądałem się, ale nikogo
nie było w okolicy. Znajdowałem się około trzydziestu metrów od wejścia do szybu, w
którym wpadliśmy w pułapkę. Pobiegłem tam. Nie zważając na nic zbiegłem do drzwi. Były
zablokowane sztabą i kilkoma kamieniami. Zacząłem usuwać przeszkody; jednocześnie z
zewnątrz słyszałem rozpaczliwe walenie Afrodyty. Gruba płyta tłumiła jej krzyki. Spieszyłem
się i gdy pociągnąłem za klamrę, uderzyła mnie najpierw masa metalowego skrzydła, a potem
fala wody. Na koniec wypadła na mnie Afrodyta.
Pomogłem jej wejść po schodach. Za nami powoli podążało lustro wody. Na chwilę
przysiedliśmy w poziomej części sztolni. Widzieliśmy, jak zostały zalane schody.
- Co ty zrobiłeś, że nagle przybyło tyle wody? - pytała Afrodyta. - Ty wiesz, jak się
przestraszyłam, gdy wyciągnęłam całą linę? Myślałam, że to ten gość cię złapał, a mnie
próbował utopić.
Opowiedziałem jej, jak się wydostałem z podziemi.
- Niech ta woda tak zostanie i chroni wejście przed ciekawskimi - powiedziałem na
koniec. - Wracajmy do auta.
Wyszliśmy ze sztolni i skierowaliśmy się do samochodu Afrodyty. Auto
nieuszkodzone stało tam, gdzie je zostawiliśmy. Afrodyta wyjęta ze schowka czekoladę i
poczęstowała mnie. Potem włączyła nagrzewanie w samochodzie i siedzieliśmy ciesząc się
ciepłem.
- Kto to zrobił? - zastanawiała się Afrodyta.
- Mój wróg.
- Jerzy Batura?
- Może. Poczekajmy do zmroku i potem jedzmy do zamku.
Rozłożyłem sobie fotel do pozycji półleżącej i wsłuchany w radio, gdzie akurat
nadawano piosenki o miłości, myślałem o zagadce. Nawet przez moment miałem to uczucie,
że otarłem się o jej rozwiązanie. To było jak mrugnięcie powieki, przelot jaskółki.
- Nadal sądzisz, że to chodziło o skałę? - w pewnym momencie zapytała Afrodyta. -
Mówiłeś, że to kamienia nie da się zgiąć. Może to chodzi o ludzkie życie, o wolą
przetrwania? Gdybyśmy tam zostali, to byśmy zginęli niczym złamana, obumarła gałąz.
Nigdy jednak byśmy się nie poddali, nie ugięli i pewnie do końca próbowali się stamtąd
wydostać.
- Może - szepnąłem przymykając oczy.
Moja drzemka trwała pół godziny. Obudził mnie ruch samochodu. Afrodyta
wyprowadzała auto z lasu.
- Jaki masz plan powrotu na zamek? - zapytała.
- Główną bramą, z fasonem - uśmiechnąłem się.
Jednak zrezygnowałem z głównego wejścia do hotelu. Afrodyta zatrzymała się przy
skręcie na podjazd przed zamkiem i dolną bramą, skąd przez fosę, piwnice i klatkę schodową
z krętymi schodami dostałem się niepostrzeżenie do swojego pokoju.
Nie zapalałem światła, zamknąłem zasuwkę i usiadłem w fotelu. Czekałem.
Wiedziałem, że o tej porze wszyscy goście hotelowi jedli kolację i przejście Afrodyty nie
mogło być niezauważone. Stan jej odzienia musiał doprowadzić do serii pytań, a przede
wszystkim wizyty niedoszłego mordercy w moim pokoju.
Nie musiałem długo czekać. Najpierw poruszyła się klamka. Ktoś sprawdzał, czy
drzwi są otwarte. Potem tajemniczy gość użył wytrycha do otwarcia zamka. Powoli drzwi się
uchylały, a w jasnym pasku światła z korytarza, na ścianie widziałem cień człowieka.
ROZDZIAA TRZYNASTY
POZCIG ZA NOCNYM GOZCIEM " CO IZABELA NOSI W TOREBCE?
" ZAMKOWA BIBLIOTEKA " RYSUNKI MICHAAA " WYCIECZKA
DO ZAMKU ZWIECIE " AMAZONKA Z DUBELTÓWK
Tajemniczy gość zamarł na moment w pół kroku. Nasłuchiwał.
- Zapraszam... - nie dokończyłem, gdy cień rzucił się do ucieczki.
Skoczyłem za nim. Byłem ciekaw, czy będzie uciekał przez emporę, czy w górę po
schodach. Wybrał balkon w sali rycerskiej. Byłem z tego zadowolony, bo miałem szansę
zobaczyć uciekiniera, ale usłyszałem tylko, jak zeskoczył na parkiet. Wychyliłem się przez
balustradę. Ktoś otwierał drzwi sali narad. A więc znowu miałem stać się ofiarą sztuczki z
tajnym przejściem?
Także skoczyłem. Zmęczony upadłem tak, że nogi ugięły się pode mną, straciłem
równowagę i wywróciłem się. W drzwiach ktoś przekręcił klucz. Z saszetki na pasie wyjąłem
wytrych i szybko dostałem się do sali narad. Pobiegłem do tajnego przejścia pod portretem
Ernsta von Gutschoffa. Szarpnąłem za fragment boazerii i przesunąłem ścianę, odsłaniając
wejście. Wyjąłem latarkę i przełączyłem ją na świecenie w ultrafiolecie. Rozsypany na trzech
kolejnych stopniach pył świecił pokazując nienaruszoną powierzchnię. Od czasu gdy
rozsypałem proszek podczas zwiedzania tej sali z dyrektorem, nikt tu nie wchodził.
Sprawdziłem drugie przejście. Tędy też nikt nie szedł. To oznaczało, że było tu trzecie
przejście. Oglądałem posadzkę i drewniane kasetony w poszukiwaniu charakterystycznych,
łukowatych rys, które były pod najczęściej otwieranym przejściem.
Znalazłem dwa drobne ryty w kasetonie przy wejściu, zaraz po prawej. Dlatego
uciekinier za każdym razem tak szybko umykał. Nie otwierałem wejścia, tylko przyjrzałem
się ścianie.
- Good bye - cicho powtórzyłem słowa, jakie wypowiedział ktoś, kto przejął
krótkofalówkę, zaraz po tym, jak rozmawiałem z Michałem.
Wyszedłem z sali narad i wróciłem do siebie. Jak gdyby nigdy nic ułożyłem się do
snu. Następny dzień postanowiłem spędzić bardzo pracowicie.
Obudził mnie nastawiony wieczorem budzik. Długo stałem pod prysznicem ciesząc
się ciepłymi strumieniami wody. Wybrałem ostatnie czyste spodnie, jakie miałem ze sobą,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]