do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- 92. Czarny Jakub Pan Samochodzik Tom 92 PaĹac Kultury i Nauki
- (62) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Zamek Czocha
- (32) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skrytka Tryzuba
- 82 Pan Samochodzik i Atlantyda Arkadiusz Niemirski
- Jerzy Stefan StawiĹski PuĹkownik Kwiatkowski albo dziura w suficie
- DIABEĹ PRZYCHODZI NOCÄ_Jerzy Edigey
- Jerzy KrzysztoĹ ''ObĹÄd''(1)
- Moning Karen Marie To Tame a Highland Warrior 12 17
- Ariel and Shya Kane How to Create a Magical Relationship
- GRD0912.Lovelace_Merline_Bukiet_na_walentynki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pojczlander.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
możliwość.
- %7łebyśmy wiedzieli coś więcej o... - prawie krzyknęła, aż sąsiedzi odwrócili ku niej
głowy. Na szczęście bardziej niezawodny przy stoliku niż na wodzie bosman znów zabrał
głos:
- Tym razem mieliśmy okrążać Przylądek Dobrej Nadziei...
- Może się czegoś dowiemy! - wstałem. - Muszę odetchnąć świeżym powietrzem...
Zośka i, ku memu zdziwieniu, pan Tomasz ze zrozumieniem skinęli głowami.
Kupiłem camele i wyszedłem przed hotel. Otworzyłem pudełko i wyciągnąłem je
uprzejmym gestem w stronę portiera:
- Zapali pan?
Ukłonił się lekko:
- Przepraszani. Pracuję.
- To ja przepraszam - schowałem niepotrzebne już papierosy do kieszeni. - Rzadko
kto, zwłaszcza z młodych, szanuje dziś pracę...
Spojrzał spod oka.
Fakt. Narzekam na młodych, a sam mam te dwadzieścia parę lat. To musi brzmieć
podejrzanie!
- ...sam zresztą czasem nawalę. Nie rzetelność się liczy, a pieniądze! - wydało mi się,
że wpadłem na dobry pomysł. - Byle chłystek to myśli teraz, że za forsę będzie miał wszystko!
Aż zamarłem w oczekiwaniu: trafiłem czy nie?! Ku mej radości portier ożywił się:
- %7łeby pan wiedział! Przyjechał tu taki, jakieś dziesięć minut temu, motor pod nim od
niklu cały błyszczy, kawasaki czy jaki? A on kasku nawet nie zdejmuje, tylko prosto do
hotelu. To ja pytam go uprzejmie, czy tu mieszka. Na to on banknot grubszy mi w rękę i
mówi, że wiadomość jednemu panu musi dostarczyć, a cały czas przez tę szybę w kasku, że
ledwo słychać. Mówię, że wiadomość się dostarczy, tylko niech powie komu. Może zresztą
gościa nie ma w hotelu. Mówi nazwisko, imię i łypie na mnie badawczo. Ja więc, że jest. I
zaraz mu się list poda. Facet z kieszeni kartkę złożoną w pół wyciąga. Tylko szybko! -
rzuca. Honorem ręczę! - ja na to. A ten przez szybkę kasku: Od teraz to nie honorem, a
życiem ręczysz! Wskoczył na motor i tyle go widziałem...
- Kartkę pan oddał?
- Nie sam, ale zadbałem, żeby do gościa doszła. Bo życie mi miłe!
Wróciłem na salę nie zaglądając do kartki.
Nie może tam być numer telefonu wiedeńskiego pasera, bo Jerzy go zna. Nie może
być wskazówka dotycząca miejsca ukrycia skarbu Hasan-beja, bo to wie Batura jeszcze lepiej.
Jeśli jakieś polecenie, to nie musi być wykonane natychmiast, nasz wróg ciągle pełni bowiem
funkcję gospodarza przyjęcia. Jeśli zapisano na tym papierku numer telefonu lub jakąś
informację o kimś ze złodziejskiej branży, to jest nadzieja, że pan Tomasz ją rozszyfruje albo
będzie wiedział, do kogo się o to zwrócić .
Na pytające spojrzenie szefa skinąłem głową i wskazałem drzwi.
- Wybaczcie państwo - pan Tomasz podniósł się z krzesła - ale będziemy zmuszeni już
was opuścić. Nic czuję się najlepiej, a i pora pózna.
Bez większego przekonania próbowano nas zatrzymać. Tylko Jerzy z panną Anną
odprowadzili nas aż do wyjścia.
Zespół grał Oczy czornyje .
Na opustoszałym parkiecie bosman Sielawa tańczył z niezwykle atrakcyjną panią ze
Szkwała . Ach, jak tańczył! %7łeby choć w połowie umiał tak żeglować!
- Ja ci dam Lisunie! - zakrzyknął szef, gdy tylko zajęliśmy miejsca w Rosynancie. -
Szczęście, że akurat przypomniałem sobie o tej kłoci!
Biedny Jacek skulił się jak mysz pod miotłą.
- Kretyna mam, nie brata! - dołożyła biedakowi Zośka.
Ze śmiechu nie mogłem wcelować kluczykiem w stacyjkę.
- A co jest na tej kartce? - burknął po chwili pan Tomasz.
- Jeszcze nie wiem - odpowiedziałem niewinnie.
- Nie wiesz?! - tym razem burza rozpętała się nad moją głową.
- Chciałem, żebyśmy razem, gdzie nie będzie nam nikt przeszkadzał ani
podsłuchiwał... - próbowałem się tłumaczyć.
- To gazu na Krasulę ! - zakomenderował już spokojniej szef.
Pan Tomasz zapalił naftową lampę i w skupieniu pochyliliśmy się nad kartką.
Napisano na niej niewiele: 042292 czekam 51 Popatrzyłem na towarzyszy:
- Jeśli to nie zaszyfrowane wytyczne, to numer telefonu, sądząc po ilości cyfr,
polskiego. Ale numer też można zaszyfrować! Chyba leżymy.
- Nie zaszyfrowany odpada - cicho odezwał się ciągle jeszcze speszony Jacek - 0-42 to
numer kierunkowy Ozorkowa pod Aodzią...
- A skąd to wiesz? - aż podskoczyła Zośka.
- A stąd, hm - odchrząknął jej brat - że kiedyś miałem tam miłość mego życia -
powstrzymał nasz śmiech gestem ręki. - Oczywiście jest możliwe, że Batura ma jakieś
interesy w tym czcigodnym grodzie, ale nie wydaje mi się...
I nam się nie wydawało. Pozostało więc spróbować złamać szyfr.
- To musi być wskazówka dotycząca czegoś w pobliżu... - mruknął już nieco głośniej
Jacek.
- Jeśliś trafił, to odkułeś się za Lisunie! - krzyknąłem.
- Taak?! - ucieszył się.
- Patrzcie. Jeśli ukryto numer telefonu, który znajduje się gdzieś w pobliżu, to mamy
go jak w banku: 29-22-40. Pasuje jak drut, bo telefony w tym rejonie zaczynają się na 28 lub
29! Tajemnicze 51 staje się wtedy 15, czyli godziną piętnastą. I to jutro, bo inaczej podano by
datę.
- Cóż! - zatarł ręce pan Tomasz - przyjmujemy tę wersję.
- Zledzenie Batury nic nie da, bo najwyżej dowiemy się, że o piętnastej gdzieś
telefonuje. Można by podsłuchać... ale obawiam się, że zadba o to, by nikogo podczas tej
rozmowy nie było w pobliżu, a już zwłaszcza nikogo z nas. Dobrze by było zatem być po
tamtej stronie linii. Ale jak to zrobić? %7łeby choć wiedzieć, gdzie jest zainstalowany ten
telefon?!
- To może da się zrobić! - ostentacyjnie przygładziłem włosy.
- Panienki na poczcie wiedzą czasem o rzeczach, o których nie śniło się filozofem -
powiedziałem z przekonaniem.
- Zawsze twierdziłam, że jest pan uroczy - błysnęła ku mnie oczyma ozdoba Aodzi.
- Byleby zdążył roztoczyć urok przed piętnastą - kiwnął palcem szef.
- Muszę zdążyć wcześniej. Ten telefon może być daleko.
- A w dodatku dostać się do niego może być trudniej niż podsłuchać Baturę... -
westchnął Jacek.
Zliczniutka niczym pączek blondyneczka - gwiazdka poczty w Mikołajkach otarła
ostrożnie, by nie rozmazać tuszu, łzy z błękitnych ocząt.
- Naprawdę, nie zasługuje pan na to! Już ja ją znajdę!
- Oby! - westchnąłem zapatrzony w numer 29-22-40, ponoć jedyne, co mi pozostało
po niewiernej narzeczonej.
- Mam ją! - zakrzyknęła blond Wenus. - To znaczy miejsce, gdzie jej szukać! To jest
numer automatu telefonicznego w porcie jachtowym Dalba w Giżycku. Gdyby jednak pan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]