do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Holly Black Faerie Tales 3 Irons
- Carroll_Jonathan_ _BiaśÂ‚e_JabśÂ‚ka_01_ _BiaśÂ‚e_jabśÂ‚ka
- Swami_Krishnananda The_Chhandogya_Upanishad
- 06. Schuler Candace Wbrew zasadom
- The Best American Humorous Short Stories
- Alan Burt Akers [Dray Prescot 03] Warrior of Scorpio (pdf)
- Roberts Nora Gwiazdy Mitry 01 Zaginiona gwiazda
- Red_Hat_Enterprise_Linux 6 Beta 6.6_Technical_Notes en US
- Tawny Talyor Twilight Possession 01 Palć…cy GśÂ‚ód
- Gordon Korman Son of Interflux
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pojczlander.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
morfinÄ™.
To Cygan"? zapytał lekarz, a dziewczyna kiwnęła potakująco głową i zmęczonym
głosem powiedziała:
215
Bardzo cierpi, ale w niczym nie mogę mu pomóc. Doktor Gołąb poszedł do rannego, a
chłopcy porozsiadali się
na miękkich, skórą krytych fotelach i popadli w głęboką zadumę. Niepokoił ich coraz bardziej
ten wieczorny, pochmurny nastrój. Gdy podjęli decyzję przedzierania się na śoliborz, gdy
biegli tutaj wsłuchując się w narastającą kanonadę, byli pewni, \e na \olibor-skich ulicach
zobaczą tłumy szczęśliwych ludzi, \e będą się cieszyć razem z nimi, śpiewając polskie pieśni
i zawieszając na balkonach biało-czerwone flagi. A śoliborz, chocia\ wolny, przywitał ich
niepokojem. Tak, widzieli tu dzisiaj szczęśliwych ludzi, widzieli zwycięzców i słyszeli pieśni,
które jeszcze wczoraj były pieśniami zakazanymi, ale słyszeli tak\e niespokojne pytanie: co
będzie jutro? Zbyt prędko zrodziło się to pytanie i nie wró\yło nic dobrego. Wszedł do pokoju
kapitan Gołąb i wracając do rozmowy, przerwanej pojawieniem się sanitariuszki, powiedział:
Rozumiem was, chłopcy, to pięknie, \e chcecie nam pomóc, ale sprawy trochę się
skomplikowały. Wiecie, jak wygląda sytuacja na śoliborzu?
To przecie\ dopiero początek zaoponował Michał.
Jutro mo\e być lepiej poparł kolegę Antek jeśli powstanie wybuchło w całej
Warszawie, to Niemcy długo nie wytrzymają.
Ktoś otworzył energicznie drzwi i do pokoju wniesiono rannego. Ranny pojękiwał cicho, miał
zamknięte oczy i nie bardzo zdawał sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje. Poło\ono go na
stole, stojącym na środku pokoju, pod \yrandolem i zaczęto ściągać z niego poplamioną krwią
bluzÄ™.
Przecie\ to Wilk" szepnął lekarz, pochylając się nad rannym mój kochany chłopak.
Gdzie go tak urzÄ…dzili?
W parku, na placu Wilsona meldował młody kapral. Dopiero teraz go znalezliśmy.
Le\ał w krzakach chyba z godzinę. Szedł do nas, panie kapitanie, z meldunkiem. Wszystkie
oddziały \oliborskie mają się zebrać na skrzy\owaniu Marymonckiej i śeromskiego. Podobno
odchodzimy do Puszczy Kampinoskiej. Robi siÄ™ coraz gorzej, panie kapitanie.
Do Kampinosu? Kiedy? zapytał kapitan, nie przerywając przygotowań do operacji.
Przecie\ to niemo\liwe wtrąciła się sanitariuszka, która
216
przed chwilą weszła z sąsiedniego pokoju, aby pomóc lekarzowi co będzie z rannymi?
Niektóre oddziały ju\ opuściły pozycje wyjaśniał kapral my jesteśmy opóznieni, bo
Wilk"... ale rozkaz jest jasny. I ja właśnie tutaj, w tej sprawie. Odchodzą wszystkie oddziały,
a rannych nale\y rozmieścić wśród mieszkańców. Mam poczekać, a\ pan się zwinie ze
wszystkim. Moi chłopcy pomogą... i razem dołączymy na zbiórkę.
Rozumiem... szepnął lekarz i nagle zwrócił się do stojącego najbli\ej Michała wiesz
kto to jest?
Nie, nigdy go nie widziałem na oczy odpowiedział Michał wpatrując się uwa\nie w
bladÄ… twarz rannego.
To jest ten z Potockiej, któremu uratowaliście kiedyś \ycie i pistolety. Plutonowy
podchorą\y Wilk"... dzielny chłopak. Szkoda, \e wasze spotkanie ma właśnie taki przebieg.
Myślałem, \e będzie weselsze.
On przecie\ nie umrze zawołał z nadzieją w głosie Roman on musi \yć! Niech go
pan ratuje, doktorze!
Operacja trwała blisko pół godziny, a przez ten czas powstańcy, którzy przynieśli tu Wilka",
wynosili z sąsiedniego pokoju rannych i lokowali ich w prywatnych mieszkaniach. Pózniej
wyniesiono i Wilka". Był ciągle nieprzytomny, ale oddychał dosyś równomiernie i lekarz
powiedział z nadzieją:
Miał trochę szczęścia, bo mogło być gorzej. Jeśli tylko organizm wytrzyma, będzie \ył.
Ale on zostaje sam, bez lekarskiej pomocy powiedział Antek patrząc ojcu w oczy
tatusiu, nie odchodz z śoliborza. Tutaj te\ są ranni, tutaj te\ jesteś potrzebny. Nie chcę się z
tobą znów \egnać...
Czy\byś nie rozumiał, co to znaczy rozkaz? przerwał mu dosyć ostro ojciec i
opuściwszy głowę, wyszedł szybko z pokoju.
Szli przez ciemne, opustoszałe ulice. Tylko od czasu do czasu zatrzymywał ich powstańczy
patrol, wzywając do podania hasła. Dopiero gdy skręcili z placu Wilsona w ulicę
Słowackiego, natknęli się na liczniejsze grupy powstańców podą\ających szybkim marszem
w kierunku miejsca koncentracji.
Mo\e się tutaj po\egnamy? kapitan Gołąb przystanął na chwilę i poło\ył rękę na
ramieniu Antka wykorzystajcie tÄ™
217
chwilową ciszę i wracajcie do domu. Nie wiadomo, co się będzie jutro na śoliborzu działo.
Niemcy mogą się mścić.
A mo\e wezmiesz nas do Puszczy Kampinoskiej? zapytał szeptem Antek będziemy
dobrymi Å‚Ä…cznikami.
To będzie bardzo cię\ki i ryzykowny marsz odparł kapitan lepiej tu zostańcie i
czekajcie na nasz powrót.
Przy ulicy Włościańskiej spotkali liczną grupę szarych szeregów". Michał zaczął się
wypytywać o Chudzielca". Nikt go nie znał, nikt nie widział. Mieli jeszcze nadzieję, \e
spotkają kogoś z Marymontu na miejscu koncentracji. Kapitan Gołąb zaczął się niecierpliwić:
No, wystarczy, chłopcy, tego marszu, wracajcie do domu. Tylko starajcie się iść
podwórzami...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]