do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- HEYWOOD_SALLY_ _Narzeczony_z_Korfu
- Heyer Georgette Uciekajaca narzeczona
- Cresswell Jasmine Doskonała narzeczona
- Cornick Nicola Kapitan i dama do towarzystwa
- chili600
- 33 Transitions 2 The Pirate King
- Loius L'Amour North_to_the_Rails_v1.6_(BD)
- informatyka inkscape podstawowa obsluga programu krzysztof ciesla ebook
- Millet Catherine śąycie seksualne Catherine M ( 18)
- Sandemo_Margit_06_Przeklć™ty_skarb
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Anne drżała na całym ciele z poczucia urażonej dumy... i z pożądania.
- Proponuję ci ochronę i nazwisko. - Brzmiały jej w uszach słowa Simona.
- Już nikt ci nigdy nie zagrozi. Będziesz bezpieczna.
- Nie potrzebuję ani twojego nazwiska, ani ochrony -odpowiedziała Anne.
Czuła, że słabnie. W głębi duszy zdawała sobie sprawę, że Simon mówi
prawdę. Potrzebowała opiekuna. Przecież teraz, po śmierci ojca, jest właściwie
bezbronna.
- Pragniesz mnie... - wyszeptał Simon. - Poza tym doskonale wiesz, że
sama nie obronisz Grafton.
Znów pocałował ją namiętnie. Anne poczuła, że jej ciało zanurza się w
słodkiej fali rozkoszy. To było miłe, ale niebezpieczne. Jeśli mu teraz ulegnie, to
już na zawsze.
Omdlewająca, resztką sił uwolniła się z jego objęć.
- Wiem, że mnie pragniesz - szorstko powiedział Simon, patrząc na nią
rozpłomienionym wzrokiem. - Nie zaprzeczaj.
Owszem, pragnęła go niemal do granic rozpaczy. Ale jak miała się do
tego przyznać? Była zmęczona i samotna. Potrzebowała chwili odpoczynku.
Chciała zatracić się w jego ramionach i odzyskać utracone chwile. Rozsądek
podpowiadał jej, że to niestety niemożliwe.
Odepchnęła go na wyciągnięcie ręki.
- Wiem, że zyskałeś zaufanie wielu mieszkańców Grafton, lordzie
Greville - powiedziała niemal bez tchu. - Ale ja nie dam się nabrać na piękne
słówka i teatralne gesty.
Simon nie próbował się już do niej zbliżyć. Oddychał szybko, a jego oczy
połyskiwały jakimś dziwnym blaskiem.
- Jesteś moja - powiedział. - Tylko moja. Przyjdzie czas, że w końcu mnie
poślubisz.
Anne przecząco pokręciła głową.
- O nie, lordzie Greville. Zdobyłeś Grafton, ale ze mną to ci się nie uda.
Biegiem uciekła do swojej komnaty, bo nie wierzyła własnym
zapewnieniom.
Mijały kolejne dni. Lady Anne Grafton z poświęceniem oddawała się
codziennej pracy. Pomagała w kuchni, wyrywała chwasty ze zmarzniętej ziemi,
trenowała swoją ulubioną klacz, piekła chleb i nawet wyrabiała masło. Nikt nie
próbował jej w tym przeszkadzać. Wszyscy rozumieli, że próbuje się czymś
zająć. Czasami jednak potrzebowała nieco spokoju i samotności. Wtedy znikała
w swojej komnacie, z dala od służby i przyjaciół.
Simon nie nagabywał jej już więcej. Jego cierpliwość miała jednak w
sobie coś groznego. Anne wiedziała, że tylko czekał na to, aby niechcący
wskazała mu drogę do królewskiego skarbu. I na to, aby się poddała i przyjęła
jego propozycjÄ™.
Tylko patrzeć, jak przywódcy frakcji Parlamentu upomną się o
potwierdzenie własności Grafton, z niepokojem myślała Anne. Wtedy Simon
zmusi mnie do małżeństwa. A co ze skarbem? Może z bożą pomocą bezpiecznie
powróci do króla...
Simon ani na moment nie przerwał poszukiwań. Wręcz przeciwnie, robił
to z takim zacięciem, że Anne była wręcz przerażona jego zachowaniem. Nocą
dręczyły ją koszmary, śniła, że skarb już trafił w jego ręce.
%7ładne z nich nie wiedziało, co się właściwie stało z Gerardem Malvoisier.
Anne napisała list do króla Karola z prośbą, żeby postawił zdrajcę przed sądem,
ale nie otrzymała odpowiedzi.
Tymczasem Simon odbudowywał Grafton, pomagając mieszkańcom wsi
odzyskać wszystko, co stracili w trakcie działań wojennych. Anne patrzyła na to
z mieszanymi uczuciami. Wyraznie czuła, że miejscowa ludność coraz bardziej
od niej się oddala. Simon pomagał okolicznym chłopom na pozór całkiem
bezinteresownie. Był wobec nich uczciwy i stosunkowo hojny. Wprawdzie
Anne dalej mu nie wierzyła, ale widziała dobre strony jego postępowania,
zwłaszcza w porównaniu z brutalnymi rządami Gerarda Malvoisier.
Pewnego ranka Anne narwała nieco tarniny, żeby zanieść ją to do kaplicy.
Na chwilę usiadła w ławce. Myślała o zmarłym ojcu. Strasznie za nim tęskniła.
Prawdę mówiąc, nadal nie pogodziła się z jego utratą. Stopniowo jej myśli
wracały jednak do dnia dzisiejszego. Uświadomiła sobie, że już kilka razu
przyłapała się na tym, iż z uznaniem myśli o Simonie. Przychylnym okiem
spoglądała na to, z jakim spokojem i rozwagą przywracał w Grafton pokój i
dobrobyt. Powracały wtedy do niej słowa ojca. Przecież na dobrą sprawę
rzeczywiście mogła przyjąć propozycję Simona. Powstrzymywała ją od tego
tylko lojalność wobec rojalistów.
Bezskutecznie próbowała uwolnić się od natrętnych myśli. Postawiła
kołnierz płaszcza i głębiej wepchnęła dłonie w futrzane rękawiczki. W kaplicy
było zimno i pachniało kadzidłem. Zapach ten był jej tak bliski, jak woń
lawendy i warzonego piwa. Jeszcze jedno wspomnienie z dzieciństwa. .. Mimo
zmian, jakie zaszły w Grafton, nadal wiedziała, że nie jest zupełnie sama.
Zawsze mogła liczyć na towarzystwo Muny, pomoc Edwiny i lojalność Johna.
Wierzyła także w miłość swych poddanych i wciąż chciała dla nich jak
najlepiej. Natomiast niczym nie potrafiła uśmierzyć bólu po śmierci ojca.
Dokuczliwe poczucie samotności pchało ją w ręce Simona.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]