do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Reynolds Alastair Przestrzeń objawienia 06 Diamentowe psy. Turkusowe dni
- 06 R.A. Salvatore Trylogia Doliny Lodowego Wichru 3 Klejnot Halflinga
- Cecily von Ziegesar [Gossip Girl 06] You're the One That I Want (pdf)
- Anthony, Piers Incarnations of Immortality 06 For Love of Evil
- Hill Livingston Grace Bilżej serca 06 Tęczowy domek
- Gregory Philippa Powieści Tudorowskie 06 Uwięziona królowa
- Diana Palmer Soldier Of Fortune 06 The Last Mercenary
- Olivia Cunning One Night with Sole Regret 06 Tell me
- 06. Schuler Candace Wbrew zasadom
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 4 Flota Przeklętych
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dotarłam do domu... Było już po wszystkim. Nils nie żył, a z dworu pozostało
pogorzelisko.
- A co ze skarbem?
- ZniknÄ…Å‚...
- Zniknął? Cholera! Wszystko się sprzysięgło przeciwko mnie.
Emil chyba zastanawiał się nad czymś, bo na moment zapadła cisza. Zmiercią teścia
najwyrazniej mniej się przejął niż utratą skarbu.
W końcu rzekł:
- A właśnie... Dziś z rana był tu jakiś mężczyzna i twierdził, że ma wiadomość dla Matyldy
od Brora. Nalegał, że chce ją przekazać osobiście, więc wyrzuciłem go za bramę.
- Kapitan? - spytała bezbarwnym głosem matka.
- Chyba tak. Zdaje się, że miał na sobie jakiś mundur.
- Ależ z ciebie głupiec! - krzyknęła. - Przecież on miał skarb! Chciał go oddać Matyldzie.
Mojemu stangretowi udało się wykraść torbę z klejnotem. Ale w zajezdzie także wybuchł
pożar, a kapitan zabrał skórzaną torebkę i udało mu się zbiec.
- A więc Bror miał skarb. Ten mięczak!
37
- Tak, przerwałeś mi i nie opowiedziałam ci wszystkiego do końca. Tego wieczoru kiedy
wybuchł pożar, w domu razem z Nilsem został Bror i te smarkacze. Martwego ojca
znalazł właśnie Bror. Prawdopodobnie ukradł skarb i zbiegł. Służba widziała, jak uciekał
na koniu. Kiedy pożar został ugaszony, przeszukałam pogorzelisko, ale nie znalazłam
skórzanego mieszka.
- Przeklęty Bror - syknął Emil. - Z nim zawsze były same kłopoty!
Rozmowa urwała się, gdyż matka i syn wyszli z pokoju.
Matylda siedziała skulona, zaciskając dłonie. A więc Bror był bezpieczny. Ale co z
maluchami, z Hermanem i Bedą? Co się z nimi stało? Czy przyjechali razem z macochą?
Roztrzęsiona z trudem oddychała. Ktoś tu był i pytał o nią. Dlaczego, dlaczego nie
pozwolono jej porozmawiać z tym kapitanem?!
Jeszcze nigdy sytuacja nie wydawała się jej taka beznadziejna.
Kapitan Alvar Svantesson Befver nie zamierzał bynajmniej dać za wygraną. Wiedział już
nawet, w jaki sposób przedostanie się do dworu. Z okolicznych łąk zwożono siano. Dwie
załadowane fury wjechały właśnie przez bramę na teren posiadłości.
Kiedy kapitan z ukrycia obserwował robotników na polu, zauważył, że nadjeżdża jakiś
wóz zaprzężony w dobrze utrzymanego konia.
Z daleka można było poznać, że powozi nim bogaty ziemianin.
Alvar wyszedł na drogę, a wtedy wóz się zatrzymał.
- Aż się serce kraje, gdy człowiek patrzy, jak tu wszystko marnieje - odezwał się
mężczyzna, który najwyrazniej miał ochotę na pogawędkę. - Po wyjezdzie Nilsa
Broderssona zabrakło gospodarza!
- Rzeczywiście, szkoda takiego pięknego dworu jak Hult - przytaknął Alvar w nadziei, że
sprowokuje nieznajomego do rozmowy.
- Hult, Hult - rzekł ten wyraznie wzburzony. - Przecież ten dwór wcale się tak nie nazywa!
- Jak to? - Alvar spojrzał na niego zdziwiony.
- Prawdziwa nazwa brzmi Huld. Właściciele dobrze o tym wiedzą, ale utrzymują to w
tajemnicy.
38
- Dlaczego?
Nieznajomy wyraznie się uradował, że ma przed kim zabłysnąć.
- No cóż, dwór jest stary, można nawet rzec, prastary. Jego historia tonie w mroku
dziejów.
- Widać, że jest pan człowiekiem wykształconym - pokiwał głową Alvar. - Czy mógłby pan
uczynić mi ten honor i opowiedzieć co nieco o tym miejscu? Nie kryję, że interesuje mnie
to z powodów osobistych. Bror Nilsson Huldt był... jest moim przyjacielem.
- To Bror nie opowiedział panu historii Huld?
- Nie. Wydaje mi się, że jest tak, jak pan mówi. Unika tego tematu, jakby wywoływał w
nim ponure skojarzenia.
Alvar wymyślił tę historyjkę na poczekaniu, mężczyzna jednak kiwał głową, jakby w jego
słowach znalazł potwierdzenie swych wcześniejszych przypuszczeń.
- Bror to właściwie dobry chłopak - powiedział. -Zresztą cała rodzina Broderssonów to
przyzwoici ludzie. Mam na myśli oczywiście pierwszą żonę Nilsa i ich czworo dzieci.
Nie dodał nic więcej. Alvar sam dopowiedział sobie, co nieznajomy sądzi o obecnym
gospodarzu Hult albo Huld. Jakież znaczenie mogła mieć jedna litera?
- Ród Inglingów... - zaczął nieznajomy i zawiesił głos, czekając, jakie wrażenie wywrze
na rozmówcy.
- Aha... - Alvar czuł, że musi powiedzieć cokolwiek.
Ale nieznajomemu to nie wystarczyło. Wpatrywał się w Alvara w napięciu, jakby dając mu
szansę powiązania oczywistych, w jego mniemaniu, faktów.
- Dzieje rodu Inglingów sięgają odległych czasów - rzekł w końcu, nie kryjąc
rozczarowania, że Alvar nie dostrzega wyraznego związku pomiędzy wspomnianym
rodem a dworem.
W tym momencie kapitan doznał nagłego olśnienia. Przypomniał sobie strofy sag
Snorrego Sturlussona.
- Pamiętam. W szkole uczyłem się na pamięć całych wersetów Sagi o Inglingach . Za
recytację zebrałem wiele pochwał! - Alvar ucieszył się, że ma szansę zrehabilitować się
trochę w oczach swego rozmówcy.
39
- Proszę, niech pan wsiądzie - zaprosił go mężczyzna. - Zdaje się, że przeżył pan ciężki
czas. Był pan ranny na wojnie?
- Zgadza się. Dzięki za zrozumienie dla żołnierza - rzekł Alvar i wdrapał się na wóz. -
Przyda się trochę wytchnienia obolałym stopom. Przeszedłem dziś szmat drogi. Prawda,
co z tymi Inglingami, niech no ich wymienię. - Zaczął wyliczać na palcach: - Agne, Alrek,
Erik, Ingjald, Alf, Jorund, Ane Stary, Egil Tunnadolg, Ottar Vendelkraka, Adils...
- Chwileczkę... - Przygodny znajomy powstrzymał go ruchem ręki. - Zaimponował mi
pan, kapitanie, ale ci królowie wywodzą się z czasów niezbyt odległych. Tutaj chodzi o
najstarszą gałąz rodu!
- Ależ w takim razie musimy się cofnąć w czasie o setki lat!
- Prawdopodobnie protoplastą rodu był Yngvi-Freyr, inaczej bóg Frey. Miał syna Fjolnera,
ten zaś Sveigdera, potem następował Vanlande, Visbur, Domalde, Domar, Dyggve i
Dag....
Alvar oniemiał. Pamiętał, co Bror szeptał w gorączce. Wprawdzie wówczas wydawało mu
się, że słyszał Vanland, Donald... Dlaczego od razu nie skojarzył sobie tego z Sagą o
Inglingach ? Przecież znał ją prawie całą na pamięć!
- Chyba zaczynam rozumieć - wyszeptał. - Hulda... - zaczął, ale zreflektował się, że
powinien pozwolić nieznajomemu trochę pobrylować. - Jak to było z Huldą?
Mężczyzna przyjął ten gest z wyrazną wdzięcznością.
- A więc Hulda była czarownicą, w jej żyłach płynęła fińska krew. Posłała po nią żona
króla Vanlanda, która także pochodziła z kraju Finów, kiedy jej małżonek udał się do
Uppsali, siedziby królów, i nie wracał stamtąd przez dwie zimy. Pragnęła się na nim
zemścić. Wiedzma nasłana przez Huldę opętała Vanlanda, prawie doprowadzając go do
obłędu. Towarzysze usłyszeli jego przerazliwy krzyk i pospieszyli mu na pomoc. Omal
[ Pobierz całość w formacie PDF ]