do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- BiaĹoĹÄcka Ewa 03 PioĹun i miĂłd
- Hailey Lind [Annie Kinca
- eBook English Vocubulary Phrases
- May Karol Benito Juarez
- H. P. Lovecraft At the Mountains of Madness
- Jack L. Chalker, Effinger, Resnick The Red Tape War
- F.OSSEDOWSKI Lenin
- 01 Kuzynki
- Anczyc W. Przygody prawdziwe ćąćËeglarzy i podrćÂśÂćąćËnikćÂśÂw
- Jack L. Chalker Web of the chosen
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anusiekx91.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łym fartuchu, przypomina Aucja, zapytała: A gdzie mąż? Zawsze wszyscy pytali: a gdzie mąż?
krzyczy Aucja. A potem, gdy spodziewałam sią Jacka, już nie zastanawiałam się, czy mnie
odprowadzisz, czy nie, już się prawie przyzwyczaiłam, po prostu: zadzwoniłam po taksówkę. Podałam
szoferowi adres, myśli Aucja, spojrzał na mnie w lusterku nad kierownicą i puścił oko: panienka bez
męża? Dowcipny. A jak oszczędzaliśmy na samochód mówi Aucja cicho, opierając głowę o stół i
nie było pieniędzy, aby oddad bieliznę pościelową do prania, i w łazience, obok wanny, przy wywalonym
kotle, z nogami poparzonymi wrzącymi mydlinami, dostałam krwotoku, a pózniej poszłam, jak zwykle
sama, doskrobad resztę i wracałam sama, tłumacząc ciebie przed lekarką, że ktoś musiał zostad w domu
z dziedmi, dzieci są małe, chore, bardzo chore, tak się złożyło, prawie je uśmierciłam, czterdzieści stopni
gorączki i właśnie mąż oczekuje lekarza. Nie było taksówek, nie pamiętam, dlaczego nie wracałam
taksówką, może mi tak weszło w krew to oszczędzanie? i milicjant wylegitymował mnie, sądząc, że to
jakaś pijana kurwa czepia się ścian. Czasem kooczy Aucja, bardzo zmęczona myślałam, że ty jesteś z
kamienia. Istnieje chyba jakaś granica obojętności, nie wiem, nie wiem.
Skooczyłaś?
Paweł!
Podnosi głowę, z trudem, jest taka ciężka: Paweł patrzy na nią wstrząśnięty.
Aucjo mówi Paweł to straszne. Ja... jeżeli tak wszystko odczuwasz, to straszne. Nie
sądziłem, że jest w tobie aż tyle zapiekłej goryczy. Boże, spraw, abyśmy porozumieli się ze sobą, myśli
Aucja, może jeszcze nie jest za pózno? Dlaczego nigdy o tym nie mówiłaś? ciągnie Paweł, kłamie,
myśli Aucja, niech kłamie, wszystko jedno, mówiłam mu, tyle razy, czy ważne, że mówiłam? niech kłamie,
uwierzę mu i kłamstwo zamieni się w prawdę.
Więc tak mnie widzisz? Naprawdę tak: jak potwora? Nie, nie mam do ciebie żalu, dziękuję za
szczerośd, to dobrze, Aucjo, że wreszcie coś ważnego sobie powiemy. Chylę czoła przed twoją prawdą o
mnie, do głębi wstrząśnięty. I nie wiem, co mam zrobid, jak przekonad, że istnieje również i moja prawda.
Powiedz mi tylko, Aucjo, jak potrafiłaś tego dokonad, tyle lat żyd pod jednym dachem z potworem?
Naprawdę: taki jestem?
Nie, nie, to nieprawda, chciałam cię dotknąd, obrazid, już nic więcej, ani słowa, wystarczy płacze
Aucja. Masz ze mną ciężkie życie, mój biedaku.
Obrazid? W taki sposób? To okrutne zdumiewa się Paweł. Nigdy nie wiem, kiedy grasz, a kiedy
jesteś sobą. Nie odwiozłem cię do szpitala, ponieważ nie chciałaś. Pamiętasz? Dlaczego udajesz, że
zapomniałaś?
Nie chciałam? Nie chciałam? Niemożliwe teraz Aucja się dziwi.
Kazałaś mi jechad na naradę do ministerstwa. Rozstrzygała się sprawa mojego awansu na
wicedyrektora, uznałaś ją za pierwszoplanową. Naprawdę, wciąż nie pamiętasz?
Tak uśmiecha się Aucja przez łzy; myśli: wszystko jedno, nieistotne, kazałam, nie kazałam,
prawda, nieprawda, liczy się tylko to, że chciał byd wtedy ze mną.
A gdy leżałaś w szpitalu, rzucałem wszystko i przybiegałem do ciebie. Każdego dnia, ani jednego nie
opuściłem. Aucjo, na litośd boską, dlaczego chcesz widzied mnie gorszym niż jestem? woła Paweł,
załamując ręce tak silnie, że trzaskają stawy. Dlaczego wymyślasz te straszliwe, obciążające historie?
Parę lat temu nie mogłem patrzed, jak się męczysz w domu: maleokie dzieci, olbrzymie mieszkanie i ta
twoja obsesyjna chęd ustawicznej pracy, jakbyś się w niej zapamiętywała wynająłem ci sprzątaczkę.
Kobiecina po tygodniu przyszła do mnie płacząc, że z tobą nie może wytrzymad. Praczce przy którymś
tam praniu urządziłaś awanturę, że niszczy twoją bieliznę piorąc ją w śmierdzących proszkach; kiedyś
znowu poprosiłem żonę naszego portiera, czy nie zechciałaby przyjśd do nas i umyd okna. Przyszła, umyła
a ty następnego dnia z zimną zajadłością rozkręcałaś okna i myłaś od nowa. Powiedziałem sobie
wtedy: umywam ręce. Niech się męczy, co mnie to obchodzi? Aucja, gdybyś potrafiła się zdobyd chod na
odrobinę sprawiedliwości, minimum samokrytycyzmu nasze życie odmieniłoby się o sto osiemdziesiąt
stopni. Od początku nie można było z tobą wytrzymad, ale ostatnio przekraczasz wszelkie granice!
unosi się Paweł. Wstaje, zaczyna chodzid po pokoju, od ściany do ściany, tam i z powrotem. Zatrzymuje
się przed Aucją.
Widzisz mówi widzisz, znowu krzyczę. Przepraszam... Wszystko dlatego, że nie mogę
zrozumied, jaki masz powód w fałszowaniu faktów? Oskarżasz mnie, powinnaś więc dysponowad
uczciwym, obiektywnym, a nie urojonym materiałem dowodowym. Przecież z tą ostatnią skrobanką: czy
ja ci kazałem dzwigad kocioł? Nawet mi nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży! Nic, ani słowa! A o krwotoku?
Chodziłaś przez kilka dni po domu, zielona na twarzy i bez słowa, aby potem przy okazji jakiejś kłótni
wyciągnąd dobijający mnie argument: przez ciebie krwotok, przez ciebie, bo jesteś potworem bez serca.
Muszę ci się uczciwie przyznad, Aucja: nie wierzyłem w ten twój krwotok. Sądziłem, że to zwykły szantaż.
Dopiero od lekarza dowiedziałem się, że tym razem mówiłaś prawdę. I wtedy również nie pozwoliłaś się
odwiezd, kazałaś mi zostad z dziedmi, bo dzieci nie mogą byd same, bez opieki. Tak było?
Tak. Tak było potwierdza Aucja. Zapytał, myśli, znad szklanki' herbaty: mam cię odwiezd?
Dziękuję, pojadę sama. Kiedy wrócisz? Niedługo. Mydliny zmieszały się z krwią; ścierałam i ścierałam. Po
co o czymkolwiek mówid? Aby narazid się na zarzut szantażu? Histerii? Przewrażliwienia?
Jestem pewny, że spytałem, czy cię odwiezd. Odpowiedziałaś przecząco, jak zawsze, ponieważ
nigdy nie życzyłaś sobie mojej pomocy. Ale potem wziąłem trzy dni z urlopu i zajmowałem się tobą,
dziedmi, domem.
Tak mówi Aucja.
Gdzieś kołatało we mnie poczucie winy; kupiłem ci zegarek, nosisz go do tej pory. Gdybyś mnie
poprosiła, pomógłbym przenieśd kocioł do łazienki.
Tak, oczywiście, pomógłbyś.
No widzisz! Cieszę się, że porozmawialiśmy z sobą tak szczerze. Nie trzeba myśled o sobie zle, po
co się wzajemnie oskarżad? Przeżyliśmy razem niemało, trzeba to ocenid. W następnym miesiącu, jak
otrzymam premię, dorzucę ci z trzysta złotych, może zechcesz kupid sobie jakiś upominek, twarzowy
sweterek, zdaje się, że nie masz zbyt dużo sweterków? Co, Aucjo?
Nie, nie mam.
Takie odniosłem wrażenie ciągnie Paweł; rozpromieniony swoją szczodrością, myśli Aucja.
A gdy pojadę do Anglii, przywiozę ci dużo pięknych rzeczy. Co byś chciała najbardziej?
Wszystko jedno.
A czego ci brakuje?
Niczego.
No, no, Aucjo, nie bądz taka skromna, wszystkim nam brakuje dużo rzeczy. I uśmiechnij się,
dlaczego wyglądasz mi na zasmuconą? mówi uśmiechając się Paweł, wyciąga poprzez stół dłoo. No,
proszę o uśmiech. Jak banderę wciągnij uśmiech na swój maszt" śpiewa basem.
Aucja uśmiecha się.
Teraz lepiej. Jesteś wciąż ładna, gdy się uśmiechasz ujmuje rękę Aucji, przyciąga do siebie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]