do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Johnson D. May Zupelnie niemozliwy facet(1) Kopia
- 0415403510.Routledge.Green.Political.Thoughts.May.2007
- Bunsch Karol PP 10 Zdobycie Kołobrzegu
- 02. May Karol Krolowa Cyganow
- May Karol Wyścig z czasem
- May Karol W Hararze
- eBook English Vocubulary Phrases
- 002. Field Sandra Kobieta O Zielonych Oczach
- DobraczyśÂ„ski Jan Magdalena
- ZarzÄ…dzanie projektami(3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pojczlander.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Znalezliście białych? - zapytał Juarez.
- Tak, bardzo łatwo. Rozmawiali dość głośno - relacjonował Sternau. - To zwolennicy
Corteja.
Następnie opowiedział dokładnie, co podsłuchał.
- Musimy bezwarunkowo ująć tych ludzi - postanowił Juarez - i to jak najprędzej!
Przecież nasze spotkanie z sir Drydenem miało nastąpić dziś wieczorem.
- Proponuję więc - zaczął Sternau - aby nasze konie pozostały tutaj ze względu na
dobrą paszę. W lesie nie miałyby co jeść i mogłyby nas zdradzić parskaniem. Powbijamy do
ziemi pale i przy wiążemy je do nich. Dziesięciu ludzi wystarczy do pilnowania
wierzchowców. Reszta rozdzieli się. Połowę poprowadzę sam, połowę Niedzwiedzie Oko.
Otoczymy obóz pierścieniem.
65
- Jeżeli te łotry mają głowę na karku, nie dopuszczą do przelewu krwi. Chciałbym go
uniknąć za wszelką cenę, tym bardziej, że umarli nic nam nie powiedzą.
- W takim razie, senior Juarez, zróbmy jeszcze coś innego. Niech dwóch naszych ludzi
pójdzie tam udając myśliwych. Nie przypuszczam, aby groziło im niebezpieczeństwo.
Krzykiem sowy dam im znak, że otoczyliśmy obóz. Wtedy obaj powiedzą otwarcie, kim są, i
wezwą tamtych do poddania się. I może wtedy krew się nie poleje.
- To dobry pomysł, senior, ale rola tych dwóch jest jednak niebezpieczna. Kto się jej
podejmie?
- Ja, ja, ja... - rozległo się wiele głosów.
- Mamy odważnych ludzi - ucieszył się Sternau.
- Niech pan wybiera.
- To trudna misja, nie chciałbym nikogo obrazić. Indian musimy wykluczyć. Najlepiej
pasujÄ… mi do tej roli Mariano i Piorunowy Grot.
Obaj natychmiast odwiÄ…zali konie, wskoczyli na nie i pogalopowali w stronÄ™ lasu.
- Za kogo się podamy? - zapytał Mariano.
- Oczywiście za myśliwych - odparł Unger.
- Ale jakiego pochodzenia?
- Jestem Niemcem i tak im powiem.
- A ja: francuski zastawiacz sideł.
- Nie zmieniÄ™ nazwiska, podam im moje prawdziwe.
- Ja w zasadzie też, bo Lautreville to przecież moje dawne nazwisko. Przybyliśmy z
Laredo przez Rio Grandę del Norte i chcemy się dostać do Francuzów, aby walczyć przeciw
temu przeklętemu Juarezowi.
- Zwietnie - uśmiechnął się Unger. - A więc naprzód! Zatoczyli galopem koło tak, aby
obozujący sądzili, że przybywają
z północy. Zwalniając biegu, zatrzymali konie na skraju lasu. Ujrzeli blask światła
padającego na trawę. Usłyszeli też jakieś głosy, więc zatrzymali się. Unger zawołał głośno:
- Hola, co to za ogień w lesie?
Zaległa cisza. Dopiero po dłuższej chwili ktoś krzyknął:
- Kto jesteście?
- Myśliwi. Czy można się do was dołączyć?
- Stójcie!
Podeszło kilku ludzi, oświetlając ich pochodniami. Jeden zapytał z ponurą miną:
- Czy jest was więcej?
66
- Skądże znowu! - roześmiał się Mariano.
- Nie jesteście mi potrzebni.
- Ale wy nam.
- Po co?
- Do licha! - zaklął Unger. - Po co? Czyż to nie radość spotkać ludzi w dzikim lesie?
- Cieszycie się na próżno.
- Nie gadajcie głupstw. Jechaliśmy cały dzień, chcieliśmy właśnie odpocząć, gdy
zobaczyliśmy to ognisko. Chyba pozwolicie zagrzać ręce?
Meksykanin ciągle przyglądał im się uważnie.
- Chodzcie więc - powiedział wreszcie - lecz miejcie się na baczności. Zły los was
czeka, jeżeli przybywacie w niecnych zamiarach.
Zsiedli z koni i prowadzili je za sobą. Gdy doszli do ognisk, leżący tam mężczyzni
wstali i przypatrywali im siÄ™ bezceremonialnie. Unger i Mariano przywitali ich grzecznie,
ściągnęli z koni siodła i kładąc je pod głowy, rozłożyli się przy ognisku. Jeden z Meksykanów
odprowadził wierzchowce. Kiedy wszyscy ponownie usiedli, ten człowiek, który wypytywał
ich przed chwilą, zwrócił się do Ungera:
- Jeszcze kilka pytań, senior. Jesteś myśliwym?
- Tak.
- Gdzie polujesz? SkÄ…d pochodzisz?
- Poluję wszędzie. Zwierzyny szuka się tam, gdzie ją można znalezć, prawda?
- Ale skąd pochodzisz? Gdzie się urodziłeś?
- Jestem Niemcem, nazywam się Unger, a mój towarzysz to Francuz nazwiskiem
Lautreville.
- SkÄ…d przybywacie?
- Jedziemy znad Rio GrandÄ™.
- DokÄ…d?
- Musicie to wiedzieć? Dobrze, już dobrze, powiem. Ale nie jesteście przypadkiem
ludzmi Juareza?
- Co ci przyszło do głowy? Nie służymy żadnemu Indianinowi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]