do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Montgomery Lucy Maud Pat ze srebrnego gaju 02 Pani na srebrnym gaju
- Anthony, Piers Titanen 02 Die Kinder der Titanen
- Laurie Marks Elemental Logic 02 Earth Logic
- Quinn Cari Miłość jest konieczna 02 Romans nie jest konieczny
- Forgotten Realms Elminster 02 Elminster in Myth Drannor # Ed Greenwood
- 023. Roberts Nora Księstwo Cordiny 02 Gościnne występy
- Diana Palmer Long tall Texans 02 Biała suknia
- Cat Adams [Blood Singer 02] Siren Song (pdf)
- Bonnie Dee [Magical Menages 02] Vampire's Consort (pdf)
- Angelsen Trine CĂłrka morza 02 WrĂłg nieznany
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- listy-do-eda.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Był to głos Sternaua.
Czy to mo\liwe? pytała z niedowierzaniem.
Zdawało jej się wprost nieprawdopodobne, \eby ten olbrzym musiał ustąpić przed drobnym
nauczycielem.
Tak, jest pani zupełnie bezpieczna odrzekł.
Otworzyła drzwi i wyszła za\enowana. Stał przed nią spokojny i uśmiechnięty, i nic nie
mo\na było poznać po nim, \e właśnie stoczył walkę z Goliatem.
Więc to mo\liwe, \e pan jesteś przy mnie? pytała ze zdziwieniem.
Dlaczego by nie?
Wszak ten olbrzym&
Ha! Wysoka postawa mnie nie przera\a. Byłem parę lat nauczycielem szermierki, więc
nauczyłem się równie\ jak, ma sobie człowiek radzić a taką hołotą z uśmiechem
zadowolenia dodał: Musi się znać wszelkie podstępy.
Nie oddalił się on dobrowolnie?
O nie, musiałem go rzucić na ziemię.
Mój Bo\e!
Następnie pociągnąłem go w stronę schodów i zrzuciłem na dół.
Och, a jak powróci?
Tego więcej nie zrobi.
Widział pan mo\e jego twarz?
Nie. Nie zadałem sobie trudu, by mu ściągnąć maskę z twarzy. Oblicze takiego łajdaka
jest mi najzupełniej obojętne.
Czy tylko nie zechce się mścić? Zdawał się bowiem być zamo\nym człowiekiem.
Nie ulęknę się go z pewnością, tak jak i dzisiaj. Czy tylko pani wskutek tego zdarzenia
nie ucierpiała?
O nie, ale przyznam, \e byłam w niemałym strachu. Ten człowiek był silny, jak Samson
albo Goliat.
Całkiem słusznie, więc grałem rolę małego Dawida zaśmiał się Sternau serdecznie.
Myślę, \e to niezbyt wielka zasługa z mojej strony, uwolnić panią od tego dryblasa, chętnie
bym się czemuś lepszym zasłu\ył, gdybym był w stanie. Proszę na przyszłość, je\eli pani nie
zamierza drzwi zamykać, w razie znowu jakiegoś nieprzyjemnego zajścia zaraz mnie zawołać.
A tu, proszÄ™, pani kokarda.
Nie zauwa\yła przedtem, \e trzymał jej kokardę w ręku. Podał ją spoglądając powa\nie,
prawie smutno na nią. Zarumieniła się jak wiśnia i jąkając wyrzekła:
Panie Sternau& ! Więc pan widział?
Tak. Stałem na drugim balkonie, jakkolwiek mnie pani nie zauwa\yła i gdy zobaczyłem,
\e człowiek ten wbiegł do naszego domu, byłem przygotowany na pomoc. Inaczej nie
mógłbym słyszeć zaraz pani wołania. Bądz zdrowa, panno Walser!
Wyszedł. Nie odwa\yła się powiedzieć ani słowa. Ach! Có\ najlepszego uczyniła! Dla tego,
który się nie zawahał ani chwili, \ycie swoje jej oddać w ofierze, nie miała nawet gorącego
spojrzenia, podczas gdy pierwszemu lepszemu nieznajomemu, z ulicy rzuciła kokardę z piersi.
Azy oburzenia i gniewu na samą siebie potoczyły się z jej oczu. Co musiał sobie on pomyśleć,
widząc tę całą scenę! Jak dumnie i z jaką ufnością w swe siły wystąpił w jej obronie. Zdawało
się jej, \e tego mę\czyzny nie pokocha nigdy, była zbyt dumną w stosunku do niego.
Je\eli pani nie zamierza drzwi zamknąć, powiedział . Prawda, dobrze, \e sobie
przypomniała. Podeszła do drzwi i zamknęła je na klucz, zasuwając oprócz tego \elazną
zasuwkę, po czym zamknęła równie\ drzwi od balkonu, nawet story u okien spuściła. Chciała
zostać całkowicie sama, nie chcąc nic więcej wiedzieć ani słyszeć o karnawale.
Gasparino Kortejo, przebrany za Meksykanina, spacerował dłu\szy czas przed bramą, nie
spuszczając bramy wyjściowej z oczu. W końcu ujrzał księcia wychodzącego z bramy, przy
czym zauwa\ył, \e ten coś na sobie poprawiał, jakby prostował pomięte miejsca. Przez tłum
masek przecisnÄ…Å‚ siÄ™ do niego.
Ach! Gasparino zamruczał dobrze, \e przychodzisz, oglądnij no moje plecy.
Dlaczego?
No, czy nie jestem brudny.
Nie. Mogę zapytać jak się udała przygoda?
A nich to kaczka kopnie, ale musi być moją, niech kosztuje ile tylko chce! Zanadto mi
przypadła do smaku.
Kortejo zaśmiał się skrycie. Zrozumiał zaraz, \e ksią\ę odniósł pora\kę, mo\e go nawet
zrzucili ze schodów, a najprawdopodobniej tak\e obito, skoro tak dokładnie oglądał swój ubiór.
Szli dalej przez ulicę nie mówiąc ani słowa, dopiero Kortejo przerwał milczenie, pytając:
Czy to była właścicielka tego domu?
Ale\ skÄ…d, guwernantka.
To przykre.
Ale diabełek prawdziwy. Broniła się jak kotka. Musisz się o bli\szych szczegółach
dowiedzieć jeszcze dzisiaj, chcę wiedzieć, czy mo\na kupić tę kotkę, albo zręcznie złapać.
W takim razie muszę prosić o urlop rzekł, gdy\ bardzo mu zale\ało, by jak najprędzej
wyrwać się z towarzystwa swego pana. W ten sposób tylko mógł na swą rękę szukać zabawy i
przyjemności.
Dobrze, dostaniesz urlop odpowiedział ksią\ę.
Kiedy?
Zaraz, teraz i jak długo chcesz, \ądam tylko byś mi dostarczył jakiś pewnych
wiadomości.
Rozłączyli się i ka\dy poszedł swoją drogą.
Jak tylko Kortejo stracił z oczu księcia udał się w kierunku kościoła Nuestra Seniora del
Pilar, który jest jednym z najpiękniejszych w Saragossie i w którym znajduje się posąg Matki
Boskiej, słynący cudami i w szczególny sposób przez kościół katolicki czczony.
Tutaj przed kościołem falowały największe masy ludzi. Nie mo\na się było przecisnąć,
szczególnie przez grupę Cyganów, którzy rozbili tutaj swój tabor, a teraz prezentowali
publiczności ró\ne akrobatyczne sztuczki. Przystąpił bli\ej, chcąc się przekonać czy
rzeczywiście Cyganie, czy mo\e jakieś towarzystwo przebierańców. Udało mu się wreszcie
przebić przez największy tłum.
Ach! wyrwało mu się mimo woli z ust okrzyk najwy\szego zdziwienia. Co za
piękność!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]