do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Barker, Clive Ksiega Krwi I
- Isaac Asimov Koniec Wiecznosci Notatnik
- Anne Perry [Pitt 22] Southampton Row (pdf)
- Mortimer Carole Noc cudów
- codipro
- Frankowski, Leo Stargard 7 Conrad's Time Machine
- Gregory Benford & Martin H. Greenberg (eds.) What Might Ha
- Balmes, Jaime Jaime Balmes
- Jack L. Chalker, Effinger, Resnick The Red Tape War
- 09.Christenbery Jude Zapach luksusu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sa użytecznych rzeczy, ale znalezienie ich wśród rozmaitych dziwactw było na-
prawdę ciężką pracą. A dziwactw było co niemiara. Na przykład dziewczynka
w króliczej norze.
Naturalnie ją także znalazł Vinto.
. . . no i wpadła do tej nory, i tam był biały królik z zegarkiem. A potem zna-
lazła taką małą buteleczkę i gdy wypiła jej zawartość, zrobiła się duża, naprawdę
duża, a potem inną, po której znowu zrobiła się naprawdę mała relacjonował
Vinto z wypiekami na twarzy. Musimy znalezć tę pierwszą butelkę i wtedy
jeden z nas bez problemów może kierować ciężarówką.
99
Masklin nie odważył się tego zignorować powiększenie jednego noma do
ludzkich rozmiarów znacznie ułatwiłoby pracę. Warto było się potrudzić, aby to
osiągnąć.
Tak więc prawie całą noc spędzili na szukaniu butelek z napisem Wypij
mnie , ale albo w Sklepie ich nie było (czego Gurder omal nie określił mianem
herezji , jako że Sklep to Wszystko pod Jednym Dachem), albo to po prostu nie
była prawda. Bo okazało się, że jest cała masa książek opisujących nieprawdę
i nierzeczywiste wydarzenia. I naprawdę trudno było zrozumieć, dlaczego Arnold
Bros (zał. 1905) umieścił aż tak wiele takich bzdur w porządnych książkach.
Aby wierni mogli odkryć różnicę dowodził Gurder. I wytrwali.
Jedną książkę Masklin nawet wziął ze sobą do pudełka. Nazywała się Dzie-
cięcy przewodnik po gwiazdach i w większości składała się z obrazów nieba
w nocy. Nie było wątpliwości, że jest jak najbardziej rzeczywista i prawdziwa.
Lubił ją oglądać, zwłaszcza wtedy gdy miał za dużo spraw do przemyślenia.
Były w niej takie różne nazwy, jak: Syriusz albo Rigel albo Wolf 359. Wypróbo-
wał kilka z nich na Rzeczy.
Nie znam tych nazw.
Myślałem, że przybyliśmy z jednej z nich. Mówiłaś. . .
Bo przybyliśmy, ale nazwy są inne. To są ludzkie nazwy i obecnie nie
potrafię ich zidentyfikować.
To jak się nazywała gwiazda, z której przybyliśmy? spytał, kładąc się.
Słońce.
Ależ. . . słońce jest tu!
Wszystkie gwiazdy są nazywane Słońcem przez żyjących w ich pobliżu.
To dlatego, że są dla nich bardzo ważne.
A my. . . to jest nasi przodkowie, ile takich słońc odwiedzili?
Do chwili utraty łączności mam zarejestrowane dziewięćdziesiąt cztery
tysiące pięćset sześćdziesiąt trzy.
Masklin zamilkł duże liczby zawsze sprawiały mu problemy, a ta była jed-
ną z większych. I pomyśleć: tyle słońc tak daleko od siebie nie było kiedyś dla
nomów żadnym problemem, a teraz nie wiadomo, jak ruszyć jedną ciężarówkę!
Ujęte w ten sposób wydawało się to absurdalne.
Rozdział dziesiąty
X. Aż uradowali się wielce, gdyż Wyczekiwany wrócił. I rzekł im: Widziały
oczy moje Zewnętrze!
XI. Zapytali go więc: Jakie jest ono Zewnętrze?
XII. I odparł: Zaiste, jest wielkie.
Księga nomów, Rachuba, w. X-XII
Angalo wrócił czwartego dnia szaleńczo wręcz z siebie zadowolony.
Dyżurny obserwator stracił oddech, nim dobiegł do działu Piśmiennych, to-
też Angalo zjawił się prawie zaraz po nim. Maszerował zamaszystym krokiem,
z tłumem młodych nomów za plecami, wpatrzonych w niego prawie z uwielbie-
niem. Był brudny, obszarpany i zmęczony, ale szedł z uniesionym dumnie czołem
niczym nom, który dotarł tam, gdzie dotąd nie dotarł żaden nom, i nie może się
doczekać, by o tym opowiedzieć.
Gdzie byłem? Prościej powiedzieć, gdzie nie byłem. Powinniście zobaczyć,
co tam jest!
Gdzie? spytano nieskładnym chórem.
Wszędzie! Oczy mu się zaświeciły. I wiecie co?
Co? Tym razem chór był lepiej zgrany.
Widziałem Sklep z zewnątrz! Jest. . . jest śliczny! Same kolumny i wielkie,
szklane okna pełne barw.
Angalo zdążył już stać się środkiem gęstniejącego z każdą sekundą tłumu.
I widziałeś wszystkie działy? spytał jeden z Piśmiennych.
Nie widziałem.
Co?
Z zewnątrz nie widać działów czy nawet pięter! Z zewnątrz to jest jedna,
wielka rzecz! Aha i. . . Zaczął gorączkowo grzebać po kieszeniach i wyciągnął
mocno sfatygowany notes. I na ścianie wisi wielki znak. Skopiowałem go, bo
nie wiem, co on oznacza: nie jest w szoferackim języku. . . zaraz. . . o! Wygląda
tak!
Uniósł otwarty notes, by reszta mogła go widzieć.
101
I zapadła głęboka cisza, gdyż teraz już całkiem sporo nomów umiało czytać.
W notesie widniał napis:
WYPRZEDA%7Å‚ ZAMYKAJCA
Zaraz potem Angala położono do łóżka. Zasypiając, ciągle mamrotał o cięża-
rówkach, wzgórzach i miastach czymkolwiek były.
Dwie godziny pózniej Angalo obudził się i Masklin poszedł z nim pogadać.
Angalo siedział na łóżku z pałającymi oczyma wyróżniającymi się w bladej
twarzy.
Tylko żebyś mi go nie przemęczył! ostrzegła Babka Morkie, jak zwykle
dyrygująca wszystkimi, którzy byli zbyt chorzy, by się przed tym uchronić.
Jest słaby i gorączkuje przez to całe trzęsienie w tym hałaśliwym wynalazku! Toż
to nienaturalne, zawsze tak mówiłam. Właśnie musiałam wyrzucić jego ojca po
ledwie pięciominutowej rozmowie!
Wyrzuciłaś księcia? Masklin był szczerze zdumiony. Jak?! Przecież
on nikogo nie słucha!
W Sklepie to on może być ważny nom w głosie Babki Morkie wyraznie
słychać było zadowolenie ale przy chorych to jest zwykłe utrapienie.
Muszę z nim porozmawiać! Z Angalem, nie z księciem sprecyzował
Masklin.
Ja muszę z nim pogadać zawtórował mu Angalo. Muszę wszystkim
powiedzieć! Tam jest wszystko! Część z tego, co widziałem. . .
Teraz to musisz odpocząć! Babka Morkie łagodnie, acz stanowczo po-
pchnęła go na poduszki. I ciesz się, że nie wyrzuciłam stąd tego twojego szczu-
ra!
Rzeczywiście, spod koca wystawał nos i wąsy Boba udającego, że go tam
w ogóle nie ma.
On jest czysty i jest moim przyjacielem sprzeciwił się Angalo. A poza
tym mówiłaś, że lubisz szczury!
Szczura! Powiedziałam szczura i chodziło mi o inne jego zastosowanie. . .
Pamiętaj, Masklin, żeby się za bardzo nie rozochocił! rozkazała i wyszła.
Masklin z ulgą siadł na łóżku, a Angalo zaczął entuzjastycznie opowiadać
o tym, co widział na zewnątrz, zupełnie jak ktoś, kto całe życie miał opaskę na
oczach i nagle ją zdjął. Mówił o świetle na niebie, drogach pełnych ciężarówek,
o takich dużych, wystających z podłogi, do których poprzylepiano coś małego,
zielonego (czyli drzewa, jak mu podpowiedział Masklin). O wielkich budynkach,
do których zabierano różne rzeczy z ciężarówki albo i dokładano. Tam zresztą
w jednym takim budynku Angalo się zgubił: gdy ciężarówka się zatrzymała, wy-
siadł, żeby się załatwić, i nim skończył, ciężarówka odjechała. Wdrapał się więc
102
do innej, dojechał nią do parkingu i tam poszukał jakiejś ciężarówki Arnolda Bro-
sa (zał. 1905).
[ Pobierz całość w formacie PDF ]