do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Strugaccy A i B Poszukiwanie przeznaczenia
- ANNA Zaufajcie Maryi(1)
- J.T. Ellison Gra w zabijanie
- Jack L. Chalker QM 3 Ninety Trillion Fausts
- William Gibson & Bruce Sterling The Difference Engine
- Coyne John Furia
- Kres_Feliks_W_ _Polnocna_Granica_scr(2)
- Mini poradnik Jak wykonac udane zdjecia wakacyjne
- Ginna Gray Fatal Flaw
- Claudia Gray Wieczna noc 03 Ucieczka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anusiekx91.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczami, ani rąk, ani nóg nie czuję, a Kirył mówi:
- No co, bierzemy go?
- Bierzemy - mówię.
Podnieśliśmy "pustaka" i niesiemy do wyjścia, bokiem idziemy.
Cię\kie ścierwo, nawet we dwóch niełatwo go targać. Wyszliśmy na
słoneczko i stoimy przy "kaloszu". Tender ju\ do nas łapy wyciąga.
- No - mówi Kirył - raz, dwa...
- Nie - mówię - poczekaj. Na początek go postawimy. Postawiliśmy.
- Odwróć się - mówię - plecami. Odwrócił się bez słowa. Ja patrzę - na
plecach nic nie ma. Z tej i z tamtej strony go oglÄ…dam - nic nie widzÄ™.
Wtedy odwracam siÄ™ i patrzÄ™ na kanistry. Tam te\ niczego nie ma.
- Słuchaj - mówię do Kiryła, ale patrzę ciągle na kanistry. - Widziałeś tę
pajęczynę?
- Jaką pajęczynę? Gdzie?
- Dobra - mówię. - śebyśmy tylko zdrowi byli. A sam myślę: to się
dopiero oka\e.
- No co - mówię. - Aadujemy?
Władowaliśmy "pustaka" do "kalosza", postawiliśmy go na sztorc, \eby
się nie turlał, stoi teraz sobie jak aniołeczek, czyściutki, nowiutki, w
miedzi słoneczko się odbija i niebieskawe pasma mgliście bełtają się
między dyskami. I teraz widać, \e to nie "pustak", a coś w rodzaju
naczynia, szklanego słoika z niebieskim syropem. Podziwialiśmy go przez
chwilę, potem wdrapaliśmy się do "kalosza" i bez zbędnych słów - w
powrotnÄ… drogÄ™.
Dobrze tym uczonym! Po pierwsze, pracują w dzień. A po drugie,
ciÄ™\ko im tylko wtedy, kiedy idÄ… do Strefy, a ze Strefy "kalosz" sam
wraca - jest na nim zainstalowana taka aparatura, kursograf, czy jak mu
tam, który prowadzi "kalosz" dokładnie tym samym kursem, jakim szedł
poprzednio. PÅ‚yniemy z powrotem i powtarzamy wszystkie manewry,
przystajemy, powisimy chwilÄ™ - i dalej nad wszystkimi moimi mutrami
przechodzimy, moglibyśmy zbierać je z powrotem do woreczka.
Moi chłopcy oczywiście od razu odzyskali humor. Kręcą głowami na
cały regulator, prawie wszystek strach z nich wyparował - została tylko
ciekawość i radość, \e wszystko tak dobrze się skończyło. Zaczęli gadać.
Tender macha rękami i grozi, \e jak tylko zje obiad, natychmiast wraca do
Strefy znakować drogę do gara\u, a Kirył wziął mnie za rękaw i zaczął mi
coś opowiadać o tej swojej wzmo\onej grawitacji, to znaczy o "łysicy".
No, nie od razu co prawda, ale jednak ich usadziłem. Tak spokojniutko
opowiedziałem im, ilu idiotów skończyło fatalnie w powrotnej drodze na
skutek własnej głupoty. Milczcie, mówię, i uwa\nie rozglądajcie się
dookoła, bo inaczej stanie się z wami to, co się stało z Lyndonem -
Kruszynką. Poskutkowało. Mawet, nie zapytali, co się właściwie stało z
Lyndonem - Kruszynką. Płyniemy w ciszy, a ja myślę tylko o jednym: jak
będę odkręcać manierkę, na ró\ne sposoby wyobra\am sobie pierwszy
łyk, a przed oczyma coraz to mi błyska srebrna pąjęczynka. Krótko
mówiąc, wydostaliśmy się ze Strefy, zapędzili nas razem z "kaloszem" do
odwszalni, czyli, wyra\ając się naukowym językiem, do hangaru
sanitarnego. Szorowali nas do upojenia, napromieniowywali jakimÅ›
paskudztwem, obsypywali czymś i znowu płukali, potem wysuszyli i
powiedzieli: jesteście wolni, koledzy! Tender z Kiryłem wytaszczyli
"pustaka". Zleciały się nieprzebrane tłumy, \eby się napatrzeć, i co
charakterystyczne - wszyscy tylko patrzÄ…, wydajÄ… z siebie entuzjastyczne
okrzyki, ale \eby pomóc zmęczonym ludziom dzwigać - na to nie było
odwa\nych... Dobra, mnie to wszystko nie obchodzi. Mnie ju\ teraz nic
nie obchodzi...
Zciągnąłem z siebie skafander, rzuciłem na podłogę - sier\anci sprzątną
- a sam prosto pod prysznic, bo cały mokry byłem od stóp do głów.
Zamknąłem się w kabinie, wyciągnąłem manierkę, odkręciłem i
przyssałem się do niej jak pijawka. Siedzę na ławeczce, w kolanach
miękko, w głowie pusto i ciągnę gorzałkę. Jak wodę. śyję. Zlitowała się
Strefa. Wypuściła, wiedzma. Zaraza najmilsza. Podła. śyję. Te
\ółtodzioby nigdy tego nie zrozumieją, nikt prócz stalkera tego nie
zrozumie. I łzy spływają mi po twarzy ni to od wody, ni to sam nie wiem
od czego. Wydoiłem manierkę do dna, sam jestem mokry, a manierka
sucha. Oczywiście jak zwykle zabrakło jeszcze jednego ostatniego łyczka.
To nic, to jest do naprawienia. Teraz wszystko jest do naprawienia. śyję.
Zapaliłem papierosa, siedzę. Czuję, jak powoli się uspokajam.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]