do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Haas Derek Srebrny NiedĹşwiedĹş 01 Srebrny NiedĹşwiedĹş
- Carroll_Jonathan_ _Białe_Jabłka_01_ _Białe_jabłka
- Harry Harrison Stalowy Szczur 01 Narodziny Stalowego Szczura
- Anne McCaffrey Cykl JeĹşdĹşcy smokĂłw z Pern (01) JeĹşdĹşcy SmokĂłw
- Foster, Alan Dean Spellsinger 01 Spellsinger
- Zelazny, Roger The First Chronicles of Amber 01 Nine Princes in Amber
- Burroughs, Edgar Rice Tarzan 01 Tarzan of the Apes
- x_Elizabeth Hoyt The Raven Prince [Prince 01] (2006)
- Denise A Agnew [Daryk World 01] Daryk Hunter (pdf)
- Mackenzie Myrna W miescie marzen 01 Złodzieje marzeń (Harlequin Romans 1074)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- quentinho.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To prawda. Ale ludzie zaczną snuć domysły. Szeryf będzie chciał znalezć ciało, albo
przynajmniej to, co z niego zostało. Ciała nie ulegają całkowitemu spaleniu.
To jedz. Ale... zaraz wróć.
Wrócę. Nic mnie nie zatrzyma. - Pocałował ją znowu. Tym razem dłużej, mocniej,
namiętniej. - Nie sądziłem, że spotkam kogoś takiego jak ty.
To dobrze czy zle?
A jak myślisz? - wziął ją za rękę i umieścił jej dłoń na swym sercu. - To dla mnie nowy
początek. Muszę opowiedzieć o tym, co było i o tym, co mam nadzieję, że będzie.
Nie interesuje mnie twoja przyszłość, jeśli chcesz znowu wyruszyć w drogę.
Na pewno już nie sam.
Cieszę się, Grancie Gifford, że twoja włóczęga przywiodła cię aż tu.
Ja też się cieszę, Karen Wesson.
Tom chodził tam i z powrotem po werandzie. Powoli zaczynało świtać. Zatrzymał się
przed Henry Ann, która przez cały czas siedziała na bujanym fotelu.
Jeśli żyje, mogła pójść do tej swojej kryjówki nad potokiem. Zanim tam dotrę, zrobi się
jasno.
Wezmę lampę i pójdę z tobą.
To daleko stąd, a ty w ogóle nie spałaś.
Ty też nie. O, zaczekaj, słyszę samochód. Może John-ny i Grant wracają.
196
Model T zajechał na podwórze i zatrzymał się. Johnny wyskoczył z samochodu.
Gdzie jest Grant? Znalazłeś ją? - zawołała Henry Ann zanim jeszcze Johnny wszedł na
werandÄ™.
Grant jest na farmie Toma. Owszem znalezliśmy ją.
Boże, co za ulga - powiedział Tom. - Wszystko z nią dobrze, prawda?
Nie, Tom. Emma nie żyje.
Nie żyje?
Chciałem, żeby Grant przyjechał i powiedział ci o tym, ale on jest teraz z szeryfem
Watsonem. Szeryf przyjechał, jak tylko Grant go zawiadomił.
Widzieliśmy, jak przejeżdżał samochód.
Chcą, żebyś jak najszybciej do nich dołączył.
Czy była...? Jak ją znalezli?
Pomyśleliśmy z Grantem, że jeśli się wydostała, mogła pójść do tego miejsca nad
potokiem, gdzie czasem chodziła. Wzięliśmy lampy i poszliśmy tam. I rzeczywiście tam
była. Kiedy wróciliśmy do twojego domu, zastaliśmy szeryfa. Grant zabrał go nad potok,
a ja przyjechałem po ciebie.
- Nie spaliła się w ogniu? - zapytała Henry Ann.
Tom nie był w stanie wymówić nawet słowa.
Nie. Była... była... Poderżnięto jej gardło. - Johnny powiedział te słowa i odwrócił głowę.
Ktoś ją zabił? - zapytał głośno Tom. - Ktoś ją zabił? -powtórzył. - Nie musieli jej, na Boga,
zabijać.
No właśnie.
O mój Boże! O mój Boże!
Zabiorę cię tam. Grant zrobił nosze z pary drągów i płachty, którą znalazł w stodole.
PrzyniosÄ… jÄ… z szeryfem.
Pójdę z wami. - Henry Ann położyła rękę na ramieniu Toma.
Lepiej zostań, siostrzyczko.
Ma rację. Zostań w domu - Tom spojrzał na nią nieobecnym wzrokiem. Podszedł do
samochodu. Wyglądał jakby na jego barkach spoczął ogromny ciężar.
Johnny! - zawołała Karen od drzwi. - Zaczekaj sekundę! -po chwili wyszła z koszem. -
Masz tu gorącą kawę i kilka kubków. Ciotka Dozie włożyła też kilka kromek chleba z
dżemem.
Na pewno się przydadzą. -Johnny zaniósł koszyk do samochodu i włożył za siedzenie.
Tom siedział już w środku.
Henry Ann patrzyła za nimi póki nie zniknęli za zakrętem. Kiedy się odwróciła, zauważyła
że Karen stoi tuż obok.
Słyszałam. To okropne. Nie mogę uwierzyć... morderstwo. Już sama nie wiem, od jak
dawna nie było tu morderstwa. To znaczy... kobiety. Kto mógł coś takiego zrobić?
Dzięki Bogu nie mogą o to winić Toma. Cały czas był z nami.
Johnny zatrzymał się za samochodem szeryfa, stojącym na drodze obok wozu Toma. W
powietrzu wciąż unosił się jeszcze gryzący zapach spalonych sprzętów domowych. Tom
wysiadł z samochodu i popatrzył na resztki tego, co do niedawna było jego domem.
Jedyną rzeczą, którą dawało się jeszcze rozpoznać, była żelazna kuchenka stojąca
197
pośród zgliszcz.
Co tu się właściwie stało? Czy to możliwe, żeby Emma--Jean podłożyła ogień, a potem
uciekła?
Wokół panowała cisza. Ze stodoły wyszedł Austin, niosąc wiadro.
Wydoiłem twoją krowę, Dolan. Chcesz, żebym mleko wlał świniom do koryta?
Tak, chyba że panu do czegoś się przyda.
Trzeba karmić świnie. - Austin skierował się do chlewu. Po powrocie opłukał wiadro przy
studni i postawił na ziemi. - Będę wracał, Dolan. Jeśli jeszcze na coś się przydam, daj
znać.
Dziękuję za to, co już pan zrobił. Jestem naprawdę wdzięczny.
Wóz Austina wyjechał na drogę i zniknął za zakrętem.
- O, już idą! - Johnny ruszył w kierunku nadchodzących mężczyzn. Szli przez pole,
dzwigając nosze. Tom dojrzał niewielki kształt zawinięty w starą kołdrę. To było jak cios w
samo serce. Emma-Jean nie żyła. Biedna dziewczyna. W swoim krótkim, straszliwie
pogmatwanym życiu ani przez chwilę nie była szczęśliwa.
Tom i Johnny przejęli nosze nad ogrodzeniem. Zanieśli je w cień pod wielkim drzewem,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]