do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Zane Grey Heritage Of The Desert
- 156.DUO Grey India Wyprawa do Florencji
- Gordon Lucy Bracia Rinucci 03 Rzymskie wesele (Rzymskie wakacje)
- Amanda Steiger Eloria's Tear (pdf)
- Cooper James Ostatni Mohikanin
- Ian Douglas Inheritance Trilogy 1 Star Strike
- Hitchcock Alfred Tajemnica taśÂ„czć…cej beczki
- Glen Cook Black Company 10 Soldiers Live
- Morgan Diana SzaleśÂ„cza eskapada(1)
- Amy Meredith 2 Polowanie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- quentinho.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Domyśliłam się tego, przecież nie odwołałeś koncertu. Co byś zrobił,
gdybym nie wróciła?
Carlos demonstracyjnie zamachał rękami.
- Opracowałem plan awaryjny. - Nieoczekiwanie ściągnął brwi. -
Dostatecznie mnie upokorzyłaś w kościele, Rachel, kiedy uciekłaś. Musiałem
wydać mnóstwo pieniędzy i sporo się napracować, żeby wyciszyć sprawę. Nie
chciałbym tego powtarzać.
- Co zamierzałeś zrobić? - spytała, rozdarta między niechęcią do
wysłuchiwania jego zwierzeń a pragnieniem poznania całej prawdy.
Kiedy zaczął ją okrążać, pomyślała z niesmakiem, że jest przysadzisty i
znacznie niższy od Orlanda. Nie bała się go już ani trochę, po prostują
brzydził. Postanowiła współpracować z nim do końca tourne, ani dnia dłużej.
Zatopiona w myślach, ledwie poczuła, że palce Carlosa suną po jej
plecach jak robaki i od niechcenia manipulują przy zamku błyskawicznym su-
kienki.
- Nie jesteś jedyną rudowłosą pianistką, querida - wyszeptał, niemal
muskając wargami jej szyję. - Ile razy mam ci to powtarzać? Rachel Campion
to nie imię i nazwisko, lecz marka. Jeżeli nie zjawisz się na koncercie, zamiast
ciebie wystąpi dublerka. Publiczność nie zauważy różnicy, sala jest wielka,
więc słuchacze dostrzegą tylko rude włosy i uznają, że to ty. - Zaśmiał się pas-
kudnie. - Na tym polega potęga marketingu, maleńka.
109
S
R
Rachel znieruchomiała.
- A co z muzyką? - wykrztusiła głucho. - Pewnie uda ci się znalezć kogoś
podobnego do mnie, ale na pewno nie będzie potrafił grać jak ja.
- Fakt, nie wszyscy pianiści mają twój talent, więc krytycy na pewno się
rozczarują. Będą szeroko komentowali twój brak finezji, ciężkość inter-
pretacji... Rachel Campion nie udało się muzycznie dojrzeć, choć dotąd grała
tak obiecująco, powiedzą. Wypaliła się, zanim naprawdę zabłysła. Wielka
szkoda.
Gdy Rachel w pełni uświadamiała sobie wagę tej grozby, na korytarzu
rozległy się jakieś hałasy oraz piskliwy głos jej matki. Po chwili drzwi
otworzyły się z hukiem i na progu stanął Orlando.
Od razu się zorientowała, że jest wściekły.
- Chcę porozmawiać z Rachel - odezwał się szorstkim głosem. - Na
osobności.
- Wykluczone - zaprotestował Carlos pośpiesznie. - Przed występem nie
wolno jej...
Urwał, kiedy Orlando chwycił go za rękę, pociągnął i wykręcił mu ją za
plecy.
- To na pewno ty jesteś tym draniem, który zaciągnął ją do łóżka i
usiłował zmusić do ślubu. Jesteś dyrygentem, co?
Carlos wymamrotał coś niezrozumiale.
- Tak przypuszczałem - warknął Orlando. - Dyrygowanie ze złamanym
barkiem nie będzie proste. Powiedzmy, że jeśli jeszcze kiedyś ją tkniesz, twoja
kariera legnie w gruzach. Dotarło...?
Pchnął go ku drzwiom, Carlos zmełł w ustach przekleństwo. Po chwili
poprawił frak i wymaszerował, usiłując zachować resztki godności. Orlando
wsunął dłonie do kieszeni i powoli podszedł do Rachel.
110
S
R
- Znowu uciekłaś - zauważył zjadliwie. - Weszło ci to w krew.
Cofnęła się o dwa kroki, zdumiona wrogością w jego tonie.
- Przyszedłeś tutaj, by powiedzieć, że brakuje mi odwagi? Nie trać czasu,
wiem o tym.
- Nie - burknął. - Chciałem sprawdzić, czy u ciebie wszystko dobrze. I
przekonać się, czy dokonałaś wyboru z własnej, nieprzymuszonej woli.
Rachel odetchnęła głęboko, żeby przygotować się psychicznie na
nieuniknione kłamstwo. Robiła to dla Felixa i Orlanda, dla ich wspólnej
przyszłości w roli ojca i syna.
- Stałam się zbędna - oświadczyła z podziwu godnym spokojem. - Felix
ma teraz oboje rodziców. Nie potrzebuje mnie.
- A co ze mną? - zbuntował się Orlando i gwałtownie zatrzasnął drzwi. -
Nie zasłużyłem na wyjaśnienie, a przynajmniej na pożegnanie?
- Bałam się, że skłonisz mnie do pozostania... Poza tym musiałam odejść,
inaczej straciłabym rozum.
- Dlaczego?
- Bo się w tobie zakochałam! - krzyknęła. - Poza tym byłeś niedostępny.
Mogłam liczyć tylko na seks, reszta ciebie pozostawała poza moim zasięgiem.
Takie życie wykończyłoby mnie. Przez cały czas trzymałeś mnie na dystans, a
ja potrzebuję czegoś więcej!
- Masz rację - przyznał z poszarzałą twarzą. - Trzymałem cię na dystans,
ale miałem po temu powody.
- Czyżby?! - krzyknęła z rozpaczą. - Może wreszcie raczysz mi wyjaśnić
jakie?
W tej samej chwili ktoś energicznie zapukał do drzwi.
- Pięć minut, mademoiselle!
111
S
R
- Wielkie nieba! - Rachel podskoczyła, w panice przycisnęła dłonie do
twarzy i wtedy zielona sukienka osunęła się jej z ramion.
- Pomogę ci - zaproponował Orlando i nie czekając na odpowiedz, zapiął
jej suwak na plecach.
- Jak ja się będę ubierała bez twojej pomocy? - westchnęła rozbawiona.
- Jeszcze nie jest za pózno.
Popatrzyła mu w twarz.
- Przeciwnie, Orlando. Uwierz mi, już nic nie da się zrobić.
Ponownie zabrzmiało stukanie do drzwi.
- Panno Campion, wszyscy sÄ… gotowi!
Orlando opuścił ręce.
- W takim razie nie będę cię zatrzymywał.
Zawahała się przy drzwiach i popatrzyła na niego wielkimi, przejętymi
oczami.
- Chciałabym tylko wiedzieć... dlaczego nie pozwoliłeś mi zbliżyć się do
ciebie. Naprawdę, moje uczucia nie zmieniłyby się ani odrobinę, gdybyśmy
byli sobie bliscy. Chyba nie chodzi o coś tak głupiego jak to, że tracisz wzrok?
Bardzo powoli odwrócił ku niej głowę.
- Arabella ci to powiedziała?
- Tak, ale i tak domyśliłam się już wcześniej, w Easton. - Rachel uchyliła
drzwi. - Ten problem absolutnie niczego nie zmienia, więc przestań się za nim
chować!
Odeszła, a on po kilku sekundach ruszył za nią, lecz nie miał już szans jej
dogonić. Salę koncertową wypełniły entuzjastyczne brawa, ale dla Rachel
owacje nie miały znaczenia. Grała dla siebie, dla Orlanda i dla Felixa, aby
wyrazić ból, którego nie potrafiła inaczej okazać.
Zagrała koncert życia.
112
S
R
ROZDZIAA PITNASTY
Londyn, cztery miesiące pózniej
- Zatem to jest dziedzic Easton?
Andrew Parkes pochylił się i zza biurka popatrzył uważnie na Felixa.
- Zwietny chłopak, Orlando. Podobny do ciebie, a także do swojego
imiennika.
Orlando uśmiechnął się krzywo. Dla niego liczyło się tylko to, że ma przy
sobie syna. Magnat naftowy z Dubaju, do którego wyjechała Arabella,
najwyrazniej nie lubił dzieci.
- A ty? Jak się miewasz? - spytał Andrew.
Orlando wzruszył ramionami.
- Bez zmian. Wzrok przestał mi się pogarszać, więc funkcjonuję w miarę
normalnie.
Andrew Parkes pokiwał głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]