do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Diana Palmer Long tall Texans 02 Biała suknia
- Diana Palmer Long Tall Texans 47 Courageous
- Diana Palmer Soldier Of Fortune 06 The Last Mercenary
- Palmer_Diana_ _Najlepszy_prezent
- Caine Rachel Wampiry z Morganville 03 Nocna aleja
- Diana Palmer Rawh
- Morgan Sarah Zimowy prezent
- Gwiazda telewizji Morgan Sarah
- Morgan Cheshire Always With Us
- Conrad Joseph Szaleństwo Alma
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anusiekx91.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To jest jedyna droga, żeby odzyskać aparat powiedział Jed,
podchodząc do niej. I najprostsza metoda na zrobienie im zdjęcia.
Nagle Indianin podał Jane aparat i klepiąc ją po plecach, mówił w
swym ojczystym języku, a Garcia tłumaczył.
On zapewnia cię, że twoja dusza jest nietknięta, a twoje obawy są
nieuzasadnione. Tylko głupcy mogą sądzić, że ludzką duszę można złapać
105
RS
w przyrząd wyprodukowany przez białego człowieka. Chce leż, żebyś
przyjęła od niego naszyjnik, który ochroni cię przed złymi duchami.
Indianin zdjął naszyjnik z ptasich piór i rzezbionych kawałków kości
i włożył go na jej szyję. Rozpromienił się, a Jane starała się miło
uśmiechnąć.
Jestem wstrząśnięta powiedziała, unosząc naszyjnik, aby
przyjrzeć mu się dokładnie.
Powiedziałem mu, że jesteś zachwycona i będziesz nosić ten
naszyjnik przez całe życie i przekażesz go swoim dzieciom.
Jed spojrzał na dziewczynę. Jego oczy wyrażały głęboką radość.
No, zarobiłaś sobie na tę biżuterię powiedział, całując ją w
policzek. Jesteś bardzo dzielna, wiesz? Obserwowaliśmy cię przez cały
czas. Zrobiłaś na nas wrażenie.
Cały czas? No, to niezle się bawiliście, patrząc, jak osacza mnie
plemię dzikusów.
Nie bądz głupia. Nie było niebezpieczeństwa. Radziłaś sobie
znakomicie.
No proszę, dobrze, że to mówisz, bo nie wiedziałam.
To już wiesz. Objął ją i głośno pocałował.
Jed pisnęła. Proszę, nie przy tych wszystkich ludziach. Co
oni sobie pomyślą?
Pomyślą, że jesteś, mimo wszystko, normalna. To chyba dobrze,
co? Roześmiał się.
106
RS
Rozdział ósmy
A teraz myślą, że jestem nienormalna? oburzyła się.
No, nie wiem. Jedd skrzywił się złośliwie. Po tej aferze z
aparatem? W każdym razie, można ich przekonać, że jest inaczej.
Wziął ją za rękę i odprowadził na bok. Dziś wieczorem Indianie wydają
ucztÄ™. Wybierzesz siÄ™ ze mnÄ…?
Jasne odpowiedziała radośnie, poprawiając naszyjnik, który
wydzielał dziwny, leśny zapach i drapał ją lekko w skórę. Jak sądzisz,
powinnam w nim wystąpić?
O tak! Uśmiechnął się. Słyszałem, że obowiązywać będą
stroje wieczorowe.
Objął ją ramieniem, a ona wtuliła się w niego, szczęśliwa, że znowu
może być przy nim. Minęli grupę Indian, którzy szeptali z ożywieniem za
ich plecami, kiwając głowami. Słysząc chichoty, Jane odwróciła się, a oni
spojrzeli po sobie zawstydzeni.
Dlaczego tak plotkują? zapytała.
Nie rozumieją, z jakiego powodu tak się oszpecasz. Mają na myśli
twój makijaż, a zwłaszcza umalowane usta.
Moja szminka mnie oszpeca?
Ołówek do oczu i róż na policzkach także. Mówią, że to maska,
za którą chcesz ukryć twarz.
Zdawało mi się, że słyszałam, iż dotarła już do nich cywilizacja
roześmiała się Jane.
W każdym razie nauczysz się od nich, jak zostać podróżnikiem z
prawdziwego zdarzenia.
107
RS
Ja?
A kto? Ta wyprawa jest twoją inicjacją. Założę się, że po
tygodniu wędrówki przez dżunglę, po piętnaście kilometrów dziennie,
zapomnisz, czym była dla ciebie cywilizacja.
Bardzo wÄ…tpiÄ™.
Zobaczymy. Taka podróż to nie wakacje w Miami Beach. To jest
ciężka praca. Niebezpieczna i, jak zauważył Garcia, zmieniająca ludzi.
A ja się zmieniłam w ciągu tych kilku dni? Spojrzał na nią i skinął
głową.
Nie widziałem jeszcze nikogo, kto przeszedłby tyle zmian w tak
krótkim czasie. Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że cię nie poznaję. Za
każdym razem, gdy sądzę, że już jesteś sobą, przechodzisz kolejną meta-
morfozę. A nawet nie dotarliśmy jeszcze do dżungli.
A jaka jestem teraz? Jane była zafascynowana tym tematem.
Usiadł na brzegu i podrzucił w ręku kilka kamyków. Wielki,
dziwaczny ptak zaskrzeczał, zataczając kręgi gdzieś ponad ich głowami.
Jane stała tuż obok, oczekując odpowiedzi.
Może najpierw powiem ci, jaka byłaś. Odwrócił się i chwycił
ją za rękę. Zanim się zorientowała, pociągnął ją, posadził sobie na
kolanach i mocno przytulił.
Opadła ciężko, zakłopotana, ale nie zrobiła nic, żeby zmienić swoją
pozycję. Po chwili przytuliła głowę do jego piersi i przymknęła oczy,
dając się ponieść uczuciu błogości.
Kilkoro nagich dzieci skakało do wody nie opodal nich, a do zabawy
przyłączyli się także dorośli. Jed obserwował ich, jak śmiali się i radośnie
bawili.
108
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]