do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- D283. Johnston Joan Małżeństwo z przypadku
- Małżeństwo z rozsądku Beverley Jo
- Anne McCaffrey Planet Pirates 3 Generation Warriors
- Cast P.C & Cast Kristin Dom Nocy 04 Nieposkromiona
- Iain Banks Whit
- D. Pedro I Isabel Lustosa
- Greg Bear Anvil of Stars
- Kraszewski_Józef_Ignacy_ _Stara_baśÂ›śÂ„_cz._1
- Ursula K.Le Guin Cykl Hain (8) Opowiadanie śÂ›wiata
- James_Henry_ _Dom_na_Placu_Waszyngtona
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- quentinho.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rączkami. Zawieszone po zachodniej stronie pokoju. Mówiłem, feng shui.
- Aran\owanie wnętrza i przedmiotów, które ma sprzyjać pomyślności - wyjaśnił Thom.
- Oglądałem o tym program na kanale Home and Garden - dodał, gdy Rhyme zerknął w jego
stronÄ™.
- Jaka jest wartość dowodowa tego wszystkiego, Li? - zapytał zniecierpliwiony
kryminolog.
- Duch zatrudnił kogoś, kto urządził mu pokój. Facet, którego zatrudnił to dobry
fachowiec. Mo\e znać miejsca innych apartamentów Ducha. Pójdę poszukać ludzi od feng
shui w Chinatown.
- Zaijian - powiedział Rhyme, wymawiając starannie słowo, które znalazł w
internetowym translatorze chińsko-angielskim.
Li pokiwał głową.
- Do widzenia. Tak, tak. Nawet dobrze to wymówiłeś, Loaban. Zaijian. - Skłonił się i
wyszedł.
Rhyme i Amelia Sachs wpatrywali się jakiś czas w tablicę. W końcu głowa Rhyme'a
przekręciła się szybko w stronę mapy Long Island.
- Mamy jeszcze jedno miejsce zbrodni - rzekł, przyglądając się małej czerwonej kropce
w odległości jednej mili od Orient Point. - A ja zupełnie o tym zapomniałem.
- Co to za miejsce zbrodni? - zapytała Sachs.
- Statek. Fuzhou Dragon . Niech ktoś zadzwoni do stra\y przybrze\nej i połączy mnie
z osobą, która zajmuje się tam akcją ratowniczą.
Lon Sellitto wystukał numer i przełączył telefon na tryb głośno mówiący.
- Tu Fred Ransom. Kapitan kutra stra\y przybrze\nej Evan Brigant - odezwał się
głos. W tle słyszeli świst wiatru owiewającego mikrofon.
- Tu detektyw Sellitto z Nowojorskiego Wydziału Policji. Jest ze mną Lincoln Rhyme.
Gdzie teraz jesteście?
- Dokładnie nad Dragonem . Nadal szukamy rozbitków, ale bez powodzenia.
- Gdzie znajduje siÄ™ wrak, kapitanie?
- Le\y na prawej burcie na głębokości dwudziestu pięciu, trzydziestu metrów.
- Jaka jest pogoda?
- Lepsza, ni\ była. Trzymetrowe fale, wiatr mniej więcej trzydzieści węzłów. Słaby
deszcz. Widoczność około dwustu metrów.
- Czy ma pan nurków, którzy mogliby przeszukać wnętrze statku? - zapytał Rhyme. -
Mówię o szukaniu dowodów rzeczowych.
- Jasne, moglibyśmy kilku posłać. Rzecz w tym, \e moi nurkowie nigdy tego wcześniej
nie robili.
- Ja przeszukam statek - oświadczyła nagle Amelia. - Za pół godziny będę w Battery
Park, kapitanie - powiedziała do mikrofonu. - Czy mo\e pan po mnie wysłać helikopter?
- Właściwie mo\emy latać przy tej pogodzie, ale...
- Mam certyfikat PADI na otwarte wody - dodała.
Oznaczało to, i\ przeszła szkolenie organizowane przez PADI, Stowarzyszenie
Zawodowych Instruktorów Nurkowania.
- Nie nurkowałaś od lat, Sachs - zauwa\ył Rhyme.
- Wiesz, to tak jak z jazdÄ… na rowerze.
- Panno...
- Dla pana jestem agentkÄ… Sachs, kapitanie.
- Agentko Sachs, moi ludzie nurkują od wielu lat i w takich warunkach wolałbym ich
raczej nie wysyłać na niestabilny wrak.
- Moją specjalnością, kapitanie, jest odnajdywanie dowodów rzeczowych. W ka\dych
warunkach.
Sachs zerknęła na Rhyme'a, który po dłu\szym wahaniu kiwnął głową, akceptując jej
decyzjÄ™.
- Pomo\e nam pan, kapitanie? - zapytał. - Ona musi zejść na dół.
- W porządku, agencie - odparł Ransom, przekrzykując wiatr.
- Będę czekała przy lądowisku.
Sachs odło\yła słuchawkę i spojrzała na Rhyme'a. Tyle było rzeczy, które chciał jej
powiedzieć, a tak mało słów mógł z siebie wydobyć. Amelia pogładziła jego prawą dłoń - tę,
w której palcach nie miał \adnego czucia. Przynajmniej na razie.
W porządku, potrafię to zrobić. Amelia Sachs stanęła na metalowej podłodze
helikoptera Sikorsky, który unosił się piętnaście metrów nad śmigającą na wszystkie strony
anteną kutra Evan Brigant i pozwoliła, by członek załogi zało\ył jej uprzą\. Kiedy prosiła o
przewiezienie helikopterem stra\y przybrze\nej na kuter, nie przyszło jej na myśl, \e jedynym
sposobem dostania się na statek będzie zjazd po chybotliwej linie.
Wychyliła się na zewnątrz, odepchnęła od drzwi i pod wpływem tego ruchu lina
gwałtownie się zakołysała. Po chwili zaczęła zje\d\ać, miotana wiatrem i podmuchem
idącym od wirujących łopat wirnika. Nagle spowiła ją mgła i straciła orientację. Ale zaraz
potem zobaczyła tu\ pod sobą kuter i jej stopy dotknęły pokładu.
Kapitan Fred Ransom powitał ją na mostku i zaprowadził do stołu nawigacyjnego, na
którym le\ała fotografia statku. Sachs uwa\nie ją przestudiowała. Ransom powiedział jej,
gdzie jest mostek i gdzie mieszczą się kabiny - na tym samym pokładzie, lecz z tyłu, przy
długim korytarzu, który prowadził na rufę. Następnie udzielił jej instrukcji szef nurków oraz
jego zastępca.
- Rozumiem, \e zrobiła pani PADI - zapowiedział szef - ale powtórzymy z panią
wszystkie kroki, tak jakby była pani nowicjuszką.
- Miałam nadzieję, \e to zrobicie.
Pomogli jej zało\yć kombinezon i sprzęt. Do butli z tlenem podłączone były dwa
ustniki - ten, przez który miała oddychać, i drugi, zwany ośmiornicą, z którego mogła
skorzystać osoba towarzysząca, gdyby skończył jej się zapas powietrza. Zamontowali
równie\ latarkę na jej czepku. Następnie omówili podstawowe sygnały dawane rękoma.
- Dostanę nó\? - zapytała.
- Ma go pani - odpowiedział szef, wskazując kamizelkę wypornościową, w którą
wtłacza się lub wypompowuje powietrze, dzięki czemu nurek mo\e wynurzać się lub
zanurzać głębiej.
Potem wręczył jej du\ą siatkę, do której wło\yła plastikowe torebki na dowody
rzeczowe, i zeszli do \ółtego pontonu, podskakującego ju\ na wodzie niczym narowisty koń.
Szef nurków wskazał oddaloną o sześć metrów pomarańczową boję.
- Przymocowana do niej lina biegnie do statku - zawołał, przekrzykując szum wiatru. -
Dopłyniemy tam i zejdziemy na dół wzdłu\ liny. Jaki ma pani plan?
- Najpierw chcę zebrać ślady eksplozji z kadłuba - odkrzyknęła Sachs - a potem
przeszukać mostek i kabiny. Do środka wejdę sama.
- Dobrze - zgodził się szef. - Pod wodą dzwięki nie rozchodzą się zbyt dobrze - dodał. -
Trudno określić, skąd płyną, ale je\eli będzie pani miała jakiś problem, proszę uderzyć no\em
w butlę, to po panią przypłyniemy. - Pokazał jej manometr, wskazujący, ile ma powietrza w
butli. - Ciśnienie wynosi dwieście dziesięć barów. Wracamy na górę przy czterdziestu. To
\elazna zasada.
Dał jej znak OK , dotykając palcem środkowym kciuka, po czym pokazał, \eby
przechyliła się do tyłu.
Raz, dwa, trzy... Plecami do spienionej wody.
Zafascynował ją absolutny spokój podwodnego \ycia. A potem zerknęła w dół i
zauwa\yła niewyrazny zarys wraku Fuzhou Dragona - ciemny, poszarpany i złowrogi.
Zarys sarkofagu, w którym spoczywało tyle niewinnych ofiar.
Troje nurków schodziło w dół. Kiedy zbli\yli się do wraku, Sachs usłyszała coś w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]