do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Anderson Caroline Według wskazań lekarza Harlequin Romance 142
- Anderson Caroline Medical Duo 473 PowrĂłt buntownika
- 230. Anderson Caroline Samotna pani doktor
- Anderson_Caroline_Lekarz_tylko_rodzinny
- Anderson, Poul The Broken Sword
- Andersen's Fairly Tales
- Dodd Christina Niezapomniany rycerz
- Waligórski Andrzej Błędny Rycerz
- Arnett.Kevin.Mysteries.Myths.or.Marvels.eBook EEn
- 1059. Winters Rebecca Uparta księżniczka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- listy-do-eda.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jedna ze skwierczących jaskrawożółtych smug poszybowała w kierunku myśliwca
typu TIE. Jego pilot wykonał jednak unik i błyskawica tylko musnęła boczny panel maszyny.
Mimo to systemy napędowe imperialnego statku odmówiły posłuszeństwa i myśliwiec, mając
unieruchomione silniki, zaczął koziołkować. Pilot nie potrafił odzyskać stateczności i
maszyna z głośnym, przeciągłym hukiem roztrzaskała się o konary drzew rosnących w dosyć
dużej odległości od fabryki.
Jacen zaczął naprowadzać kręgi celownicze na powoli lecący, widocznie przeciążony
bombowiec typu TIE, wyraznie kierujÄ…cy siÄ™ ku dzielnicom mieszkaniowym Wookiech.
Maszyna zbliżała się i przyspieszała; zapewne pilot przygotowywał się do zrzucenia
śmiercionośnych ładunków wybuchowych.
Chłopiec ścisnął dzwignię spustową i zgrzytnął zębami.
- No, dalej, dalej... - mruknÄ…Å‚.
W końcu, kiedy cel został namierzony, krzyż z wizerunkiem pochwyconego
bombowca typu TIE, otoczony koncentrycznymi kołami, zaczął pulsować jaskrawym
blaskiem.
Jacen przycisnął oba guziki spustowe naraz. Ze wszystkich czterech luf poszybowały
w niebo błyskawice laserowych strzałów. Oślepiające smugi trafiły w kadłub imperialnego
bombowca na chwilę przedtem, zanim pilot zwolnił zaczepy mocujące protonowe ładunki
wybuchowe. Zamiast zniszczyć drzewne domostwa setek Wookiech, maszyna zamieniła się
w oślepiającą kulę ognia i dymu, coraz bardziej rozprzestrzeniającą się na niebie. Huk
eksplozji trwał o wiele dłużej niż zazwyczaj, wzmocniony przez odgłosy wybuchów
kolejnych bomb protonowych.
- Trafiłem go! - wykrzyknął ucieszony Jacen.
Tenel Ka, która także raz po raz strzelała, trafiła aż dwa myśliwce typu TIE. Obie
maszyny Akademii Ciemnej Strony eksplodowały w locie.
- Jeszcze dwie - powiedziała.
Tymczasem na platformę wpadało coraz więcej Wookiech zajmujących wolne miejsca
przy jonowych działach. Jacen od czasu do czasu także strzelał, obracając fotel i sprzężone
działko, by móc mierzyć do szybko przelatujących celów. Zestrzelił następną imperialną
maszynÄ™.
- To zupełnie jak strzelanie do brył złomu z pokładowych działek Sokoła
Tysiąclecia - stwierdził. - Tylko że tym razem trafienie do celu jest o wiele ważniejsze niż
zwycięstwo we współzawodnictwie z Jainą.
- To jest fakt - przyznała rzeczowo wojowniczka z Dathomiry.
Z chmur wyłoniło się kolejne skrzydło myśliwców typu TIE. Jacen otworzył do nich
ogień trochę na oślep. Tyle imperialnych celów - pomyślał - i każdy najeżony lufami
śmiercionośnej broni... Lufy jego sprzężonych działek pluły strugami energii, ale piloci
nieprzyjacielskich maszyn robili uniki, dzięki czemu ani jedna nie została zestrzelona.
- Och, blasterowe błyskawice! - krzyknął zawiedziony chłopiec.
Pojawili się następni obrońcy fabryki, zeskakując z pełniących funkcję wind pędów
winorośli i rzucając się w stronę stanowisk ogniowych, mimo iż teraz było więcej chętnych
do strzelania niż nie obsadzonych dział jonowych. Wzajemnie się przekrzykując, do Jacena i
Tenel Ka podbiegli także Lowie i Sirra. Ich warknięcia i pomruki nakładały się na siebie, tak
że Em Teedee miał kłopoty z nadążaniem tłumaczenia wszystkiego, co mówili.
- Po kolei, bardzo proszę - odezwał się miniaturowy android. - Tak, teraz lepiej. Mniej
więcej wiem, o co chodzi. Pan Lowbacca i pani Sirrakuk ustalili, że przełamanie systemu
obronnego nastąpiło tylko w jednym miejscu, to znaczy w wieży kontroli lotów znajdującej
się na terenie tej fabryki. Jakimś cudem wszystkie urządzenia obronne zostały obezwładnione.
Chyba właśnie tam urządzono ośrodek kierowania atakiem.
Lowie ryknął, zgłaszając jakąś propozycję.
- O rety - odparł Em Teedee. - Pan Lowbacca sugeruje, że powinniśmy się tam udać, a
strzelanie pozostawić obrońcom fabryki, którzy są do tego lepiej przygotowani. I chociaż
zgadzam się, że bezpieczniej byłoby znalezć się w jakimś pomieszczeniu, sceptycznie
zapatruję się na pomysł wpadania w sam środek trudnych do przewidzenia tarapatów.
- Dobry pomysł, Lowie - odezwał się Jacen, zupełnie ignorując ostrzeżenie
miniaturowego androida.
Ponownie wypuścił laserowe błyskawice z luf poczwórnych sprzężonych działek, tym
razem jakby od niechcenia. Ze zdumieniem zauważył jednak, że oddany trochę na oślep strzał
zniszczył boczny panel kolejnego myśliwca typu TIE, wskutek czego imperialna maszyna
zaczęła koziołkować, po czym roztrzaskała się o konary wroszyrów.
- Hej, trafiłem jeszcze jedną - powiedział.
Zabarykadowany w środku wieży kontroli lotów, Zekk przysłuchiwał się, jak
rozwścieczeni Wookie dobijają się do zamkniętych opancerzonych drzwi wieży. Dobiegający
zza nich syk, tak cichy, że trudno słyszalny, oznaczał, że szturmujący obrońcy zakładu
przemysłowego, posługując się potężnym laserowym palnikiem, zamierzają wyciąć otwór w
grubej płycie. Przeciwko nim obróciły się ich własne rozwiązania techniczne, gdyż obrońcy
Kashyyyku tak zaprojektowali ośrodek, aby był niemożliwy do zdobycia. Mimo to Wookie
nie rezygnowali z powolnej, żmudnej pracy, centymetr po centymetrze pokonując opór drzwi
wieży.
Korzystając z monitorów ukazujących wszystko, co działo się na korytarzu, Zekk
przyglądał się kudłatym stworzeniom. Jedno z nich, nagle rozwścieczone chyba bardziej niż
pozostałe, znalazło ciężką metalową rurę i zaczęło raz po raz walić w pancerną płytę - rzecz
jasna, bez rezultatu, z powodu jej grubości. Mimo to Wookie wydawał się zadowolony z
faktu, że miał na czym wyładować wściekłość.
Tamith Kai skrzyżowała ręce na torsie, osłoniętym pancerzem z gadziej skóry.
- Ten potworny hałas zaczyna działać mi na nerwy - oświadczyła, a pózniej
spiorunowała spojrzeniem szturmowca strzegącego drzwi pomieszczenia. Jej fioletowe oczy
nagle rozbłysły, jakby wpadła na jakiś pomysł. - Dlaczego nie mielibyśmy zwolnić
mechanizmu blokującego drzwi i nie pozwolić, żeby Wookie wpadli do środka? Można
byłoby wówczas wystrzelać wszystkich, zanim zdążą ochłonąć z zaskoczenia i zorientują się,
co się stało?
Vonnda Ra zachichotała.
- Z prawdziwą przyjemnością zobaczę, jak na to zareagują - rzekła.
Zanim oburzony Zekk zdążył zaprotestować, że to on dowodzi całą akcją,
szturmowiec przycisnął guzik i usunął blokadę zamka drzwi wieży. Ciężka płyta
niespodziewanie się odsunęła, wprawiając w osłupienie techników usiłujących wedrzeć się do
środka. Pracownicy fabryki zawyli.
Szturmowiec wymierzył blaster i w ciągu kilku sekund wszystkich uśmiercił, jednego
po drugim. Przycisnął kilka klawiszy, by ponownie zablokować zamek. Ciężka płyta się
zasunęła, a ciała leżących Wookiech pozostały na korytarzu.
- Nareszcie będziemy mieli ciszę i spokój - odezwała się Tamith Kai.
Tymczasem piloci przelatujących po niebie myśliwców i bombowców typu TIE nie
przerywali ataku. Raz po raz robili uniki, aby umknąć przed błyskawicami laserowego ognia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]