do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Colin Bateman Of Wee Sweetie Mice And Men (pdf)
- Dziennik zakochanej nastolatki Baccalario Pierdomenico, Peruzzi Elena
- C.S. Lewis OpowieśÂ›ci z Narnii 7 Ostatnia Bitwa
- Zelazny, Roger D2, La Tierra Cambiante
- EEn
- Field_Sandra_Clementina
- Conrad Kelly Sheik of the Streets120504_0255
- Center of Earth and Sky 1
- D209. Bevarly Elizabeth Idealny tata
- Delphi_2005_Kompendium_programisty_de25kp
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- charloteee.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cała naprzód! To pana zabije. . .
Niech pan wreszcie ruszy ten zasrany statek, Schmidt krzyczał Beau-
mont do mikrofonu. Jeżeli mówię cała naprzód, to znaczy cała naprzód!
W porządku, pańska decyzja. Schmidt zdążył ugryzć się w język. Mało
brakowało, a byłby powiedział: pański pogrzeb.
Elroy pomknął naprzód tak szybko, jak już dawno nie miał okazji. Odrzucał
czarną wodę na boki, popychał przed dziobem falę, która rozpływała się na obie
strony, dał z siebie wszystko przed tym następnym uderzeniem w zagradzającą
im drogę barierę. Beaumont zastosował niezwykłą w tych warunkach taktykę:
podążając za jego wskazówkami Schmidt miał cisnąć ogromną masę ruchomego
statku, celujÄ…c w jeden punkt lodu, tak by odbite rykoszetem stalowe cielsko ude-
rzyło w miejsce, którego nie mogło dosięgnąć w inny sposób. W wycinek lodu, na
którym rozciągał się dość szeroki zygzak prowadzący do coraz szerszego kana-
łu przed nimi. Beaumont z powodzeniem stosował już tę taktykę, gdy prowadził
Exodusa po Cieśninie Smitha, przed trzema laty. Jednak wówczas statek nie
uderzał z pełną mocą.
Tym razem Beaumont do końca wskazywał Schmidtowi drogę, prowadził sta-
tek do szturmu wiodąc go dokładnie w ściśle określony punkt lodu za lewą burtą.
Pod nim zachodziły znaczące zmiany. Schmidt nakazał opróżnić pokład, rozkazał
wszystkim swoim ludziom przygotować się do nadchodzącego uderzenia. Gray-
son wychylony mocno przez okno na mostku zerkał w górę na niewielką postać
przywierającą do salingu, ledwo widoczną na ciemnym tle nieba. Cała naprzód. . .
Gdyby mógł, odwołałby rozkaz Schmidta.
Na szczycie masztu Beaumont wpatrywał się w lód za lewą burtą. Zewnętrzna
warstwa odzieży twarda teraz jak stalowa zbroja, pokryta jednolitą kryształową
skorupą, ściągała go w dół. Przekazał na mostek ostatnią instrukcję. Jeśli pan
poczuje, że statek przechodzi, Schmidt, płyńcie dalej prosto. . . Okręt ruszył
naprzód, warkot jego silników odbijał się echem w mózgu Beaumonta. Anglik
z całej siły oplótł ramionami owinięty brezentem czubek masztu i wziął głęboki
oddech. Okręt uderzył.
Dzioby Elroya zderzyły się z lodem, walnęły w przeszkodę pod właściwym
kątem. To było wzorowe uderzenie. Odbili się od bariery, obrócili o kilka stop-
ni i z przerażającą siłą stalowej masy wbili w lód po prawej stronie. Beaumont
166
wykorzystał lodołamacz jak gigantyczną kulę bilardową, rzucając dzioby statku
w jedną stronę po to, by mogły uderzyć w lód po przeciwnej. Dziwny dzwięk
przedarł się nad łoskotem silników. Rozdzierający odgłos miażdżenia uniósł się
nad statkiem. Jednak efekty dzwiękowe były niczym w porównaniu z tym, co
działo się na szczycie masztu.
Metal, rzucany wstrząsami, zadrgał jak dzwięczący widelec. Jak gdyby chciał
oddzielić się od statku. Rzucał Beaumontem w przód i w tył wyginając się jak
wiotka trzcina, a nie stalowy słup wysokości osiemdziesięciu stóp. Beaumont,
miotany na czubku stalowej kolumny w tÄ™ i z powrotem z niewiarygodnÄ… szybko-
ścią, stracił kontrolę nad swoim ciałem. Czuł, że rozluznia uścisk, że traci przy-
tomność. Miał wrażenie, że ktoś wytrząsa z jego głowy wszystkie zęby, odrywa
mu głowę od ciała i całe ciało od masztu.
Kurczowo ściskając śliski słup masztu otworzył oczy i stwierdził, że wszystko
dookoła miało zamazane kontury. Nie mógł się zorientować, czy statek zastygł
w bezruchu, czy też ciągle posuwa się naprzód. Popatrzył w dół i dojrzał potężne
szczeliny. Szczeliny, które były już niemal przesmykami. Znowu uderzył w maszt,
poczuł pod brodą zimny mikrofon. Zaczął automatycznie wyrzucać z siebie słowa,
jak człowiek, który powtarza lekcję wyuczoną na pamięć. Naprzód, Schmidt. . .
Cały czas naprzód. . . Poczuł w ustach słony smak. To była krew. Dręczył go
ostry ból w barkach. Zastanawiał się, czy ma złamany kręgosłup. Naprzód,
Schmidt. . .
Schmidt utrzymał pełną moc. Od chwili, gdy uderzyli w lód za prawą burtą, od
momentu, gdy poczuł, że statek przechodzi, utrzymywał pełną moc. Strome dzio-
by nacierały, szturmowały, torowały sobie drogę, odrzucały na bok płyty lodu,
kruszyły je, miażdżyły, wbijały się głębiej i głębiej, sunęły dalej i dalej, atakując
zaporę, która w końcu musiała się poddać. Główny inżynier pod pokładami wpa-
trywał się we wskazniki niezdolny oderwać wzroku od strzałek tkwiących daleko
poza czerwonymi liniami. Jeżeli Schmidt nie będzie ostrożny, zaczną się kłopoty.
Schmidt nie był ostrożny, utrzymywał pełną moc. A okręt podporządkował
się jego woli, unosił dzioby na szczyt lodu, wspinał się nań, rozłamywał białą
płaszczyznę szturmując ją całym swoim potężnym ciężarem i mocą. Na masz-
cie półprzytomny Beaumont zaczął wreszcie pojmować, co się stało. Patrzył na
połamany lód, na coraz szerszy przesmyk rozciągający się coraz dalej za rufą
i wreszcie zyskał pewność, że pokonali lodową ścianę.
Wtedy stracił przytomność. Rozluznił uścisk, ześlizgnął się z salingu i, jak wi-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]