do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Zelazny Roger Amber 04 Reka Oberona (pdf)
- Montgomery Ink 2 Tempting Boundaries Carrie Ann Ryan
- McSparren Carolyn Super Romance 97 Karuzela
- Anthology Cowboys Gay Erotic Tales
- Hannah Murray Fun in the Sun Knockout (Ellora Quickie)
- B A Tortuga And a Smile Coke's Clown [Torquere] (pdf)
- Nyugat angyala Linda Howard
- MuszyśÂ„ski Beniamin Meg
- Childe 01 Dorsaj
- 92. Czarny Jakub Pan Samochodzik Tom 92 PaśÂ‚ac Kultury i Nauki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- quentinho.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Witam, młody człowieku. Miło cię poznać. - Uści
snęli sobie dłonie. - Katherine kilkakrotnie o tobie
wspominała.
Billy nerwowo przestępował z nogi na nogę. Nagle
Lynn wyciągnęła rękę i położyła ją na ramieniu
chłopca.
- Myślę, że nadszedł moment, aby ogłosić naszą
nowinę. -Uśmiechnęła się do Billy'ego zachęcająco.
- Hm... no tak, ale nie pogniewam się, jeśli ty to
zrobisz. - Chłopak był tak zakłopotany, że prawie się
zaczerwienił.
- Panie, panowie. - Lynn chciała, aby cała zgroma
dzona grupka wysłuchała jej uważnie. - Mam coś do
zakomunikowania. W ostatni czwartek pan Billy San
chez zdał wszystkie egzaminy potrzebne do uzyskania
dyplomu szkoły średniej.
- To nic takiego - wymamrotał Billy speszony.
Katherine uścisnęła go i gorąco ucałowała.
- Cudownie, jestem z ciebie taka dumna, Billy.
Jim i R.J. również mu pogratulowali. Scott poło
żył ręce na ramionach chłopca i uśmiechnął się sze
roko.
- Więc to takie sprawy załatwiliście z mamą.
Pamiętam, jak mówiłeś, że chcesz pracować tak, jak ja.
Zrobiłeś już duży krok naprzód. - Scott zwrócił się do
matki. - Jak widać, nauczyciela nie można tak po
prostu wysłać na emeryturę, i tak zostanie nim do
końca życia. - Mrugnął wesoło. - No powiedz, czy to
nie jest lepsze od pracy w ogrodzie?
Przyjęcie zbliżało się ku końcowi. Scott zerknął na
zegarek.
- Robi się późno - zwrócił się do R.J. - Myślę, że
chciałby się już pan nas pozbyć i wreszcie odpocząć.
- Niezupełnie, młody człowieku. Przez cały rok
KAWALER NA SPRZEDAŻ
KAWALER NA SPRZEDAŻ
131
szenia go do rozmowy, czy też miało udowodnić,
zarówno jemu, jak i całemu światu, że stał się jej
własnością? I gdy teraz na nią patrzył, nie potrafił
myśleć o niczym innym niż o tym, jak bardzo ją kocha.
Niechętnie zamknął za sobą drzwi.
Telefon Katherine dzwonił przez całą niedzielę,
począwszy od ósmej rano, zanim jeszcze zdążyła się
obudzić. Pierwsza zadzwoniła Liz. Była zupełnie wy
czerpana, ponieważ przez całą noc liczyła zebrane
pieniądze, ale w jej głosie brzmiał entuzjazm.
-Niesamowity sukces! Zebraliśmy ponad pół milio
na dolarów, a pieniądze wciąż napływają!
- Pół miliona? Nie żartujesz? - Katherine usiadła
gwałtownie na łóżku. Słuchała podniecona, gdy Liz
odczytywała jej największe wpłaty. - O rany! Trzydzie
ści tysięcy dolarów od Richarda Bentleya! Dziadek
musiał mu chyba wywiercić dziurę w brzuchu, ten stary
sknera pewnie dotąd przechowuje pierwszego dolara,
jakiego w życiu zarobił.
- Mam tu jeden czek, który ci się na pewno
spodoba. Wystawiony na sumę pięćdziesięciu dolarów
przez pana Billy'ego Sancheza.
Katherine poczuła, że ma wilgotne oczy. Billy nie tylko
ukończył liceum, ciężko pracował, kupił za zarobione
pieniądze garnitur i krawat, ale jeszcze przekazał
darowiznę na cele społeczne. Była z niego taka dumna!
- Szkoda, że go nie widziałaś, Kat. Był tak speszo
ny, że nie wiedział, jak się zachować. Tuż przed
wyjściem z domu R.J. przyszedł do mnie, wyjąkał coś
zdenerwowany, po czym wcisnął mi czek do ręki
i wybiegł, jakby go kto gonił. Zadzwoniłam dziś do
ośrodka, żeby mu podziękować. Cheryl powiedziała,
że jeszcze śpi, więc nie chciałam go budzić.
Zaraz po rozmowie z Liz Katherine zeszła na dół
czekałem na ten wieczór. - R.J. nie chciał, aby Scott
wyszedł, przynajmniej dopóki Katherine nie zdoła się
z nim rozmówić. - Lubię zwłaszcza te chwile, gdy
większość gości już sobie pójdzie, wtedy mogę sobie
uciąć pogawędkę z ciekawymi ludźmi. - R.J. skierował
fotel w stronę werandy, a ponieważ nie przestawał
mówić, Scott był zmuszony iść za nim. - Powiedz mi
teraz...
Scott nie wiedział, kiedy minęło następnych kilka
godzin. Zcjziwiło go, jak interesującym człowiekiem
okazał się R.J. Nagle zdał sobie sprawę, że w domu
zapanowała cisza. Spojrzał na zegarek i ze zdumieniem
stwierdził, że minęła już trzecia.
- Nie wiedziałem, że jest tak późno, naprawdę
muszę iść. -Wstał i wyciągnął rękę do R.J. -To była dla
[ Pobierz całość w formacie PDF ]