do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Caine Rachel Wampiry z Morganville 03 Nocna aleja
- 1015.Bailey Rachel Grzeszna rozkosz
- Bailey Rachel Gra zmysłów
- Duquette Anne Marie Kowboj i dziewczyna
- McAllister Anne Dziewczyna Gibsona
- Hall
- Roberts Nora Willa
- Bagley Desmond Na ośÂ›lep
- Essential Physics 1 F. Firk
- Bain, Darrell The Focus Factor
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- listy-do-eda.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedziała jej, kim jest mój ojciec, Taylor nie patrzyła na mnie
wilkiem. Prawdę mówiąc, miałam wrażenie, że w jej oczach maluje
się współczucie.
265
- Ani śladu, pani C. - powiedział pan Ferguson. - Przeszukaliśmy całą
wyspÄ™.
Pani Casnoff westchnęła.
- %7ładne z moich zaklęć tropiących też nic nie dało. Jakby rozpłynął się
w powietrzu. - Potarła skronie. - Musimy przede wszystkim
powiadomić Radę, że nastąpiła infiltracja. Twój ojciec będzie chciał
wszystko o tym wiedzieć, no i oczywiście trzeba będzie wzmocnić
zaklęcia zabezpieczające i powiedzieć pozostałym uczniom, co się
stało.
Jej głos załamał się lekko przy ostatnich słowach i ku mojemu
przerażeniu dyrektorka ukryła twarz w dłoniach, wydając przy tym z
siebie coÅ› w rodzaju szlochu.
Zdjęłam szal i narzuciłam jej na ramiona.
- Wszystko będzie w porządku.
Podniosła na mnie wzrok. W jej oczach lśniły łzy.
- Tak bardzo mi przykro, Sophie. Powinnam była cię posłuchać.
Jeszcze kilka godzin temu, słysząc takie słowa z ust pani Casnoff,
tańczyłabym z radości na ulicy. Teraz tylko uśmiechnęłam się smutno.
- Trudno. Stało się.
Cieszyłam się, że dzięki temu Jenna może wróci do szkoły, ale ta
iskierka radości była ukryta głęboko pod stertą bólu, złości i smutku.
Chciałam, żeby przyznano mi rację, ale nie w taki sposób.
Pozostawiłam panią Casnoff, Fergusona i Vandy dyskutujących o
jutrzejszym apelu i powlokłam się do swojego pokoju. Jakkolwiek
tęskniłam za Jenną, tej nocy nie miałam nic przeciwko samotności.
266
U podnóża schodów natknęłam się na Cala J
- Nic mi nie jest - powiedziałam, unosząc rękę. - Samo się zagoi.
- Nie o to chodzi. Pani Casnoff nie chce, żebyś chodziła teraz
dokądkolwiek sama. To znaczy dopóki nie odnajdziemy Archera.
Westchnęłam.
- No więc... co? Zamierzasz mnie odprowadzić do pokoju?
PotaknÄ…Å‚.
- Okej.
Położyłam dłoń na gładkim drewnie poręczy, żeby wtasz-czyć swój
zmęczony tyłek na schody. Teraz wreszcie zrozumiałam, co znaczy
złamane serce. Tak właśnie się czułam. Jakbym miała grypę, ale taką,
która atakuje duszę za|| miast ciała. Byłam koszmarnie zmęczona i
wszystko mnie
bolało. W chwili kiedy myślałam, że może jednak rozważę zmianę
zdania w kwestii niewchodzenia nigdy do tych
upiornych wanien, usłyszałam szept Elodie.
- Sophie?
Odwróciłam się i dostrzegłam ją stojącą w holu. Miała pobladłą twarz
i po raz pierwszy nie wyglądała olśniewająco.
- Co się dzieje? - spytała. - Rozeszła się plotka, że Archer, no,
zaatakował cię w piwnicy czy coś w tym rodzaju, a ja nie mogę
nigdzie go znalezć.
Myślałam, że ból w mojej piersi nie może już urosnąć,
a jednak.
- Zaczekaj - powiedziałam do Cala.
267
Wzięłam Elodie za rękę i poprowadziłam ją do najbliższego pokoju.
Usiadłam koło niej na sofie i wyjaśniłam, co się stało, oszczędzając jej
tylko całej opowieści o tym, jak się całowaliśmy z Archerem, i
zasadniczo opowiadając głównie o walce i znaku na jego piersi.
Gdzieś w połowie opowieści zaczęła potrząsać głową, a w jej oczach
wezbrały łzy. Mówiłam dalej, a łzy kapały Elodie po policzkach i na
kolana, pozostawiając ciemne plamy na niebieskiej spódnicy.
- To niemożliwe - powiedziała, kiedy skończyłam. - Archer. .. nie
byłby w stanie nikogo skrzywdzić. On...
Rozpłakała się tak, że nie była w stanie mówić dalej. Objęłam ją
ramieniem, ale ona strząsnęła nagle moje ręce.
- Czekaj - w tonie, którym to powiedziała, pobrzmiewała dawna
Elodie. - Jak udało ci się zobaczyć ten znak?
- Powiedziałam ci - odrzekłam, ale nie mogłam spojrzeć jej w oczy.
Wpatrywałam się w lampę stojącą za jej głową, wbijając wzrok w
pozbawioną wyrazu twarz pasterki zdobiącej jej podstawę. - Dzięki
temu zaklęciu, które nałożyła na nas Alice.
- To wiem - powiedziała Elodie, odsuwając się ode mnie. -Ale
dlaczego dotykałaś jego piersi?
Uniosłam wzrok, usiłując wymyślić jakieś wiarygodne kłamstwo.
Byłam jednak zmęczona i zła, więc nic nie przychodziło mi do głowy.
Przytłoczona poczuciem winy spuściłam głowę.
Myślałam, że Elodie zacznie krzyczeć albo płakać jeszcze bardziej,
albo też mnie uderzy, ale nic takiego się nie stało. Otarła twarz
wierzchem dłoni, wstała i wyszła z pokoju.
268
ROZDZIAA 30
Myślałam, że wiadomość o Archerze rozgniewa ludzi, ale stało się
dokładnie na odwrót. Zamiast przerażenia, że L'Occhio di Dio
przedostało się na teren szkoły, wszyscy zdawali się czuć ulgę, że
wyjaśniła się tajemnica ataków i życie może wreszcie wrócić do
normy. Znaczy się normy na miarę takiej szkoły jak Hekate, co
oznacza, że zmienni wychodzą do lasu po nocy, a elfowie mogą się
tam włóczyć o wschodzie i zachodzie słońca.
Kilka dni pózniej pani Casnoff wzięła mnie na bok i powiedziała, że
Jenna wraca, a mój ojciec przyjedzie mniej więcej tydzień pózniej.
Zapewne powinnam była skakać z radości na wieść o tym, że wreszcie
go poznam, ale czułam głównie podenerwowanie. Czy przyjeżdżał do
Hekate jako oficjalna persona, czy też dlatego, że jego córka omal nie
została zaatakowana? O czym mamy rozmawiać?
Zadzwoniłam pewnego wieczora do mamy, żeby ją o tym
poinformować. Nie mówiłam jej jednak o Archerze. Tylko bym ją
nastraszyła. Powiedziałam, że były pewne problemy i tato przyjeżdża,
żeby się temu przyjrzeć.
- Polubisz go - oznajmiła mama. - Jest czarujący i bardzo inteligentny.
On też z pewnością cieszy się na to spotkanie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]