do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Anne McCaffrey Cykl JeĹşdĹşcy smokĂłw z Pern (01) JeĹşdĹşcy SmokĂłw
- Anne McCaffrey Doona 2 Crisis On Doona
- Rice Anne Spiaca Krolewna 1, Przebudzenie Spiacej Krolewny
- Anne Rice Kroniki Wampirze 4 Opowieść o złodzieju ciał tom 1
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 14 PowrĂłt syna
- Anne Perry [Pitt 22] Southampton Row (pdf)
- D368. Winston Anne Marie Zdobyć córkę pastora
- Anne McCaffrey Cykl WieĹźa i Ul (3) Dzieci Damii
- Anne McCaffrey Cykl Statki (4) Miasto, które walczyło
- Anne McCaffrey Planet Pirates 3 Generation Warriors
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- listy-do-eda.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
językiem po jego gorącej skórze i z ogromnym zapałem zaczęła poznawać jego smak,
ssąc, liżąc i rozkoszując się każdym centymetrem jego ciała. Nick nie zdołał nawet
zaprotestować. Jego reakcja była tak gwałtowna, że wstrząsany falami rozkoszy,
krzyczał. Gdy opadł bez siły na poduszkę, Edie uniosła głowę i spojrzała na niego spoza
kurtyny ciemnych falujących włosów.
- Boże, co ty ze mną wyprawiasz? - Nick leżał z zamkniętymi oczyma i oddychał
ciężko.
- Kocham cię, Nick. Po prostu cię kocham. - Nie zastanawiała się długo, zaufała
swojemu instynktowi, który kazał jej oddać mu nie tylko ciało, ale i serce.
R
L
T
Przytuliła twarz do jego piersi i poczuła, jak całe jego ciało znieruchomiało. Po
chwili wyplątał palce z jej włosów i odsunął się od niej. Kiedy spojrzała w jego oczy,
zobaczyła tylko pustkę i cierpienie.
- Nie powinnaś - powiedział zduszonym głosem.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
- Nie powinnam? - Zauważyła, że coś się zmieniło.
Zacisnął mocno szczęki i kiedy w końcu się odezwał, jego głos brzmiał obco i
nieprzyjemnie.
- Nie powinnaś się we mnie zakochiwać.
Edie spróbowała załagodzić sytuację i zażartowała:
- Za pózno, stało się. - Uśmiechnęła się nieśmiało.
Nick zerwał się z łóżka.
- Nick?! - Wyciągnęła do niego rękę, ale odwrócił się tyłem i przeklinając pod
nosem, zaczął się ubierać.
Edie poczuła nieprzyjemne zimno i owinęła się ciasno kołdrą.
- Nick? - powtórzyła przestraszona nagłą wrogością mężczyzny, z którym jeszcze
przed chwilą namiętnie się kochała.
- Ostrzegałem cię - warknął, nawet na nią nie spojrzawszy.
Faktycznie, ostrzegał ją, że nie zamierza się angażować w żaden związek oparty na
uczuciach, ale przecież tyle się od tamtej pory zmieniło. Musiała mu to tylko
uzmysłowić.
- Przecież ty też się we mnie zakochałeś - odparła spokojnie.
- Nie. - Nick zaprzeczył gwałtownie.
Chociaż jego odpowiedz zabolała ją niczym cios w samo serce, nie poddała się i
nadrabiając miną, zapytała twardo:
- To co tu robisz? - Zatoczyła ręką koło, dając mu do zrozumienia, że mana myśli
nie tylko swoje łóżko i sypialnię, ale wszystkie wydarzenia ostatnich paru tygodni. - Co
nas łączyło przez ten cały czas?
- Dobrze się bawiliśmy. - Spojrzał na nią wymownie, ale Edie się nie speszyła.
- Nie, to coś znacznie więcej.
- Widzisz to, co chcesz zobaczyć.
Tak, marzyła jej się nie tylko namiętność, ale przede wszystkim miłość, zaufanie,
przywiązanie i wspólna przyszłość.
R
L
T
- I co w tym złego?
- Nic - przyznał. - Tyle że nic z tego.
- Chcesz mi powiedzieć, że nic cię nie obchodzę? - Jeszcze przed chwilą była
pewna, że Nick czuje to samo co ona, ale z minuty na minutę, patrząc na jego zaciśnięte
usta i spięte barki, traciła nadzieję.
- Oczywiście, że mnie obchodzisz - wyznał zduszonym głosem. - Jesteś
wspaniałą... kobietą.
- Wspaniałą kochanką, tak? - zapytała z jadowitą słodyczą.
Jego słowa raniły ją niczym nóż powoli wbijany w serce. Czuła straszliwy ból,
podobny do tego, z którym zmagała się po śmierci Bena. Tyle że Ben zranił ją,
umierając, nigdy nie skrzywdziłby jej z własnej woli. Nick natomiast świadomie
odrzucał uczucie, które mogło uszczęśliwić ich obydwoje.
Edie poczuła się fizycznie chora od złych emocji, które nią zawładnęły. Wstała z
łóżka, drżąc na całym ciele, i zaczęła się ubierać. Nie wierzyła w to, co mówił, ale
wiedziała, że nie ma to najmniejszego znaczenia, dopóki Nick uparcie tkwi w błędnym
kole samozaprzeczenia.
- Wpiszę to sobie do CV - rzuciła z jadowitą ironią, walcząc z nieposłusznymi
guzikami.
Nie wiedzieć czemu, czuła, że musi koniecznie jak najszybciej się ubrać, jak gdyby
ubranie niczym zbroja mogło ją obronić przed bólem. Włożyła szybko buty i już miała
wybiec, ale Nick chwycił ją za rękę.
- Co to miało znaczyć? - zapytał groznie i przyciągnął ją mocno do siebie tak, że
jego twarz znalazła się tuż przy jej twarzy.
- Nic.
- Niepotrzebnie tak to przeżywasz. Przecież było nam dobrze.
- Też tak myślałam. - Jej głos załamał się, zdradzając, jak bardzo cierpiała, ale
przecież i tak wyznała mu miłość, więc chyba nie mogła już zrobić nic bardziej
żenującego?
- Przecież rozmawialiśmy o tym. Wiedziałaś, że nie mogę ci dać nic więcej.
R
L
T
- To dlaczego nie wyjechałeś? Przyleciałeś na drugą stronę świata, żeby odnowić
stary dom na ranczu zamiast pracować nad jakimś średniowiecznym szkockim zamkiem?
- Wyrwała się z jego uścisku i spojrzała pogardliwie.
- Zamek poczeka.
- Aż skończysz ze mną?!
- Tak - wysyczał przez zęby.
- Zwietnie! - krzyknęła. - Oszczędzę ci kłopotu i sama zniknę! - Edie ruszyła
gwałtownie w kierunku drzwi.
- Nie wygłupiaj się, przecież tu mieszkasz. Jeśli ktoś ma wyjeżdżać, to na pewno
nie ty. - Nick biegł za nią po schodach, przestraszony nie na żarty jej nagłym wybuchem.
- W porządku. Wszystko mi jedno! - zawołała, szarpiąc za klamkę.
Oczywiście, gdyby Nick był jej obojętny, nie robiłaby takiej sceny, a łzy nie
ciekłyby jej po policzkach. Od momentu gdy zobaczyła go po raz pierwszy, czuła, że
dzieje się pomiędzy nimi coś niezwykłego, co może zmienić jej życie i dać jej drugą
szansę na szczęście. Ale Nick uparcie odmawiał im tego prawa, nie pozostawało jej więc
nic innego, jak zostawić go w spokoju i uciekać, póki jeszcze zachowywała resztki
szacunku do samej siebie. Edie wybiegła na dwór i zdecydowanym krokiem ruszyła w
stronę samochodu. Musiała się od niego uwolnić, choćby tylko fizycznie, skoro nie
potrafiła wyrzucić go ze swego serca.
- Edie, nie zachowuj się jak wariatka! - Zanim zdążył sięgnąć do klamki, Edie,
która siedziała już w samochodzie, zamknęła automatycznie drzwi i uruchomiła silnik.
Ruszyła z piskiem opon, nawet się nie oglądając.
Pozwolił jej odjechać. Nie wskoczył do swojego auta i nie ruszył w pościg, bo bał
się, że Edie zrobi coś głupiego. Choć, mimo jego ostrzeżeń, już zachowała się
nierozsądnie. Zakochała się w nim. Jednak nie ma sensu jej tłumaczyć, że pragnąc tak
wiele, kusiła los. Jeśli nie kochasz, nie stracisz, to chyba oczywiste. Nick zacisnął mocno
pięści i wepchnął je do kieszeni. Przecież straciła męża, powinna wiedzieć o tym lepiej
od innych. Mimo to, patrząc jak światła jej samochodu znikają w oddali, najbardziej na
świecie pragnął, by zawróciła i rzuciła mu się w ramiona. To, co ich łączyło, powinno im
wystarczyć. Przecież było im dobrze.
R
L
T
W Bangkoku panował nieznośny upał i tłum. Po dwudziestu czterech godzinach
podróży Edie była tak wykończona, że nie czuła już ani smutku, ani rozpaczy, tylko
dojmującą pustkę i wyczerpanie fizyczne. Telefon od Mony wybawił ją od podjęcia
decyzji czy i kiedy wrócić do domu i stawić czoło Nickowi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]