do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Stasheff, Christopher Warlock 03 The Warlock Unlocked
- Feehan Christine Dark 05 Dark Challenge
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 4 Flota Przeklętych
- Christopher Hitchens The Trial of Henry Kissinger (2002)
- Christie Agatha Pierwsze drugie zapnij mi obuwie(1)
- 09.Christenbery Jude Zapach luksusu
- Agatha Christie Tajemnica siedmiu zegarĂłw
- 07 Mroczny sen Christine Feehan
- Hickory_Dickory_Dock_ _Agatha_Christie
- Christopher Buecheler The Blood That Bonds (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anusiekx91.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pokaże mi co i jak, nauczy mnie paginacji i obsługi systemu intercom.
Wiesz, żebym się znała na rzeczy.
193
ous
l
a
and
c
s
- Widzę, że jesteś bardzo podekscytowana.
- Aha, jednak trochÄ™ siÄ™ denerwujÄ™.
- Na pewno wszystko ci siÄ™ uda.
- Mam nadzieję. Och, niemal zapomniałam...
- Co?
- Arlene pytała, kiedy się z nią zobaczysz. Może w Zwięto
Dziękczynienia?
- Bardzo chętnie.
Lynn rozejrzała się po klasie. Papierowe indyki i czapki
pielgrzymów, róg obfitości na ścianie, z wylatującymi liczbami i
literkami. Jeszcze tylko dwa dni. A potem - czterodniowy weekend.
Od poniedziałku dzieci zaczną dekorować klasę na Boże Narodzenie.
Już szykowały się do uroczystych dorocznych jasełek, w których mieli
brać udział wszyscy uczniowie szkoły podstawowej w Whitehorn.
Czas biegł zdecydowanie za szybko.
Trish przygryzła dolną wargę, najwyrazniej zatroskana.
- Arlene mówiła... wiesz, ona chce cię poprosić, żebyś do nas
przyszła w Zwięto Dziękczynienia. A nawet, jeśli to będzie dla ciebie
dogodniejsze, my możemy przyjechać do ciebie.
Wszystkie uważamy, że trzeba puścić w niepamięć urazy. Nawet
mama jest tego zdania. Wiesz, co powiedziała wczoraj?
- Powiedz mi.
- Kazała Arlene zadzwonić do ciebie. Podkreślała, że święta
powinnyśmy wszystkie spędzać razem tak, jakby tego chciał papa.
194
ous
l
a
and
c
s
- Też tak uważam - przyznała Lynn. - I jest mi wszystko jedno,
czy spotkamy siÄ™ u mnie, czy u Arlene.
- NaprawdÄ™?
- Oczywiście.
- Wobec tego Arlene skontaktuje siÄ™ z tobÄ… dziÅ› wieczorem.
Telefon zadzwonił o piątej. Lynn odebrała przekonana, że
usłyszy głos starszej siostry. Ale to dzwonił Ross.
- Może wybralibyśmy się na obiad do Grilla?
Zerknęła na kalendarz wiszący w kuchni obok telefonu i
przeczytała datę na otwartej stronie: Poniedziałek, 23 listopada. Tego
dnia upływał dokładnie miesiąc od czasu, gdy się zaręczyli".
- Lynn? JesteÅ› tam?
- Tak, oczywiście.
- Czy przyjmujesz mojÄ… propozycjÄ™?
- Bardzo chętnie.
- Wobec tego przyjadę po ciebie o siódmej. Powiedziała, że
będzie gotowa. Kwadrans pózniej zadzwoniła Arlene.
- Zbliża się Zwięto Dziękczynienia - zaczęła raczej sztywno. -
To dobra okazja do pogodzenia siÄ™, nie sÄ…dzisz?
- Oczywiście - odpowiedziała Lynn z uśmiechem.
- Jesteśmy ci wszystkie wdzięczne za to, że znalazłaś Trish
pracÄ™.
- Cieszę się, że mogłam pomóc. Gdzie będziemy obchodzić
Zwięto Dziękczynienia - u ciebie czy u mnie?
195
ous
l
a
and
c
s
- Też się nad tym zastanawiałam. Mogłybyśmy się spotkać u
mnie. Na pewno byłoby miło. Z drugiej strony warto by spędzić
święta tam, gdzie zawsze. - Arlene mówiła teraz łagodniej, bardziej
melancholijnie. - W końcu to rodzinna tradycja. A ty jesteś... tak
dobrze zorganizowana. U ciebie w domu jakoÅ› wszystko wypada
lepiej. Nie wiem, dlaczego mnie jest zawsze trudniej utrzymać
porzÄ…dek.
- Wobec tego spotkajmy siÄ™ tutaj.
- Jesteś pewna... ? - Arlene wstrzymała oddech.
- Oczywiście.
- To załatwione. Mam już indyka.
- Możesz go przynieść wcześniej, powiedzmy w środę
wieczorem.
- A ty, jak zwykle, przygotujesz cebulę w śmietanie? I ziemniaki
na słodko?
- PrzygotujÄ™.
- Poproszę mamę, żeby zrobiła galaretkę malinową z serkiem
śmietankowym na wierzchu. I placki...
- ...z dyni-z bakaliami.
- I szarlotkę. Przygotowałam w tym roku weka, między innymi z
koperkiem. Mam też dżem z jeżyn, do bułeczek.
- Już cieknie mi ślinka...
- Lynn... ?
- SÅ‚ucham?
196
ous
l
a
and
c
s
- Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że możemy rozmawiać jak
dawniej.
- Ja też się cieszę. Co u ciebie słychać?
- Cóż mogę powiedzieć? Jak to w ciąży: puchną mi kostki, mam
zgagÄ™. Lepiej nie pytaj.
- A mama?
- Mama czuje się dobrze. Lekarz zmienił jej lekarstwo na serce.
Jestem pewna, że sama ci wszystko opowie. W czwartek.
Przypuszczam... - Urwała, żeby odchrząknąć. - Przypuszczam,
że zaprosisz też swojego narzeczonego... Lynn odpowiedziała bez
zastanowienia:
- Tak, chcę zaprosić Rossa.
Jednak w głębi serca poczuła niepokój, bo skąd mogła wiedzieć,
czy on przyjmie zaproszenie? Czy w ogóle do tego czasu będą jeszcze
zaręczeni"?
- W porządku. - W głosie Arlene zabrzmiała nutka rezygnacji. -
Więc Ross Garrison też z nami będzie.
- Tak. - Lynn starała się, aby zabrzmiało to jak pewnik. - Czy nie
miałybyście nic przeciwko temu, bym zaprosiła również Danielle i
Sarę Mitchell? Oczywiście, jeśli nic jeszcze nie zaplanowały. One są
same, więc...
- Nie musisz się tłumaczyć. Zaproś je.
- Zwietnie.
- Ja... jestem szczęśliwa, że będziemy razem. Lynn zapewniła, że
czuje dokładnie to samo.
197
ous
l
a
and
c
s
Ross przyjechał punktualnie, jak zwykle.
- Chciałabym porozmawiać z tobą przez chwilę, zanim
pojedziemy do restauracji - powiedziała, gestem ręki zapraszając go
do środka.
Ciemne oczy Rossa pociemniały jeszcze bardziej, można w nich
było dostrzec niepokój. Nie mógł jeszcze wiedzieć o jej planach na
Zwięto Dziękczynienia, ale było oczywiste, że on też doskonale zdaje
sobie sprawę, że miesiąc ich zaręczyn" dobiega końca.
Próbował grać na zwłokę.
- O ile pamiętam, uzgodniliśmy, że nie powinienem wchodzić do
środka.
Stłumiła uśmiech, chociaż w głębi duszy wcale nie było jej
wesoło.
- Przyrzekam ci, Ross, że nie będę próbowała cię uwieść.
- To nie o siebie siÄ™ martwiÄ™.
- Wierzę, że i ty możesz się opanować, jeśli tylko się postarasz.
- Lynn...
- Wejdz. Chcę ci coś zaproponować. Na osobności. Teraz.
Wszedł za nią do salonu. Gestem wskazała mu krzesło, ale
w odpowiedzi potrząsnął przecząco głową.
- O co chodzi? - spytał.
Nie chce usiąść. Niech i tak będzie. Ona jednak zagłębiła się w
jednym z dwóch foteli, zastanawiając się, od czego zacząć.
- Czekam - ponaglał.
198
ous
l
a
and
c
s
Jest w złym humorze, zauważyła. Postanowiła najpierw
poruszyć łatwiejszy temat, chociaż zdawała sobie sprawę, że taka gra
na zwłokę niczego nie zmieni. Jeśli za kilka minut odwołają wszystko,
to Ross i tak nie przyjdzie do niej na Zwięto Dziękczynienia.
- Rozmawiałam dziś z Arlene.
Jego niepokój najwyrazniej wzrósł, rzucił jednak od niechcenia:
- Chcesz powiedzieć, że z nią też się pogodziłaś, czyż nie tak?
- Dokładnie.
- To dobrze. Przecież bardzo ci zależało na pogodzeniu się z całą
rodzinÄ….
- To prawda. Marzyłam o powrocie do rodziny - przyznała,
myśląc jednocześnie: I nie tylko o tym. Przede wszystkim marzyłam o
tobie.
Stał zamyślony, sprawiał wrażenie bardzo zdenerwowanego.
Jakże chciała wyciągnąć do niego rękę, uspokoić go delikatnym
dotykiem. Zamiast tego chwyciła oparcie fotela.
- Postanowiłyśmy spędzić Zwięto Dziękczynienia w gronie
rodzinnym tu, w moim domu - powiedziała.
Nie odzywał się przez chwilę, tylko przyglądał się jej. Potem
zaklÄ…Å‚.
- Obiad w Zwięto Dziękczynienia. Tutaj? Z twoją macochą,
Arlene i... Trish też?
- Też.
Wsunął ręce do kieszeni eleganckich wełnianych spodni.
- To o to chodzi? Chcesz... żebym przyszedł?
199
ous
l
a
and
c
s
- Tak, bardzo proszÄ™.
Wykonał gwałtowny ruch ręką, wyjmując ją z kieszeni i
przeczesując włosy.
- Cholera! - zaklął znów, nie umiejąc lub nie chcąc ukryć
zdenerwowania.
Roześmiała się wtedy cicho, gorzko.
- Mam wrażenie, że jednak odmówisz - skomentowała. Powiódł
wzrokiem po zasłonach w oknie, potem popatrzył na dywan i wreszcie
z powrotem na niÄ….
- Wybacz, ale zapraszanie mnie na obiad w towarzystwie Jewel,
Arlene i Trish brzmi jak... przepis na katastrofÄ™.
- Zapewniam cię, że nie dojdzie do żadnej katastrofy.
- Och, nie mów tak. Przecież znam twoją przyrodnią siostrę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]