do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Stasheff, Christopher Warlock 03 The Warlock Unlocked
- Feehan Christine Dark 05 Dark Challenge
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 4 Flota Przeklętych
- Christopher Hitchens The Trial of Henry Kissinger (2002)
- 074. Rimmer Christine Książę jednej nocy
- 09.Christenbery Jude Zapach luksusu
- 07 Mroczny sen Christine Feehan
- Christopher Buecheler The Blood That Bonds (pdf)
- Dodd Christina Niezapomniany rycerz
- Christie Agata Trzynascie Zagadek
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
krótko obcięte czarne włosy. Zwracając się do ogrodnika, mówiła wolno i dobitnie, z
wyraznie szkockim, akcentem. Ogrodnik, jak zauważył Poirot, nie był zbyt zadowolony z tej
rozmowy.
Sarkastyczne nuty w głosie Helen Montressor sprawiły, że Poirot zwinnie skręcił w boczną
ścieżkę.
Ogrodnik, który, jak słusznie podejrzewał Poirot, prawdopodobnie dotąd odpoczywał wsparty
na łopacie, teraz rozpoczął kopać z zapałem. Poirot podszedł bliżej. Młody mężczyzna
odwrócił się i kopał szybko, a Poirot stanął i obserwował go z zainteresowaniem.
- Dzień dobry - rzekł uprzejmie Poirot.
- ...dobry, sir - mruknął mężczyzna, nie przerywając pracy.
Poirot był zdumiony. Z doświadczenia wiedział, że ogrodnicy, chociaż wydają się pełni
ochoty do pracy, zagadnięci, przerywają i chętnie wdają się w rozmowę.
Pomyślał, że jego zachowanie wydaje się trochę nienaturalne. Poirot stał przez kilka minut,
obserwując pracującego. Czyżby było coś znajomego w ruchach ramion tego człowieka?
Czyżbym - pomyślał Poirot -zaczynał myśleć, że głosy i ramiona wydają mi się znajome,
podczas gdy tak nie jest? I znów Poirot zadał sobie ze strachem pytanie, podobnie jak
wczorajszego wieczoru: "Czyżbym już się starzał?"
W zamyśleniu opuścił ogród warzywny i zatrzymał się, patrząc na grupę bujnych krzewów.
Teraz, jajowata głowa Herkulesa Poirot zajaśniała na tle muru ogrodu warzywnego jak jakiś
fantastyczny księżyc.
Jego oczy spoczęły z zainteresowaniem na twarzy młodego ogrodnika, który przerwał
kopanie i wycierał rękawem mokre od potu czoło.
- Bardzo ciekawe i bardzo interesujące - mruknął Poirot, dyskretnie chowając głowę. Wyszedł
zza krzaków i strzasnął ręką gałązki i liście szpecące wygląd jego ubrania.
Tak, to istotnie niezwykle ciekawe i interesujące, że Frank Carter, który niby to ma posadę
sekretarza na prowincji, pracuje właśnie jako ogrodnik w służbie Alistaira Blunta.
Zastanawiając się nad tym, Poirot usłyszał dzwięk gongu. Odwrócił się i skierował w stronę
domu.
Po drodze natknął się na gospodarza rozmawiającego z panną Montressor, która wynurzyła
się z odległych drzwi warzywnego ogrodu.
Jej głos dzwięczał jasno i wyraznie.
- To uprzejmie z twojej strony, Alistairze. Jednak wolę nie przyjmować żadnych zaproszeń w
tym tygodniu, kiedy przebywają tu twoi amerykańscy krewni!
Blunt odrzekł:
- Julia jest trochÄ™ nietaktowna, ale ona nie ma zamiaru ciÄ™...
Panna Montressor przerwała spokojnie:
- Według mnie, ona jest bezczelna, a ja nie pozwolę się obrażać jakimś Amerykankom... Ani
nikomu innemu!
Panna Montressor zawróciła. Poirot podszedł do Blunta, który patrzył pokornym i
przestraszonym wzrokiem przed siebie, tak jak wszyscy ci, którzy mają kłopoty z żeńską
połową swoich krewnych.
- Kobiety to prawdziwe szatany! - powiedział żałośnie Blunt. - Dzień dobry, monsieur Poirot.
Wspaniały ranek, prawda?
Poszli w kierunku domu.
- Brak mi mojej żony - westchnął Blunt.
W jadalni zwrócił się do groznej Julii:
- Obawiam się, Julio, że uraziłaś Helen.
Pani Olivera odparła ponuro:
- Szkoci zawsze są przewrażliwieni.
Alistair Blunt wyglądał nieszczęśliwie.
- Zauważyłem, że ma pan młodego ogrodnika - rzekł Poirot. - Przypuszczam, że jest tu od
niedawna.
- Tak. Pewnie mówi pan o tym, którego przyjąłem przed trzema tygodniami, kiedy odszedł
Burton, mój trzeci ogrodnik.
- Czy przypomina pan sobie, skąd przyszedł?
- Nie mam pojęcia. Zaangażował go MacAlister. Zapewne ktoś zaproponował mi, abym
przyjął go na próbę. Miał dobre rekomendacje. Byłem tym zaskoczony, ponieważ MacAlister
twierdzi, że nie jest zbyt dobry. Chce go zwolnić.
- Jak siÄ™ nazywa ten nowy ogrodnik?
- Dunning... Sunbury... czy coÅ› takiego.
- Czy popełnię wielki nietakt, jeśli zapytam, ile mu pan płaci?
Alistair Blunt spojrzał rozbawiony.
- Ależ nie. Wydaje mi się, że otrzymuje dwa funty i piętnaście.
- Nie więcej?
- Nie, nie więcej... Może nawet mniej.
- Tak - rzekł Poirot. - To bardzo ciekawe. Blunt spojrzał na niego pytająco, lecz w tym
momencie Jane zaszeleściła gazetą, przerywając rozmowę.
- Wydaje się, że wielu ludzi próbuje ci zaszkodzić, wujku Alistairze!
- O, widzę, że czytałaś sprawozdanie z debaty w parlamencie. Nie przejmuj się, wszystko jest
w porzÄ…dku. Tylko Archerton... On zawsze walczy z wiatrakami. Ma najbardziej zwariowane
pomysły, jeśli chodzi o sprawy finansowe. Gdybyśmy postępowali zgodnie z jego radami,
Anglia w ciągu tygodnia byłaby bankrutem.
- A czy ty nigdy nie chcesz spróbować czegoś nowego? - zapytała Jane.
- Nie, chyba że wyszłoby to na dobre staremu, moja droga.
- Ale nigdy nie pomyślałeś, że to mogłoby wyjść na dobre. Zawsze powtarzasz: "To i tak nie
będzie działało" - i nigdy nie spróbujesz.
- Ci, którzy eksperymentują, mogą narobić wiele szkód.
- Tak, ale jak możesz być zadowolony z obecnego stanu rzeczy! Z całego tego
marnotrawstwa, z tej nierówności i niesprawiedliwości. Coś przecież trzeba z tym zrobić!
- JakoÅ›, mimo wszystko, dajemy sobie radÄ™ w tym kraju, Jane.
Jane powiedziała ze złością:
- Potrzebujemy nowego nieba i ziemi! A ty tu siedzisz sobie i spokojnie zajadasz cynaderki!
Wstała i wyszła do ogrodu.
Alistair patrzył w ślad za nią, trochę zaskoczony i zakłopotany.
- Jane ostatnio bardzo się zmieniła - powiedział. - Skąd ona bierze te pomysły?
- Nie zwracaj uwagi na to, co mówi Jane - rzekła pani Olivera. - Jane to bardzo głupia
dziewczyna. Wiesz, jakie one wszystkie są teraz. Chodzą na ekscentryczne przyjęcia, gdzie
młodzieniec stroi się w zabawne krawaty, a potem przynoszą do domu setki nonsensów.
- Zgadzam się z tobą, ale Jane zawsze była raczej upartą, młodą kobietą.
- To tylko taka moda, Alistairze, obecnie tego rodzaju rzeczy unoszÄ… siÄ™ w powietrzu!
- Tak, oni istotnie bujają w obłokach - zgodził się Blunt. Wydawało się, że jest trochę
zaniepokojony.
Pani Olivera nagle wstała, Poirot otworzył jej drzwi, i, krzywiąc się do siebie, wyszła szybko.
- Wie pan, strasznie tego nie lubię! - powiedział nagle Blunt. - Wszyscy wygłaszają takie
nadęte frazesy, pod którymi nic się nie kryje. Wszystko to puste gadanie! Ciągle muszę z tym
walczyć - "Nowe niebo i nowa ziemia". Co to ma znaczyć? Tego nie potrafię wytłumaczyć!
Upajają się takimi słowami.
Nagle uśmiechnął się trochę ze smutkiem.
- Widzi pan, ja należę do ostatnich przedstawicieli starej gwardii.
Poirot spytał z ciekawością:
- Jeżeli zostałby pan... usunięty, co wtedy może się stać.
- Gdyby mnie usunięto!! Dziwnie pan to określił! - Jego twarz nagle przybrała ponury wyraz.
- Powiem panu. Wielu cholernych głupców chciałoby zastosować wiele kosztownych
eksperymentów. Wtedy koniec ze stabilizacją, rozsądkiem i wypłacalnością. W istocie
nastąpiłby wtedy koniec takiej Anglii, jaką znamy...
Poirot skinął głową. W zasadzie zgadzał się z opinią bankiera. On także pochwalał pełną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]