do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- IMO Standard Marine Communication Phrases (2002)
- M092. Wood Carol Powrót do Brideport
- Colette Claudine en la Escuela
- Arct Bohdan Cena śźycia
- D283. Johnston Joan MaśÂ‚śźeśÂ„stwo z przypadku
- Christie Agatha Entliczek pentliczek
- May Karol WyśÂ›cig z czasem
- Curtis Streuli, A Blues For Eden
- Arguedas, Alc
- appendix4
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- listy-do-eda.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
barów.
- Jak pani chce, ale jeśli będzie pani czegokolwiek potrzebować,
proszę zadzwonić.
Kiedy Matylda została sama, przebrała się w ubranie robocze -
spłowiałe dżinsowe szorty oraz luzną koszulkę, do tego skarpetki i para
solidnych butów. Ruszyła w stronę ogrodu uzbrojona w notatnik i taśmę
mierniczą, gotowa przeobrazić swoją wizję w rzeczywiste plany. Zatraciła
się na całe godziny, jak zwykle, kiedy była we wstępnej fazie projektu, a
gdy ostatnie promienie słońca schowały się za drzewami, była gotowa na
długi, chłodny prysznic.
51
R S
Byle nie lodowaty!
Niestety, kręcenie kurkami nic nie dało, system ogrzewania wody
najwyrazniej szwankował. Matylda owinęła się ręcznikiem i drżąc z zimna,
skuliła na łóżku. Powinna była zadzwonić do Janet i powiedzieć o awarii,
ale w tej sytuacji nic nie było oczywiste, a już na pewno ostatnią rzeczą,
jakiej chciała, był spacer po trawniku w ogrodzie Dantego z kosmetyczką
pod pachą. Matylda skrzywiła się; była na posiadłości wartej miliony, a
musiała myć się jak żebraczka.
ROZDZIAA PITY
Boże, ależ było gorąco.
Matylda napełniła butelkę wodą z kranu i przyjrzała się terenowi
pracy.
Był rześki poranek. Matylda, przyzwyczajona do pracy na świeżym
powietrzu, ubrała się na cebulkę", nałożyła mnóstwo kremu z filtrem,
ciężkie buty, szorty, koszulkę, bluzę oraz kapelusz. O świcie przywitała
całą armię pracowników. Pieniądze nie stanowiły problemu, ale czas
owszem, potrzeba było mnóstwo rąk do sprawnego oczyszczenia ogrodu.
Praca szła żwawo i poranek szybko mijał. Póznym popołudniem czuła już
przypieczone słońcem barki. Podwykonawcy w końcu odjechali,
zostawiając za sobą ogołoconą połać ziemi, z wyjątkiem masywnej
wierzby.
Matylda upiła potężny łyk wody i rozpoczęła inspekcję terenu,
obejrzała płot, ciesząc się, że jest w dobrym stanie.
52
R S
Wymagał jedynie drobnych napraw, ale tego wieczoru była już i tak
zbyt zmęczona, by zrobić cokolwiek. Tak naprawdę marzyła tylko o tym,
aby zostawić swoje rzeczy i pojechać do domu, ale przypomniała sobie o
bezpieczeństwie pozostawionego sprzętu i zarzuciła tę myśl.
Opryskała sobie wodą twarz, a następnie zdjęła kapelusz i wylała resztę
zawartości na głowę.
- Matyldo. - Podskoczyła, słysząc znajomy głos. - Przestraszyłem
cię, przepraszam, że cię nachodzę.
- Wcale mnie nie przestraszyłeś. Ostatecznie to twój ogród, już się
zbierałam.
Była brutalnie świadoma tego, jak wygląda, cała umorusana błotem,
z mokrą koszulką. Zajęła się zbieraniem narzędzi. Dante podszedł bliżej.
- Pomyślałem, że przyprowadzę Alex, żeby obejrzała ogród, zanim
pójdzie spać.
Teraz ogród przypominał bardziej plac budowy, pomyślała Matylda.
Dante podszedł wraz z Alex do niewielkiej kępy trawy w pobliżu wierzby.
Miał na sobie szorty i adidasy, bez skarpetek, co tylko podkreślało jego
smukłe, wysportowane łydki. Ciało miał niezwykle wysportowane, a
przecież nie był typem sportowca, całe dnie spędzał w biurze, zastanowiła
siÄ™ Matylda.
- Cześć, Alex. Wiem, że teraz jest tu okropny bałagan, ale za kilka
dni będzie prześliczny ogród.
Alex nie zwracała w ogóle uwagi na otoczenie. Wzrok miała
nieobecny, utkwiony gdzieÅ› w oddali.
- Sporo dziś zrobiłaś - rzekł Dante. - Co będzie teraz?
53
R S
- Nudne rzeczy. Jutro przychodzą hydraulik i elektryk, potem będą
betonować, a potem mam nadzieję zacznie się wyłaniać jakiś konkretny
kształt.
Chciała spytać, jak mu minął dzień, chciała nieco przedłużyć tę
rozmowę, ale celowo się wstrzymała; to Dante musiał wykonać teraz
pierwszy krok, ona i tak już się wystarczająco najadła wstydu. Cisza
jednak była wszechogarniająca i Matylda poczuła wręcz ulgę, kiedy Dante
skierował się ku Alex.
- Idziemy do łóżka, młoda damo. Czułość w jego głosie poruszyła
MatyldÄ™.
Alex opierała się i zaczęła piszczeć, wyginając małe ciałko na
wszystkie strony. Matylda otworzyła szeroko oczy, widząc tak olbrzymią
wściekłość, jednak Dante, najwyrazniej przywykły, chwycił nadgarstki
dziewczynki i mocno przycisnął rączki do jej boków.
- Nie - rzekł stanowczym tonem. - Nie bijemy.
Uniósł Alex delikatnie, lecz stanowczo, i tuląc do piersi jej wijące się
ciałko, zaczął ją uspokajać. Dziewczynka powoli słabła, aż w końcu
ucichła.
- Wierz mi lub nie, ale chyba właśnie otrzymałaś komplement.
Zwykle nie muszę jej nawet prosić, żeby wyszła z ogrodu. Może jednak
polubi to miejsce. Zabiorę ją i położę spać. Skończyłaś już?
- Niedługo, muszę tylko spakować rzeczy.
- Zapraszamy ciÄ™ na kolacjÄ™.
- Nie, dziękuję - Matylda po prostu odmówiła, bez wdawania się w
zbędne wyjaśnienia.
- To żaden kłopot - naciskał Dante - podgrzeję tylko posiłek. Janet
we wtorki i czwartki chodzi do Anonimowych Alkoholików.
54
R S
- Powiedziała, że...
- Każdy ma swoje tajemnice, pamiętaj; przyjdz - zaproponował
ponownie.
- Nie. - Tym razem nawet nie starała się być miła. Odwróciła się i
zabrała do sprzątania rzeczy. Alex nie tylko miała oczy ojca, miała także
jego osobowość. Oboje potrzebowali bliskości i oboje w jakiś sposób ją
odtrącali. Usłyszała z oddali zamykającą się furtkę.
Chłodny prysznic to niezły pomysł, przekonywała się Matylda. Cały
dzień nie mogła wytrzymać z upału. Potrzebowała nieco ochłody.
Włosy miała sztywne od pyłu, dłonie czarne od ziemi, a skórę niemal
tak opalonÄ… jak Dante.
Zagryzła wargi i zanurzyła się w zimnych strumieniach wody. W
końcu zakręciła kurki i owinęła się ręcznikiem, przeklinając niczym
ogrodnik, jakiego miała nadzieję zobaczyć Katrina, Matylda otworzyła
drzwi i wpadła na kogoś.
- Kiedy miałaś mi zamiar powiedzieć? Słyszałem, jak piszczysz -
odezwał się Dante.
Matylda stanęła jak zamurowana.
- Szpiegujesz mnie? - Czuła się zawstydzona i zagrożona. Wlepiła
wzrok w walkie-talkie które trzymał w dłoni.
- To elektryczna niania - wyjaśnił z cierpliwością, jakby mówił do
niepełnosprawnej umysłowo. - Janet zostawiła notkę z wiadomością o
wodzie, właśnie ją przeczytałem, więc spakuj, proszę, swoje rzeczy, bo się
przenosimy.
- Naprawdę nie ma takiej potrzeby - nalegała Matylda, obnażona i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]