do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- ANDRZEJ PILIPIUK NAJWIĘKSZA TAJEMNICA LUDZKOŚCI
- Andrzej Pilipiuk Kuzynki
- Waligórski Andrzej Błędny Rycerz
- 00000054 Gomulicki Wspomnienia niebieskiego mundurka
- !Gerald Durrell Przecić…śźona arka
- Gabriel Morris Kundalini and the Art of Being
- Laurie Marks Elemental Logic 02 Earth Logic
- Carel Capek Cross Roads (pdf)
- LE Modesitt Spellsong 3 Darksong Rising
- Christie Agatha Przeznaczenie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- listy-do-eda.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- W ogóle nie trzeba telefonować. Mój nieboszczyk mąż - mówiła Filomena - był
przed wojną prywatnym detektywem. I muszę wam powiedzieć, bo co tu ukrywać, że
większość spraw ja za niego rozwiązywałam. We wszystkim mnie się radził. Poradzę sobie
także z tą sprawą. Wy mnie jeszcze nie znacie.
- Ale ja ciocię wyczuwam - powiedział Barnaba.
- Filomeno - zapytał Zenobiusz - czy ktoś ciebie pchnął?
- Nie, jeśli mnie pamięć nie zawodzi. To było coś innego. Jakaś wielka siła mnie
wywróciła, jakby schody nagle się zapadły.
- Zdziwicie się - odezwał się Barnaba - ale to trzeba jeszcze dziś wyjaśnić. Zajmę się
sprawÄ….
Amelia stała przy oknie nieco pochylona, z twarzą przytuloną do szyby, jakby
wypatrywała kogoś w ciemności. Nie odwracając się, powiedziała:
- Już ktoś się tym zajął. Powinien tu być. Powiedział, że przyjedzie. Sierżant z milicji.
Były sierżant, ale zna się na tym.
- Po co tu przyjedzie?
- Umówił się ze inną. Interesuje go to, chociaż ktoś inny - poprowadzi śledztwo w
sprawie otrucia naszej kucharki. Rozmawiałam z nim w szpitalu. Powiedział...
Usłyszeli odgłos ciężkich kroków. Przez salon znowu przeszedł Filip z dwururką
zwisającą z ramienia. Szedł w odwrotnym kierunku nie zwracając uwagi na nikogo. Kiedy
zniknął za drzwiami, Filomena powiedziała:
- Mnie tu nie trzeba żadnych sierżantów. Sama wszystko wyjaśnię. Barnabo, drogi
chłopcze, wejdz ostrożnie na schody i sprawdz, co to mogło być. Zobacz, czy nie ma tam
gdzieś jakiej skórki od banana albo czy ja wiem... Coś musi tam być.
Barnaba podszedł ku drzwiom.
- Ja wszystko dla kochanej cioci - powiedział. - Wszystko!
Kiedy już wyszedł, Laura westchnęła.
- Lubię banany. Wbijaj w krzyże, póki świże, jak mówi poeta.
Zdumiony Zenobiusz długo wpatrywał się w Laurę, nim uświadomił sobie, co
powiedziała.
- Kochanie, który poeta tak powiedział? Chyba nie Mickiewicz!
- Zenek, mów większymi literami, bo nic nie słyszę. Rozległ się hałas na korytarzu,
jakby ktoś upadł. Pózniej gwałtownie otworzyły się drzwi. Stanął w nich Barnaba, ku lejąc i
pocierajÄ…c kark.
- Ciociu...
- Mów śmiało, drogi chłopcze. Nie mamy nic do strącenia.
- Ciociu, nie mogę tego powiedzieć.
- RozkazujÄ™ pod grozbÄ… wydziedziczenia.
- Ciocia tylko tak straszy.
- Mów!
- Schody są posmarowane mydłem.
I znowu, jak na znak dany przez niewidzialnego dyrygenta, wszyscy zawołali:
- Mydłem!
Pierwszy oprzytomniał Zenobiusz.
- Zawsze mówiłem... Ale teraz nie powiecie już, że to kucharka. Co krok na tym
padole łez czyha na człowieka brutalna zasadzka. I tak przemija całe nasze marne życie.
Amelia odwróciła się od okna.
- Skąd wiecie - zapytała - że to była zasadzka na ciocie, a nie na mnie? Właśnie po
tych schodach inuszę wchodzić do pokoju Eligiusza. I po tych schodach wchodzi do niego
również Gienia. Codziennie, po kilka razy.
- A ja wam powiem - rzuciła Laura - że zawsze trzeba trzymać się poręczy.
- Daj spokój - ofuknął ją Barnaba. - To niczego nie wyjaśnia.
- Wszystko wyjaśnia. Kto trzyma się poręczy, ten się nie zmęczy.
Amelia patrzyła na Laurę z nieukrywanym zdumieniem, nawet z podziwem. Nigdy nie
wiedziała, z czym ta dziewczyna wyskoczy. Reakcje Laury szokowały wszystkich.
- Lauro - powiedziała Amelia - jesteś słodka idiotka.
A na to Laura:
- Ze słodyczy najlepsza jest szynka.
- O Boże! - jęknął Zenobiusz. - Szynka? Wtedy Laura:
- Porozmawiajmy poważnie: jak ciocia się czuje?
- Dziękuję, że się o mnie troszczysz, Lauro. Trzeba przyprowadzić felczera z oficyny,
on mnie opatrzy.
- Przepraszam, że się wtrącani - powiedziała Amelia - ale felczer weterynarii? On nie
może...
- Na zwichnięciach każdy weterynarz się zna - przerwała niecierpliwie Filomena. -
Przyprowadzcie go do mojego pokoju. Na razie tyle, moi drodzy. Jutro wieczorem powiem
wam ostatecznie, co o tym wszystkim myślę. I wydam odpowiednie zarządzenia. Ach -
jąknęła - moja raka! Barnabo, zagrasz nam coś na gitarze. Lubię muzykę, to mnie i uspokoi.
Pomóżcie mi...
Laura i Zenobiusz, podtrzymując Filomenę, pomogli jej wstać z fotela.
- Odprowadzcie mnie do pokoju Ach, moja ręka, moja; ręka...
Zenobiusz przy pomocy Laury wyprowadził Filomenę z salonu.
Barnaba został z Amelią. Sięgnął po elektryczną gitarą i uderzył w struny. Rozległa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]