do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Antologia SF StaĹo siÄ jutro 30 Marcin Wolski
- Antologia ZĹota podkowa 50 Zmartwychwstanie Offlanda i inne opowiadania
- Antologia SF StaĹo siÄ jutro 8 Zwikiewicz Wiktor
- JOE ALEX 5.PIEKĹO JEST WE MNIE
- Zelazny, Roger D2, La Tierra Cambiante
- Maguire Darcy Slub na zyczenie 01 Wzorowe oswiadczyny 85
- Joe Haldeman Buying Time
- Graham Masterton Cykl Manitou (1) Manitou
- James P. Hogan Giants 4 Entoverse
- Cherise DeLand [Stanhope Challenge] Miss Darling's Indecent Offer (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opadło. Pomyślałam, że już nigdy nie zwątpię w Jak zdobyć - i pocałować! - faceta.
- Ja też bym cię zapamiętał - stwierdził okularnik. Uraczyła go dawką uroczego
uśmiechu i zobaczyła, że jabłko Adama znów podskakuje.
- Nie zastrzelisz mnie, jeśli podam ci rękę? Roześmiał się i opuścił karabin.
- Nie. - Wciąż się śmiejąc, wyciągnął rękę. - Jestem Craig.
- Cześć, a ja jestem Miranda - powiedziała, chwytając jego dłoń. Po czym sprytnym,
bezgłośnym przerzutem przewróciła go na plecy i ogłuszyła.
Przez sekundę patrzyłam osłupiała na swoją dłoń. Z całą pewnością nigdy wcześniej
tego nie robiłam. I to było zajefajne.
Jeśli już uparłaś się, żeby być idiotką i zaryzykować wszystko, to możesz zrobić to, po
co tu przyszłaś. No wiesz, zamiast gapić się na gościa, którego znokautowałaś. Schyliła się i
szepnęła mu do ucha:
- Przepraszam. Wez trzy aspiryny na ból głowy, kiedy się ockniesz. Na pewno pomogą.
- Zaczęła się skradać pod ścianą domu.
Któreś okno musiało być otwarte, bo tutaj, z tak bliska, słyszała głosy. Mężczyzna,
który przedtem był na dworze, zapytał:
- Wygodnie ci? I odpowiedz Sibby:
- Nie. Nie podoba mi się ta kanapa. Nie do wiary, że to najładniejsze pomieszczenie w
domu. Wygląda jak pokój u babci. He, he.
Idąc za głosem Sibby, Miranda stanęła wreszcie pod jednym z okien i przez szparę w
granatowych zasłonach zajrzała do salonu. Były w nim staroświecka sofa, fotel i stolik do
kawy. Sibby siedziała bokiem do Mirandy, a przed nią stał talerz z ciastkami. Wyglądała na
całą i zdrową. Mężczyzna siedział na kanapie i mówił do Sibby z uśmiechem:
- Więc gdzie mamy cię podrzucić? Sibby wzięła ciastko i zjadła je.
- Powiem wam pózniej. Mężczyzna wciąż się uśmiechał.
- Chciałbym wiedzieć, żeby zaplanować trasę. Ostrożności nigdy za wiele.
- Bogowie, mamy jeszcze parę godzin do odjazdu. Chciałabym pooglądać telewizję.
Miranda usłyszała, że serce mężczyzny przyspiesza; zobaczyła, jak zacisnął pięść, ale
wciąż lekkim tonem powiedział:
- Oczywiście. - Po czym dodał: - Jak tylko mi powiesz, dokąd mamy cię zawiezć. Sibby
spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Głuchy jesteś czy co? Powiedziałam, że dowiesz się pózniej.
- Lepiej mi powiedz, bo inaczej będę musiał sprowadzić kogoś innego. Kogoś trochę
mniej łagodnego.
- Okej. Ale kiedy będę czekać, mogę pooglądać telewizję? Macie kablówkę? Bogowie,
jeśli nie macie MTV, to będę naprawdę wkurzona.
Mężczyzna wstał z taką miną, jakby miał ochotę coś połamać, ale nagle odwrócił się
do drzwi. Miranda usłyszała kroki w korytarzu, a z nimi znajomy rytm cza - czy. Dwie
sekundy pózniej do pokoju wpadł sierżant Caleb Reynolds. Widzisz? Sibby nic nie grozi.
Policja tu jest. Zmywamy się. Sierżant Reynolds powiedział do mężczyzny:
- Dlaczego to trwa tak długo?
- Nie chce mówić.
- Na pewno zmieni zdanie. Jego serce przyspieszyło. Sibby spojrzała na niego.
- Kim jesteś?
- Jestem Ogrodnikiem. To bardzo niedobrze, uznała Miranda.
- Trawnik od frontu nie robi najlepszego wrażenia - powiedziała Sibby.
- Nie takim Ogrodnikiem. To mój nick. Nazywają mnie tak, bo...
- Prawdę mówiąc, zupełnie mnie to nie interesuje. Nie wiem, co planujesz, Gnojarku...
- Ogrodniku - poprawił ją, czerwieniejąc lekko.
- ...Ale jeśli chcesz wiedzieć, gdzie czeka na mnie strażnik, to musisz mnie utrzymać
przy życiu, nie? Więc nie możesz mi grozić śmiercią.
- Nie, śmiercią nie. Ale bólem. - Zwrócił się do mężczyzny. - Idz po moje narzędzia,
Byron. Gdy mężczyzna wyszedł z pokoju, Sibby westchnęła:
- Nic wam nie powiem. Sierżant Reynolds obszedł fotel i pochylił się nad nią, stojąc
plecami do okna.
- Posłuchaj mnie... - zaczął; jego puls nagle zwolnił.
Miranda nie słuchała dalej. Wpadła przez okno, wybijając je nogami, i zanim zdążył
się zorientować, ogłuszyła go kopniakiem z obrotu w szyję. Schyliła się, żeby szepnąć mu do
ucha przepraszam, ale stwierdziła, że za karę nie powie mu o aspirynach. Złapała Sibby,
pognała do samochodu i odjechała z piskiem.
7
On nawet nie wiedział, że tam jesteś - powiedziała Sibby. - Nie miał pojęcia, kto go
załatwił.
- Takie było założenie.
Siedziały w samochodzie zaparkowanym koło opuszczonej zajezdni kolejowej przy
starej części torów. Budynek i plac były zupełnie niewidoczne z ulicy. Miranda zaczęła
przychodzić tutaj siedem miesięcy temu, żeby pozbyć się energii i poćwiczyć rzeczy, których
nie mogła trenować nigdzie indziej - roller derby było świetne, jeśli chodziło o szybkość,
równowagę, pchnięcia i gimnastyczne sztuczki, ale na torze nie można było używać
zaawansowanych chwytów dżudo. Czy broni.
Na ścianie budynku widziała ślady po ostatnim treningu z kuszą, a na ziemi wciąż
leżał kawałek szyny kolejowej, który zgięła i zawiązała na supeł dzień po tym, jak Will ją
odrzucił.
Nigdy nie widziała tu nikogo i była pewna, że ona i Sibby będą tu bezpieczne.
- Gdzie się nauczyłaś tak nokautować ludzi? - zapytała Sibby, rozciągnięta na tylnym
siedzeniu. - Możesz mnie tego nauczyć?
- Nie.
- Dlaczego nie? Chociaż jeden ruch.
- Nie mam mowy.
- Dlaczego powiedziałaś, przepraszam, kiedy go walnęłaś? Miranda odwróciła się, by
na nią spojrzeć.
- Teraz moja kolej na zadawanie pytań. Kto cię chce zabić i dlaczego?
- Bogowie, nie wiem. To może być cała masa ludzi. To nie jest tak, jak myślisz.
- Więc jak?
- To skomplikowane. Ale jeśli możesz mnie gdzieś przechować do czwartej rano, jest
jedno miejsce, w które mogę jechać.
- To za sześć godzin.
- To mi da czas przynajmniej na dziesięć całusów.
- No tak, oczywiście. Co innego mogłabyś robić, kiedy ktoś próbuje cię zamordować,
jeśli nie obcałowywać się z nieznajomymi.
- Oni nie próbowali mnie zabić, tylko porwać. To zupełnie co innego. No chodz, chcę
zrobić coś fajnego. Coś z chłopcami.
- Lepiej tu zostańmy.
- Słuchaj, to, że jesteś założycielką sekty Zabić Radość, nie jeszcze, że reszta świata
chce się zapisać.
- Nie jestem żadną założycielką sekty. Lubię się bawić. Ale...
- Zrzęda.
- ...Pomysł chodzenia po ulicach, kiedy cala masa ludzi próbuje cię porwać, nie
wydaje mi się szczególnie zabawny. A może chcesz się dostać do Księgi Rekordów Guinnessa
pod hasłem: najgłupszy plan świata. A poza tym niewinni ludzie mogą ucierpieć, kiedy tamci
cię znajdą.
- Jeśli, nie kiedy. A poza tym im zależy tylko na mnie. Miranda przewróciła oczami i
usiadła przodem do kierownicy.
- Ktoś naprawdę może ucierpieć!
- Zostaw mnie. Mówię serio. Chociaż nie marzę o niczym innym niż o siedzeniu przez
sześć godzin w aucie zaparkowanym w toalecie dla bezdomnych, z tobą do towarzystwa.
Lepiej dla nas obu, żebym spróbowała szczęścia gdzie indziej. Na przykład w tej lodziarni,
którą mijałyśmy po drodze. Widziałaś usta tego za ladą? Były mityczne. Podrzuć mnie tam.
Będę w raju.
- Nie ma mowy, nigdzie nie idziesz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]